Nastoletnia Emanuel nie może znaleźć wspólnego języka z macochą i ojcem. Dziewczyna
nie jest w stanie zaakceptować obecności nowej kobiety w domu, żyjąc w
przekonaniu, że nikt nie zastąpi jej matki, której nie miała okazji nawet
poznać, gdyż ta zmarła przy jej porodzie. Gdy do domu obok sprowadza się młoda
kobieta, Linda wraz ze swoją kilkumiesięczną córeczką Emanuel zatrudnia się u
niej w charakterze niańki. Kiedy odkrywa, że dziecko jest w rzeczywistości
lalką, a Linda nie zdaje sobie z tego sprawy postanawia strzec jej problemów ze
zdrowiem psychicznym przed resztą świata.
Nominowany na Festiwalu Filmowym w Sundance do Gównej Nagrody Jury w
konkursie na najlepszy dramat film mało doświadczonej reżyserki, Francesci Gregorini,
na podstawie jej własnego scenariusza. W „The Truth About Emanuel” można
również odnaleźć cechy thrillera, głównie w niekonwencjonalnym podejściu do
tematyki macierzyństwa, ale też w trzymającej w napięciu realizacji. To
minimalistyczny obraz, stawiający tylko i wyłącznie na fabułę, z prawie całkowitym
pominięciem efektów komputerowych, co każe sądzić, że skierowany jest głównie
do niszowego grona odbiorców, zmęczonych multipleksowymi superprodukcjami.
Na początku poznajemy nastoletnią Emanuel, dosyć przyzwoicie kreowaną przez
Kayę Scodelario, która ma jedynie drobne problemy z przekonującym uzewnętrznianiem
silnych emocji. Gregorini już w pierwszych minutach seansu mocno skupiła się na
intrygującej charakterystyce głównej bohaterki. Scenariusz bardzo pomógł
Scodelario zaskarbić sobie wzmożoną uwagę widza, bowiem jej postaci daleko do
modelowej, zazwyczaj eksploatowanej w kinie zbuntowanej nastolatki. Emanuel,
jak później zauważa jej chłopak, zdaje się być całkowicie oderwana od
rzeczywistości, egzystując z ludźmi, ale jakby z oddali, jedynie czasowo wychylając
głowę ze swojego kokonu odosobnienia. Z pewnością jej osobliwy proces myślowy,
skupiony głównie na nieuchronności śmierci ukształtował zgon jej matki w
trakcie porodu. Dziewczyna jest przekonana, że to ona ją zabiła, co rzutuje na
jej relacje z ojcem i macochą. Charakterystykę Emanuel mocno kształtują jej
dziwaczne wypowiedzi – sprośne żarty i cięte riposty, będące dowodem na niebywałe
zdolności scenarzystki w eksperymentowaniu słowami, tak dalece oddalonymi od zazwyczaj
słyszanych w filmach płaskich odzywek postaci, mających jedynie popchnąć fabułę
do przodu. Gdy Emanuel poznaje swoją nową sąsiadkę, Lindę, dobitnie daje nam do
zrozumienia, że tęskni za matczyną miłością. Z wiadomych powodów nie może
szukać jej u ojca, a nachalność macochy mocno ją irytuje, dlatego też odnajduje
pewną więź ze swoją pracodawczynią. Gdy Emanuel zatrudnia się u niej w charakterze
niańki i odkrywa, że jej córeczka jest w rzeczywistości lalką w fabułę zaczynają
wkradać się elementy typowe dla filmowego thrillera. Produkcja nadal traktuje o
macierzyństwie, ale z mocno kontrowersyjnej strony.
Jessica Biel nie miała łatwego zadania w kreacji swojej postaci. Musiała
tak zrównoważyć ekspresję emocji, aby należycie oddać rozchwianie psychiczne i cechy
idealnej matki, z czego wywiązała się z nawiązką. Jej Linda nie tylko wzbudza podziw
u widza, wywołany miłością do dziecka, która potrafiła przetrwać jego śmierć,
ale również lekki niepokój na widok coraz silniej kumulującego się w niej
autodestrukcyjnego szaleństwa. Kiedy kobieta decyduje się przedstawić swoją
córkę ojcu i macosze Emanuel dziewczyna, pragnąc utrzymać jej ułudę doskonałej
egzystencji u boku ukochanego dziecka (co w jej mniemaniu jedynie uszczęśliwia
Lindę) postanawia za wszelką cenę uniemożliwić jej wprowadzenie tych planów w
życie. Dziewczyna boi się, że inni nie zrozumieją wartości, jakich dostarcza życiu
jej sąsiadki choroba i uświadomią jej, w jakich realiach tak naprawdę
egzystuje. Film zrealizowano w taki sposób, aby pozyskać przychylność widzów do
planu Emanuel, dlatego też największe napięcie emocjonalne czujemy w chwilach
zwiastujących rychłe uświadomienie Lindzie jej problemów psychicznych. Weźmy
dla przykładu odwiedziny macochy Emanuel, po których lalka przypadkiem wpada we
wnękę za drzwiami. Chaotyczne poszukiwania głównej bohaterki, potęgowane
możliwością rychłego odkrycia przez Lindę nieobecności jej córeczki w łóżeczku
silnie potęgują napięcie. Zmuszają widza do dopingowania Emanuel w jej
histerycznych poszukiwaniach. Podobnie w trakcie urodzin dziewczyny, kiedy to z
„dzieckiem” zostaje jej kolega z drugiej pracy w aptece. Zamiast cieszyć się z
przyjęcia Emanuel lustruje przez okno swojego pokoju dom obok, bojąc się, że
tymczasowy opiekun podąży na piętro do pokoju „małej”. A widzowie, oczywiście,
denerwują się razem z nią. Takich trzymających w napięciu scen jest tutaj o
wiele więcej, ale zachwyca nie tyle realizacja, co podejście do ich istoty. W
końcu zamiast życzyć Lindzie szybkiego powrotu do zdrowia, co uprzedzić może
jedynie konfrontacja z jej przywidzeniami pragniemy raczej utrzymania tego
psychotycznego stanu, bo w głębi duszy wiemy, że jedynie one dostarczą jej
prawdziwego szczęścia. Ot, takie sympatyzowanie z chorobą.
Oprócz znakomitej charakterystyki wszystkich postaci, przesłania i kilku
trzymających w napięciu scen „The Truth About Emanuel” dostarcza widzom również
silnych wrażeń słuchowych. Wpadające w uszy rytmiczne szlagiery, które zależnie
od aktualnej sytuacji tak samo rozluźniają atmosferę, co ją potęgują. Wybór
piosenek jest równie mocno przemyślany, co dialogi, a to jedynie dowód na to,
że reżyserka nie uosabia minimalistycznej realizacji z zaniedbaniem drobnych
szczegółów, które razem tworzą maksymalnie dopracowany, niesztampowy obraz dla
wąskiej grupy odbiorców.
Ja filmem zainteresowałem się właśnie poprzez śledzenie kariery panny Scodelario. Powiem szczerze że nie żałuję tu żadnej minuty, groteska z poszukiwaniem dzicka, tak zapada w wyobraźni "co jak jej nie znajdzie", po prostu majstersztyk.
OdpowiedzUsuń