Doktor Nadine Lavoie pracuje w szpitalu psychiatrycznym w mieście Victoria
na kanadyjskiej wyspie. Lekarka boryka się z uciążliwą klaustrofobią, której
źródła pochodzą z jej zapomnianej przeszłości oraz świadomością uzależnienia od
narkotyków córki Lisy, która mieszka na ulicy. Pewnego dnia przyjmuje na
oddział zamknięty nową pacjentkę, niedoszłą samobójczynię, Heather Simeon. Dowiaduje
się od niej, że jakiś czas spędziła wraz z mężem Danielem w centrum ratowania
życia duchowego „Rzeka Życia”, kierowanym przez charyzmatycznego guru, Aarona
Quinna. To wyznanie przywołuje w pamięci lekarki fragmenty zapomnianych
wydarzeń z okresu jej dorastania, kiedy to wraz z matką i starszym bratem
spędziła kilka miesięcy w ubogiej wówczas komunie, prowadzonej przez Aarona. Teraz
przywódca sekty cieszy się dużym poważaniem w społeczeństwie, a jego centrum
pomaga wielu zagubionym ludziom. Jednak odzyskane po kilkudziesięciu latach wspomnienia
z traumatycznych relacji z Aaronem każą jej sądzić, że mężczyzna nadal
dopuszcza się nielegalnych czynów, w czym utwierdza ją Heather. Nadine postanawia
za wszelką cenę odnaleźć inne ofiary Quinna i postawić go przed wymiarem
sprawiedliwości, nie bacząc na zagrożenie, jakie czyha na każdego, kto
przeciwstawi się jego woli.
Thriller psychologiczny, docenianej przez krytykę i czytelników,
kanadyjskiej pisarki, Chevy Stevens. Dotychczas nie miałam okazji spotkać z jej
twórczością, ale po tym, co przeczytałam w „Pod czujnym okiem” nie dziwi mnie,
że zaskarbiła sobie tak wielką sympatię. Wydawcy współczesnej literatury grozy
bardzo chętnie przypisują psychologię każdemu lekko dotykającemu tej tematyki
dreszczowcowi, ale tak szczerze mówiąc już dawno nie natrafiłam na czysty,
bezkompromisowy thriller psychologiczny, w którym najważniejszą rolę odgrywałaby
psychika postaci, zarówno tych negatywnych, jak i pozytywnych. Chevy Stevens
mnie zaskoczyła nie tylko trzymającą w napięciu fabułą, dotykającą leżącej w
sferze moich zainteresowań problematyki, ale przede wszystkim tak poważnym podejściem
do bohaterów, od losów których wręcz nie można się oderwać.
„Umysł
próbował znaleźć proste wytłumaczenie, uzasadnić to, co się stało, jak w
arytmetyce: jeden plus jeden równa się dwa. […] Ale życie nie funkcjonuje na
takich zasadach. Dobrzy ludzie umierają o wiele za wcześnie, a pacjenci mimo
naszych najlepszych starań i tak znajdują sposób, żeby pożegnać się z tym
światem.”
Od czasu masowego samobójstwa wyznawców sekty Jima Jonesa w Jonestown w
Gujanie w 1978 roku artyści bardzo chętnie sięgają po mniej lub bardziej inspirowane
tą tragedią historie, ale rzadko udaje im się przekonująco oddać psychologię
ludzi, porzucających wszystko, aby poświęcić się jakiejś idei, propagowanej
przez charyzmatycznego guru. Chevy Stevens wyszło to znakomicie, głównie dzięki
zdolności maksymalnego utożsamienia się ze swoimi bohaterami, co czuje się na
każdej stronicy tej powieści, ale również dojrzałemu stylowi, przede wszystkim skłaniającemu
się ku drobiazgowym opisom psychiki protagonistki. To z jej perspektywy już na
początku powieści poznamy psychologię sekty i jej psychopatycznego przywódcy.
Po rozmowie z nową pacjentką, niegdyś będącą członkinią dużego centrum „Rzeka
Życia”, kierowanego przez Aarona Quinna, Nadine Lavoie fragmentarycznie
przenosi się do przeszłości. Z retrospekcji dowiadujemy się, że w okresie
dorastania spędziła kilka miesięcy w komunie Aarona wraz z nieodpowiedzialną
matką i starszym bratem Robbiem. Lekarka pamięta początki rządów Aarona i jego
agresywnego brata, Josepha. Wówczas to zaledwie dwudziestodwuletni chłopak
zdołał przekonać grupę hipisów, że ma moc uzdrawiania, kontaktowania się z
zaświatami i porozumiewania z dyktującym mu prawa Światłem. Pozornie Aaron
stworzył zagubionym duszyczkom swego rodzaju azyl od zepsutej cywilizacji w koegzystencji
z Naturą. Ale duże luki w pamięci Nadine, które oczywiście stopniowo będą „wypływać
na powierzchnię”’, świadczą o tym, że nastoletnia wówczas dziewczynka przeżyła
w komunie tak wielką traumę, że jej umysł był zmuszony zepchnąć ją w niepamięć.
Na skutek różnych wydarzeń związanych z nowoczesnym centrum Aarona Stevens, co
jakiś czas będzie przytaczać nam krótkie retrospekcje z przeszłości głównej
bohaterki, które z czasem odmalują przed nami obraz prawdziwie zdegenerowanej
jednostki, bezlitośnie manipulującej słabymi osobnikami, w celu odniesienia własnych
korzyści. Autorce obce są jakiekolwiek kompromisy. Przy kreowaniu guru „Rzeki
Życia” przekracza wszelkie granice dobrego smaku, co prawda unikając
drobiazgowych opisów jego odrażających czynów, ale na tyle dobrze je
nakreślając, aby żaden czytelnik nie miał wątpliwości, co skrywa się pod dobroduszną
maską tego degenerata. Niegdyś Aaron nie miał najmniejszych oporów, aby
perswazją i siłą wymuszać na swoich wyznawcach daleko idące posłuszeństwo,
eliminując uparte osoby nienawiścią wzbudzaną do nich u pozostałych członków
sekty. Z biegiem czasu pamięć Nadine na tyle się odblokowuje, aby popchnąć ją
do amatorskiego śledztwa, śladem ofiar obecnie szanowanego właściciela dużego
centrum uzdrawiania duchowego. Jednak brak jakichkolwiek dowodów nie pozwala
zaangażować się policji, a zaalarmowany jej posunięciami Aaron ani myśli
biernie czekać na efekty działań Nadine. Wraz z odkrywaniem kolejnych faktów o
Quinie napięcie wzrasta – chwilami Stevens osiąga prawdziwe wyżyny suspensu,
szczególnie, gdy w akcję powieści zostaje wmieszana córka Nadine.
Poza oddawaniu się śledztwu i pracy Nadine sporo czasu spędza na ulicy w
poszukiwaniu swojej dorosłej córki, Lisy. Po śmierci ojca dziewczyna uzależniła
się od twardych narkotyków i uciekła z domu, nie chcąc utrzymywać żadnych
kontaktów z matką. Teraz mieszka na ulicy, a Nadine nie wiedząc, jakie błędy
wychowawcze popełniła, pragnie jedynie skontaktować się z nią i odzyskać jej
miłość. Jak skończy Lisa oczywiście łatwo się domyślić, ale nie sposób
przewidzieć jej przeszłości, równie jeśli nie bardziej traumatycznej od
dzieciństwa jej matki. W tym aspekcie Stevens również nie idzie na żadne
kompromisy, rysując przed coraz bardziej rozszerzającymi się oczami czytelnika
prawdziwie wstrząsający obraz niewyobrażalnie skrzywdzonej dziewczyny. Nie mam
żadnych wątpliwości, że ten wątek wstrząśnie każdym, nawet najbardziej
zatwardziałym sercem.
„Pod czujnym okiem” to prawdziwie wstrząsająca powieść o charyzmatycznym potworze
w ludzkiej skórze i jego ofiarach, która chyba nikogo nie pozostawi obojętnym.
Nagromadzenie napięcia i psychologii jest tutaj tak nieznośnie ogromne, że
chwilami aż nie można uwierzyć w odwagę autorki. Naprawdę zdziwię się, jeśli
książka nie okaże się prawdziwym hitem, bo zasługuje na to, jak mało która.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
No Kobieta, udało Ci się mnie zachęcić, takie książki bardzo lubię. Co prawda sekciarskie wyczyny nie są żadną nowością, jednak emocjonująca historia, ukazująca zło w czystej postaci, to coś zdecydowanie dla mnie ;-)
OdpowiedzUsuńNazwisko pisarki już parę razy widziałam na różnych stronach, ale jakoś dłużej się przy tekstach o niej nie zatrzymywałam. Teraz widzę, że to był błąd. Na szczęście da się go naprawić, tytuł już zanotowany, będę wypatrywać tej powieści.
OdpowiedzUsuń