niedziela, 19 października 2014

Nelson DeMille „Córka generała”


Major, Paul Brenner, pracuje w wydziale dochodzeń kryminalnych (CID) zajmującym się przestępstwami w amerykańskim wojsku. Obecnie stacjonuje w Forcie Hadley, dowodzonym przez generała Campbella. Pewnego ranka dostaje wezwanie od pułkownika żandarmerii, Billa Kenta, na strzelnicę. Na miejscu zastaje nagie ciało córki generała, kapitan Ann Campbell, przykute do ziemi za pomocą śledzi od namiotu i linki. Brenner dostaje tę sprawę, a pomóc ma mu była kochanka, psycholog Cynthia Sunhill. Oboje szybko odkrywają, że ofiara prowadziła na terenie fortu swego rodzaju wojnę psychologiczną, sypiając z prawie każdym żonatym żołnierzem wyższym stopniem z otoczenia swojego ojca, aby zemścić się na nim za jakieś dawne przewinienia. Brenner i Sunhill ufają, że jedynie rekonstrukcja rozwiązłego życia Ann i tragedii, jaka ją spotkała w przeszłości pozwoli im dotrzeć do jej mordercy.

Wydana po raz pierwszy w 1992 roku pierwsza powieść Nelsona DeMille’a o Paulu Brennerze (do dzisiaj ukazały się jeszcze dwie książki z tym bohaterem), którą w 1999 roku Simon West przeniósł na ekran. Adaptacja „Córki generała” z Johnem Travoltą w roli głównej to jeden z moich ulubionych kryminałów – jeden z nielicznych filmów utrzymujących mnie przez cały seans w napięciu, a w kulminacyjnym momencie niezmiennie wyciskający mi łzy z oczu. Choć główny wątek jest identyczny, książka obfituje w więcej szczegółów dochodzenia Brennera i Sunhill. Poza tym niektóre wątki w adaptacji zostały dodane, a inne mocno zmodyfikowane. Ale chociaż scenarzyści jedynie w zarysie czerpali z dzieła DeMille’a w ogóle nie umniejsza to mojej sympatii do arcydzieła (tak, nie boję się użyć tego słowa) Simona Westa.

„Kiedy odrzuci się emocje i namiętności, wszystkie zbrodnie i zbrodnicze zachowania rodzą się w mózgu. Tam mają swój zaczątek; wezwanie do popełnienia każdego uczynku przychodzi właśnie stamtąd, a ukrycie czynu nagannego również zajmuje cały umysł zbrodniarza.”

Skoro luźną adaptację „Córki generała” podsumowuję tak wielkimi słowami książkę wypadałoby mi wynosić na ołtarze, bo jeśli koniecznie miałabym porównać ją do tej filmowej perełki musiałabym przyznać jej wyższość. Narratorem jest major z CID, Paul Brenner, przy kreacji którego DeMille osiągnął prawdziwe wyżyny. Czytałam już kilka powieści tego autora z innymi postaciami, ale jak dotąd żadna nie wzbudziła we mnie takiej sympatii, jak Brenner. Jego błyskotliwe, acz mocno pesymistyczne obserwacje, specyficzne poczucie humoru, cynizm i przede wszystkim udawany narcyzm oraz autoironia, przebijająca w wielu wypowiedziach dają nam obraz człowieka mającego duży dystans do siebie i nieobawiającego się konsekwencji swojego lekkodusznego traktowania żołnierzy wyższych stopniem. Brenner całkowicie poświęca się sprawie, nie dbając o własne korzyści i nie ulegając szantażom. Jedyne ustępstwa, na jakie jest gotowy to tuszowanie dowodów dla dobra armii, co świadczy zarówno o oddaniu dla zawodu, jak i ukrytej gdzieś głęboko bezwzględności. Partnerująca mu psycholog i była kochanka, Cynthia Sunhill jest do niego bardzo podobna, szczególnie widać to na początku powieści, kiedy to nieustannie przerzucają się celnymi złośliwościami, udowadniając, że DeMille jak mało kto potrafi konstruować barwne cyniczne, ale też humorystyczne dialogi. W dalszej części lektury, kiedy już Brenner i Sunhill „zakopią topór wojenny” i na nowo zaczną pałać do siebie sympatią kobieta niestety usunie się na dalszy plan, pełniąc rolę tła dla męskiego bohatera.

„Czasami staję w zdumieniu, jak wielka jest siła seksu i jak wielu ludzi gotowych jest zaryzykować honor, majątek, a nawet życie – za godzinę między dwoma udami.”

