W Phoenix w stanie Arizona płatny morderca po dwudziestoletnich
poszukiwaniach odnajduje swój cel – kobietę w podeszłym wieku, podającą się za
kogoś, kim nie jest. Zgodnie z życzeniem klienta zabójca zabiera ze sobą jej
głowę. Śledztwo prowadzi Walter Ruse, który ku swojemu zdziwieniu odkrywa, że
morderca pozbył się wszystkich fotografii swojej ofiary. Tymczasem o jej ciało
upomina się Agencja Bezpieczeństwa Narodowego. Równolegle w małym miasteczku w
Arizonie, Apache Junction, kucharz Daniel Korvitz przypadkiem zostaje wplątany
w aferę wojskową. Kiedy jego przyjaciel, pilot, odkrywa w bazie Air Force
usterkę rakiet, które nie trafiają w rosyjskie cele zostaje zamordowany.
Pragnąc odkryć tajemnicę jego śmierci Daniel łączy siły z dziennikarką, Kathy
Forbes. Razem trafiają na trop największego spisku w dziejach Stanów
Zjednoczonych.
Dwa oblicza brytyjskiego pisarza, Grahama Mastertona, zawsze mnie fascynowały.
Jego pisane bardzo prostym językiem horrory osadzone są w jednym schemacie fabularnym,
które różni jedynie forma zagrożenia, czyhającego na protagonistów. Natomiast
thrillery, które wyszły spod pióra Mastertona to absolutne przeciwieństwo
gatunku, w którym zasłynął. Misternie skonstruowane intrygi, z wykorzystaniem
szczegółowych, jakże dojrzałych opisów i całą plejadą niezwykle barwnych protagonistów
i antagonistów. Za horrorami tego autora zbytnio nie przepadam, ale jego
thrillery rzadko mnie zawodzą i „Ikon” nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. Po raz
pierwszy wydana w 1983 roku powieść, zawierająca w sobie elementy sensacji, political fiction i thrillera to jedna
wielka teoria spiskowa, idealna dla wielbicieli misternie skonstruowanych
fikcyjnych, acz chwilami jakże przekonujących międzynarodowych intryg na
najwyższych szczeblach władzy.
„Wszystko,
co uważałeś za solidną, niepodważalną rzeczywistość, każda linia polityczna,
której się trzymałeś, wszystko […] w co wierzyłeś, że jest realną prawdą… cóż,
nie jest nią. Świat jest kompletnie różny od tego, w którym wydaje ci się, że
żyjesz.”
Thrillery Grahama Mastertona mają to do siebie, że przez większą część
powieści właściwie nie wiadomo, o co chodzi. Podobnie jest w „Ikonie”. Akcja
przebiega kilkutorowo, skupiając się na paru kluczowych bohaterach, którzy
przypadkiem, bądź celowo znaleźli się w centrum największego amerykańskiego
spisku w dziejach. Typowo mastertonowską, na wskroś pozytywną postacią jest
właściciel przydrożnego baru, Daniel Korvitz, który od swojego przyjaciela,
pilota, dowiaduje się, że rakiety, którymi dysponują Siły Powietrzne Stanów
Zjednoczonych nie trafiają w radzieckie cele. Sprawa staje się tym bardziej
podejrzana, kiedy jego znajomy, po odkryciu tego niepokojącego faktu, zostaje
zamordowany na terenie bazy. Daniel, jak to zwykle w thrillerach Mastertona
bywa przez swoją ciekawość zostanie wciągnięty do śmiertelnie niebezpiecznej
rozgrywki pomiędzy dwoma najpotężniejszymi państwami na świecie. Tymczasem w
Phoenix szef policji Walter Ruse dostanie sprawę zamordowania kobiety w
podeszłym wieku, którą znaleziono w jej domu bez głowy. Z jakiegoś niezrozumiałego
dla niego powodu jej ciałem jest bardzo zainteresowana Agencja Bezpieczeństwa
Narodowego. A policjant wkrótce na własnej skórze przekona się, do czego zdolni
są ludzie reprezentujący rząd Stanów Zjednoczonych, aby tylko dostać to, czego
pragną. Pierwsza zdekonspiruje ich miejscowa dziennikarka, arogancka Kathy
Forbes, która przypadkiem odkryje prawdę o śmierci aktorki, Marilyn Monroe i
polityce Johna F. Kennedy’ego. Nie sposób jest bez pomocy autora połączyć tych
wszystkich wątków w jedną spójną całość, a kiedy Masterton wreszcie to czyni,
malując przed oczami czytelnika zakrojoną na szeroką skalę, zaskakującą i
niepokojącą intrygę można jedynie być pod wrażeniem jego dbałości o szczegóły i
rzadko spotykanej pomysłowości.
Z całej plejady postaci, które odgrywają jakąś rolę w spisku skonstruowanym
przez Grahama Mastertona najbardziej urzekli mnie Sekretarz Stanu, Tytus
Alexander i jego żona Nadine. Głównie z powodu ich ambiwalentnej
charakterologii – naprawdę nie sposób jest jednoznacznie ocenić, czy stoją po
stronie dobra, czy zła, dzięki czemu są zdecydowanie najbardziej przekonującymi
bohaterami. Tytus to prawicowy polityk, który nie cofnie się przed niczym, aby
zatrzymać projekt prezydenta, polegający na przerwaniu nuklearnego zbrojenia
przez Stany Zjednoczone, co w efekcie postawi państwo na straconej pozycji w
starciu ze Związkiem Radzieckim. Człowiek Tytusa, Joe Jasper odnajduje
prostytutkę, która udokumentowała swój perwersyjny stosunek z prezydentem. Plan
jest prosty - zapewnić bezpieczeństwo dziewczynie i zaszantażować głowę
państwa, wymuszając na niej zaniechanie projektu, który rozbroi Stany Zjednoczone.
Żonie Tytusa, która przez swoje pacyfistyczne poglądy jest jego całkowitym
przeciwieństwem, przypada w udziale rola strażniczki prostytutki, z którą
szybko zawiązuje romans. Kiedy na jaw wyjdzie już cała zakrojona na szeroką
skalę konspiracja, początkowo czarne charaktery, jakimi są Alexandrowie,
nabiorą bardziej niejednoznacznych cech, co znacznie urozmaici ich niemałą rolę
w tej powieści.
„Ikon” to taka typowo spiskowa historia, od której ciężko się oderwać
głównie przez liczne zwroty akcji, znakomite sylwetki bohaterów i spójny,
dopracowany w najdrobniejszych szczegółach pomysł. Pilnowanie tak wielu wątków
równocześnie i co więcej odnalezienie luk, które zgrabnie łączą je w jedną
całość jest niemałym osiągnięciem, ale kto jak nie Graham Masterton mógł w tak
doskonałym stylu tego dokonać? Naprawdę szczerze polecam wielbicielom thrillerów
politycznych, którzy szukają mocno trzymającej w napięciu, nieprzewidywalnej
historii o wewnątrzpaństwowym starciu dwóch najpotężniejszych krajów na
świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz