David Reynolds przebywa wraz z rodziną w Bogocie. Podczas ulewy mają
wypadek samochodowy. Ranna zostaje jedynie narzeczona mężczyzny, Lauren. Chociaż
przebywają z dala od cywilizacji nie muszą długo szukać schronienia. Nieopodal
miejsca kolizji natrafiają na zaniedbany dom, zamieszkały przez starszego
mężczyznę, Felipe. Po ulokowaniu nieproszonych gości w salonie właściciel i Reynolds
wychodzą po drewno. Tymczasem córka Davida, Jill i jej chłopak Ramon, zwabieni słabym
głosikiem schodzą do piwnicy. Ku swojemu przerażaniu odkrywają, że Felipe więzi
tam małą dziewczynkę. Postanawiają ją uwolnić, tym samym sprowadzając na siebie
wielkie zagrożenie.
Victor Garcia, reżyser „Gallows Hill” (znanego też pod tytułem „The Damned”)
ma już na koncie kilka horrorów, przy czym każdy z nich to zwyczajny „zapychacz
czasu” i co ważne każdy podpina się pod markę innych filmów. W omawianym
gatunku ten hiszpański twórca dotychczas kręcił jedynie sequele, tak znanych
produkcji, jak „Wysłannik piekieł”, „Dom na Przeklętym Wzgórzu” i „Lustra”. Tym
razem, dysponując wyższym budżetem, niż zwykle postawił na coś swojego i muszę
przyznać, że niezmiernie mnie zaskoczył tak wysokim poziomem. „Gallows Hill”
pierwotnie miało mieć swoją premierę w 2013 roku, ale ostatecznie trafiło na szerszy rynek
rok później (nie licząc premiery na festiwalu filmowym), tym samym stając się najlepszym tegorocznym horrorem, jaki
dotychczas widziałam.
Film od początku do końca trzyma się utartego w kinie grozy schematu,
Garcia w żadnym momencie nie stara się zaskoczyć odbiorców. Już podczas
pierwszych scen wiemy, jak to wszystko się potoczy, łącznie z finałem, który zatracił
element zaskoczenia już w prologu. Realizacyjnie i fabularnie „Gallows Hill”
przywodzi na myśl remake „Martwego zła”, ale twórcy dodają też coś od siebie, unikając
równocześnie przesady w epatowaniu scenami gore.
To wszystko pewnie zdeklasuje ten obraz w oczach poszukiwaczy jakichś mocno
oryginalnych straszaków, ale mnie brak innowacyjności w najmniejszym stopniu
nie zniechęcał. Co więcej w paru momentach złapałam się nawet na tym, że mimo,
iż wiem, do czego to wszystko zmierza i tak daję się ponieść nastrojowi, który
od początku do końca budowany jest w iście mistrzowskim stylu. Kolumbijska głusza,
w trakcie ulewy i obskurne, zawilgocone wnętrza domostwa Felipe oraz mroczna
kolorystyka obrazu stwarzają scenerię, od której wielbiciel kina grozy zapewne
nie będzie mógł oderwać oczu. Ale nie to jest największym osiągnięciem twórców
tylko zręczne manewrowanie kamerą i szybki montaż wespół z wyczuciem klimatu.
To ostatnie najlepiej widać w scenie poszukiwania odnalezionej w piwnicy
dziewczynki, Any Marii przez Lauren. Kobieta krąży po mrocznych pokojach mając
za plecami kamerę, a towarzyszy jej delikatna wręcz niesłyszalna ścieżka
dźwiękowa. Dzięki owym cichym tonom jump
scena, która następuje w kulminacji ma jeszcze większą siłę oddziaływania.
Kiedy protagoniści postanawiają uwolnić dziewczynkę obeznany z kinem grozy
doskonale zdaje sobie sprawę, jak to się dla nich skończy. I choć nie zna
dokładnych motywów postępowania jej ojca, Felipe, podskórnie czuje, że to nie
on, jak podejrzewa nasza rodzinka, jest czarnym charakterem. Kiedy już Ana Maria
wychodzi z piwnicy do długiej listy niebezpiecznych posunięć w
horrorach obok między innymi wybierania bocznych dróg i zabierania
autostopowiczów możemy sobie dopisać uwalnianie dzieci z zamknięcia. A bo nasza
zaniedbana dziewczynka nie jest tym, na kogo wygląda. Obdarzona wielkimi mocami
nie spocznie, aż nie wyeliminuje wszystkich, a efekty jej działań bardzo
przypominają te z „Martwego zła”.