Mimo, że akcja „Córki generała” rozgrywa się w Forcie Hadley, w realiach wojskowych DeMille tylko ogólnikowo dotyka egzystencji w armii i to prawie wyłącznie w samych negatywach. Delikatne poruszanie problematyki życia w wojsku i regulaminu jest nieodzowne dla wyjaśnienia odmiennych niż u cywilów procederów śledztwa, ale autor nie przynudza nudną etykietą i charakterem działań woskowych, najbardziej skupiając się na dochodzeniu. A to obfituje w multum zwrotów akcji, które wzbudziły moją sympatię do ofiary. Po przeszukaniu domu kapitan Ann Campbell, Paul i Cynthia uświadamiają sobie, że pod płaszczykiem nieskazitelności i profesjonalizmu ukrywała drugie, prywatne „ja”. Kobieta regularnie sypiała z mniej więcej trzydziestoma wyższymi stopniem, żonatymi żołnierzami, z otoczenia swojego ojca, generała. Na tych spotkaniach w jej piwnicy całkowicie dostosowywała się do preferencji partnerów, pozwalając im robić ze swoim ciałem, wszystko, czego zapragną i fotografując ich „sesje”. W toku dochodzenia wychodzi na jaw, że Ann nie była typową nimfomanką, że czerpiąc ze swojego wykształcenia z dziedziny psychologii prowadziła szeroko zakrojoną wojnę ze swoim znienawidzonym ojcem. Jej partnerzy byli jedynie „mięsem armatnim”, zmanipulowanymi głupcami, którzy byli gotowi zdeptać swój honor i dobre imię dla kilku chwil w jej towarzystwie. DeMille całkiem przewrotnie dotyka tutaj tematyki równouprawnienia w armii, odcinając się od znanego problemu molestowania kobiet i przedstawiając mężczyzn w roli ofiar, ale nie niewinnych. DeMille mocno feministycznie zaznacza, że przygodni partnerzy Ann, których bez skrupułów wykorzystywała do swoich własnych celów byli również ofiarami własnych autodestrukcyjnych żądz. Nie potrafili jej odmówić, myśląc jedynie o zaspokojeniu swoich pragnień i tym samym nie należy ich żałować. Tak to odebrałam, choć mogłam niewłaściwie zinterpretować zamysł DeMille’a. A żeby było jeszcze ciekawiej wyczułam gdzieś między słowami ogromną sympatię autora do tej silnej, inteligentnej femme fatale, która niszczyła reputację wyższych stopniem żołnierzy. Brenner i Sunhill od początku pałają do niej uczuciem, a dzięki ich utożsamieniu się z panią kapitan łatwo było mi zrozumieć jej kontrowersyjne poczynania i (kurczę) również wpaść w zachwyt nad jej osobą.

„W porównaniu ze wstydem śmierć jest niczym.”

Śledztwo, jak na rasowy kryminał przystało podąża znanym torem. Nie dysponując zbyt wieloma dowodami rzeczowymi i świadkami Brenner i Sunhill są zmuszeni poruszać się po omacku, przepytując prawie każdego, kto mógł mieć motyw zamordowania Ann. Piszę „prawie”, bo śledczy mają ograniczony czas, bowiem wkrótce będą musieli przekazać sprawę FBI, a ofiara sypiała z tak wieloma mężczyznami, że potencjalnych podejrzanych jest kilkadziesiąt. Techniki dochodzenia do prawdy w wydaniu Brennera są proste – męczy świadków dopóty, dopóki się nie przyznają. W dochodzeniu pomaga mu znajomość psychologii Sunhill, która po reakcjach przesłuchiwanych potrafi wydedukować, czy coś ukrywają. Ponadto nasi śledczy sporo czasu spędzają na miejscu zbrodni rekonstruując wydarzenia z nocy, w której uduszono kapitan Campbell. Wielokrotne powtarzanie przez nich prawdopodobnego przebiegu wypadków wkrótce skutecznie wbiło mi w pamięć odpowiedzi na „kiedy?”, „gdzie?” i „co?”, ale odzewy na „kto?” i „dlaczego?” w zamyśle autora długo jeszcze miały pozostać tajemnicą. To pierwsze szybko przewidziałam, ponieważ DeMille niestety nie potrafi skutecznie wywodzić czytelnika w pole, podrzucając mylne tropy, a odpowiedź na to drugie pytanie znałam już z filmu. Brenner i Sunhill z czasem dochodzą do wniosku, że kluczem do rozwiązania zagadki są wydarzenia sprzed dziesięciu lat, że coś strasznego miało miejsce, kiedy Ann przebywała na studiach w West Point. Jakieś traumatyczne wydarzenie, które rzutowało na całą jej dorosłą egzystencję i które wzbudziło w niej tak wielką nienawiść do ojca. Źródło, z którego Paul i Cynthia dowiadują się o tej wstrząsającej, zmuszającej do płaczu historii jest inne niż w filmie, ale robi równie przygnębiające wrażenie, co w adaptacji. Zarówno pod kątem tragedii niewinnej dziewczyny, jak i bezwzględności otaczającego ją świata, w którym rządzą układy i pragnienie wybielania się przed opinią publiczną.

„Córka generała” to kryminał, który gra na emocjach czytelnika. DeMille tak mocno skupia się na bohaterach i ofierze oraz ludzkim okrucieństwie, że w najmniejszym stopniu nie przystaje do typowego schematu literatury kryminalnej. Nie uświadczymy tutaj suchych relacji z dochodzenia, czy oklepanych dialogów. Sięgając po „Córkę generała” skonfrontujemy się z prawdziwie przygnębiającą historią, pełną cynicznych obserwacji świata i błyskotliwego czarnego humoru. Cóż, DeMille przeszedł tutaj samego siebie, dając mi lekturę, o której długo nie zapomnę – zresztą podobnie, jak o jej filmowej wersji.

Cytaty z książki w tłumaczeniu Doroty Malinowskiej-Grupińskiej z wydania Albatrosa

3 komentarze:

  1. Oglądałam film i bardzo mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka bardzo mi się podobała, film, jak zwykle, mniej. Historia książkowej Ann Campbell niesamowicie mnie zasmuciła. Wg mnie w filmie nie ukazano całości tragizmu tej postaci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Film widziałam, ale książki niestety nie czytałam, ale po przeczytaniu twojej opinii koniecznie muszę to nadrobić. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń