Zbiór pięciu opowiadań angielskiej pisarki, Daphne du Maurier. W takiej
formie po raz pierwszy wydany w 1971 roku, choć niektóre z tekstów zawartych w
nim były publikowane już wcześniej. W Wielkiej Brytanii zbiorek zatytułowano „Nigdy
po północy”, a w Stanach Zjednoczonych „Nie oglądaj się teraz”. W Polsce,
oczywiście, wydawcy wybrali ten drugi wariant, zapewne licząc na ciekawość
wielbicieli ekranizacji opowiadania pod tym samym tytułem, co zbiorek.
Gdybym miała najkrócej ocenić te pięć długich opowiadań to powiedziałabym,
że du Maurier stworzyła jedno arcydzieło krótkiej formy literackiej, jedną
dobrą opowiastkę, dwie średnie i jedną słabą. Zdecydowanie najlepszy tekst to „Nie oglądaj się teraz”. Nicolas Roeg w
1973 roku na jego kanwie nakręcił znakomity horror. Reżyser dosyć wiernie oddał
główną oś fabularną opowiadania, aczkolwiek nie obyło się bez kilku zmian w
pobocznych wątkach. U du Maurier małżeństwo Brytyjczyków, John i Laura, które
jakiś czas temu straciło córeczkę, chorującą na zapalenie opon mózgowych,
spędza urlop w Wenecji. Akcja zawiązuje się już na początku, podczas posiłku w
restauracji, gdzie poznają dwie podstarzałe bliźniaczki, w tym jedną niewidomą,
która utrzymuje, że jest medium i kontaktuje się z ich zmarłym dzieckiem,
towarzyszącym rodzicom na każdym kroku. Natomiast u Roega John wykonuje
zlecenie w Wenecji, gdzie przebywa też jego żona. Oboje borykają się z faktem
utonięcia córeczki, a w restauracji spotykają zwyczajne siostry, nie
bliźniaczki. To raczej kosmetyczne zmiany, ale bardziej zdecydowanie Roeg
rozwija wątki nadprzyrodzone i kryminalne, co nie jest żadnym novum - w końcu
już tak się w kinie utarło, że scenariusze filmów na podstawie opowiadań nieco
się rozbudowuje, a na kanwie długich powieści skraca. Podczas gdy Roeg, co
jakiś czas jednoznacznie sugerował obecność zmarłej córeczki Johna i Laury,
przemykającej w czerwonym płaszczu przeciwdeszczowym po mrocznych zaułkach Wenecji,
du Maurier ani razu nie dała do zrozumienia, że jej protagonistom wydaje się,
iż widzą zjawę swojego dziecka. Autorka bardziej delikatnie zasugerowała
ingerencję świata duchowego w egzystencję Johna i Laury, ograniczając ten wątek
przede wszystkim do słów medium, którym kobieta bezkrytycznie dowierza, podczas
gdy jej mąż jest wielce sceptyczny. Podobnie jest z wątkiem kryminalnym - seryjnymi
zabójstwami kobiet u Roega tak bardzo podkreślanymi, łącznie z widokiem
wyławianych z kanału ciał. Du Maurier tutaj również ogranicza się jedynie do
napomykania o tych zbrodniach, co ma na celu spotęgować aurę tajemnicy. Pozostałe
wydarzenia Roeg oddał na ekranie bardzo wiernie, łącznie ze znakomitym finałem,
ale choć rozbudowaniem fabularnym przebił pierwowzór został troszkę w tyle z
klimatem wszechobecnej tajemniczości. Oczywiście u niego ta podskórna groza też
jest mocno wyczuwalna, ale autorka pokazała, że można ją znacznie spotęgować
nie wyjawiając zbyt wiele, tak aby aż do zakończenia zręcznie manipulować
czytelnikiem. I głównie dzięki tej niebywałej nadprzyrodzonej atmosferze,
pełnej niedopowiedzeń to opowiadanie jest tak charakterystyczne. Istne
arcydzieło klimatu i konstrukcji, które nieuchronnie zmierza do zaskakującej
kulminacji!
„Radosny na
początku partnerski związek nauki z religią nieuchronnie przyniesie z czasem
rozczarowanie. Naukowcy dojdą do wniosku, a duchowni będą podzielać ich zdanie,
że ludzkie istnienie na ziemi można z łatwością poświęcić, skoro i tak człowiek
ma zapewnione życie wieczne. Począwszy od wyeliminowania ze społeczeństwa ludzi
kalekich, starych i słabych, doprowadzą do zagłady całego świata. Po co bowiem
żyć, skoro spełnienie leży gdzie indziej?”
Drugim godnym
uwagi opowiadaniem jest „Przełom”,
dotykający konwencji science fiction. Traktuje o elektryku, Stephenie
Saundersie, który przyjeżdża na stację badawczą Saxmere w Stanach Zjednoczonych,
aby dołączyć do ekipy badawczej, której przewodzi naukowiec Mac McLean, słynący
ze swoich kontrowersyjnych eksperymentów. Mężczyzna za pomocą własnoręcznie
skonstruowanego urządzenia pragnie wyizolować energię, która opuszcza ciało
człowieka w chwili jego śmierci, co ma mu umożliwić młody ochotnik chorujący na
białaczkę i chora psychicznie dziewczynka. McLean początkowo jawi się, jako
taki typowy burzyciel, stawiający swoje badania nad bezpieczeństwem ludzi, ale
z czasem główny bohater przekonuje się do jego racji. Du Maurier znakomicie
oddała tutaj problem postępującej technologii, która z czasem może postawić
istnienie ludzkości pod znakiem zapytania i to w tak oryginalnej fabule, że
właściwie nie sposób oderwać się od lektury, aż do właściwej dla tej autorki zaskakującej
końcówki.
Pierwszą
średniawką jest „Nigdy po północy”,
opowiadające o nauczycielu w brytyjskiej szkole dla chłopców Timothy’m Grey’u,
który przybywa na Kretę, aby w spokoju, w otoczeniu malowniczych scenerii
namalować kilka obrazów. Na miejscu poznaje grubiańskiego Amerykanina, Stolla i
jego bogatą żonę, którzy trudnią się czymś nielegalnym. Do swojego procederu
wciągają oczywiście Grey’a. Typowe dla du Maurier barwne opisy scenerii
początkowo mocno przyczyniają się do stworzenia całkiem zgrabnego klimatu
tajemniczości, aczkolwiek moim zdaniem autorka zaprzepaściła go wyjawieniem
tajemnicy Stollów, która to okazała się mniej niepokojąca, aniżeli wydawało się
to na początku. Podobny błąd zrobiła w drugim średniawym opowiadaniu,
zatytułowanym „Skrajny przypadek”, w
którym główna bohaterka, Shelagh Money po śmierci ojca przyjeżdża do Irlandii,
aby poznać jego przyjaciela z wojska, Nicka, z którym od lat nie utrzymywał
kontaktu. W małym miasteczku, Ballyfane dziewczyna dowiaduje się, że Nick prowadzi
pustelniczy tryb życia na Wyspie Jagnięcej nieopodal. Kiedy Shelagh wyrusza
nocą nad wodę du Maurier osiąga wyżyny w budowaniu klimatu grozy, który od tego
momentu będzie powoli ustępował miejsca mdłemu romansowi. Uczucie, jakim
Shelagh zapała do ekscentrycznego Nicka, któremu według niej wydaje się, że
nadal jest w marynarce wojennej jest potrzebne, aby podkreślić tragizm
wstrząsającego, zaskakującego finału, ale w moim mniemaniu autorka za bardzo je
rozbudowała, przez co większa część drugiej połowy tego długaśnego opowiadania
była dla mnie zwykłą stratą czasu.
I na koniec najsłabszy
tekst, zatytułowany „Droga Krzyżowa”.
Opowiada o pielgrzymce grupki Anglików, pod przewodnictwem pastora Edwarda
Babcocka do Jerozolimy. Du Maurier przeplata wątki obyczajowe, skupiające się
na relacjach międzyludzkich z suchym przewodnikiem. Nie uświadczymy tutaj tej
typowej dla autorki aury tajemnicy, za to będziemy mogli skonfrontować się z
rozwlekłymi opisami zabytków oraz interpretacji Pisma Świętego i sprawdzić, czy
nie przyśniemy – mnie prawie się to udało…
Myślę, że po „Nie
oglądaj się teraz” warto sięgnąć dla dwóch opowiadań – pozostałe można sobie
raczej odpuścić. Jako całość zbiorek wypada o wiele słabiej od „Ptaków”, ale z
drugiej strony nie ma w nich takiego arcydzieła, jak pierwsze opowiadanie
zamieszczone w niniejszej książce. Dlatego też wybór pozostawiam Wam.
Lubię twórczość tej autorki. Póki co z jej książek najbardziej podobała mi się "Rebeka". Po ten zbiór opowiadań też z chęcią sięgnę tak z ciekawości ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ta autorkę. Zetknęłam się z nią całkiem przypadkowo, a później utonęłam. Tego zbioru opowiadań nie czytałam, ale chętnie sięgnę. :)
OdpowiedzUsuń