Wykorzystując swoją zdolność zaglądania w umysły ludzi początkowo dziewczynka
dezorientuje swoich wrogów dekonspirowaniem ich głęboko skrywanych sekretów, z
czasem przechodząc do bardziej zdecydowanych czynów. Bardzo cieszy mnie, że
Garcia nie przesadził z efektami gore
i ingerencją komputera. Te drugie widać w momentach zaczerniania twarzy
opętanych i w moim zdaniem najlepszej scenie, rodem z „Egzorcysty”, w której
połamana kobieta wolno sunie w kierunku chłopaka, po drodze poprawiając swoją
chwiejącą się na złamanym karku głowę. Na uwagę zasługuje też mrożący krew w
żyłach, skrzeczący, gruby głos Any Marii, którym co jakiś czas się posługuje –
nie wiem, jak Was, ale mnie zawsze niepokoją byty, które posługują się takim
głosem, aż ciarki przechodzą… Krwi jest trochę więcej, ale twórcy cały czas pilnują,
aby nie zalewać nią ekranu, co zapewne skłoniłoby się w stronę groteski. I
najważniejsze: jej kolor i konsystencja jest na tyle przekonująca, aby być może
zniesmaczyć tych mniej obytych z kinem gore
odbiorców. Jak można się tego spodziewać w drugiej połowie seansu atmosfera
mrocznej tajemniczości zostanie wyparta przez większą, brutalną akcję, ale co
zaskakujące napięcie i klimat grozy pozostaną. Naprawdę, mało który reżyser
potrafi nie zatracić atmosfery w obliczu rąbanki, więc w tym aspekcie Garcia również
mocno mnie zaskoczył. Jedyne, co mnie zastanawiało to postawa Moralesa, który
znał tajemnicę Felipe i po jakimś czasie dołączył do naszych bohaterów. Twórcy
nie wyjaśnili, dlaczego na początku udawał, że nie zna angielskiego – nie wiem,
czy to ich niedopatrzenie, czy celowe, czymś usprawiedliwione zagranie.
Z obsady najbardziej wyróżnia się Peter Facinelli i Carolina Guerra. Najmniej
podobała mi się Sophia Myles, która już w „Underworld” irytowała mnie swoją „kwadratową
dykcją”, a tutaj niestety korzysta z niej jeszcze częściej. Natomiast zdecydowanie
najtrudniejsza rola przypadła w udziale małej Julietcie Salazar, z której
wywiązała się wręcz idealnie.
W roku, w którym filmowy horror sięgnął dna takie obrazy, jak „Gallows Hill”
mocno się wyróżniają. Konwencjonalny, ale za to tak znakomicie zrealizowany
straszak, zainspirowany „Martwym złem”, że aż trudno uwierzyć, iż miał swoją
premierę w bieżącym, feralnym dla gatunku roku. Jak widać Garcii wystarczyło
jedynie dać większy budżet niż dotychczas, aby pokazał, że bardzo dobrze
rozumie gatunek, w obrębie którego tak bardzo lubi się poruszać. Oby częściej obdarzano
go takim zaufaniem;)
Wow, plakat naprawdę przeraża. Film na pewno zobaczę, zapowiada się świetny horror.
OdpowiedzUsuńFilm idealny dla fanów remake'u "Martwego zła", którzy kochają horrory za powtarzalność motywów, nie szukając oryginalności. Jeśli pasujesz do tego schematu to śmiało oglądaj;)
UsuńJuż plakat wywarł na mnie ogromne wrażenie :) Zapowiada się ciekawie, w najbliższym czasie postaram się obejrzeć ^^
OdpowiedzUsuńMam chwilowo "odcięty" dostęp do nowości i bardzo żałuję, że nie widziałam jeszcze tego filmu.
OdpowiedzUsuńOglądaliśmy i przykuł naszą uwagę, trzymał w napięciu i ogółem seans na plus.
OdpowiedzUsuńSPOILER
Potem tylko zaczęłam się zastanawiać, skoro ona przeskakiwała w momencie, gdy się ją zabiło, to jak ona się znalazła w tej małej? Czy to by oznaczało, że ona zabiła tę Ines co to z nią w tej klatce była? Tylko jak, skoro była dzieckiem?
KONIEC SPOILERA
Ja niestety nie pomogę:/ Bo takie szczegóły na temat tego filmu ze łba już mi wyparowały.
Usuń