czwartek, 2 lipca 2015

„Bound to Vengeance” (2015)


Eve jest przetrzymywana w piwnicy stojącego z dala od cywilizacji domu. Pożywienie przynosi jej Phil, należący do szajki zajmującej się handlem żywym towarem. Pomimo skrajnego wycieńczenia Eve pewnego wieczora udaje się przechytrzyć swojego oprawcę. Wydostaje się z więzów i przeszukując dom odkrywa zdjęcia innych dziewczyn przetrzymywanych gdzieś wbrew ich woli. Przemocą zmusza Phila do doprowadzenia jej do pozostałych ofiar. Eve pragnie zwrócić im wolność, ale przedtem będzie musiała stoczyć walkę z innymi handlarzami.

„Bound to Vengeance” (inny tytuł: „Reversal”) jest pierwszym anglojęzycznym pełnometrażowym filmem Jose Manuela Cravioto. Wcześniej nakręcił kilka shortów, dokumentów i jedną hiszpańskojęzyczną pełnometrażową produkcję na podstawie własnego scenariusza, zatytułowaną „El Mas Buscado”. „Bound to Vengeance” oficjalnie sklasyfikowano, jako hybrydę horroru i thrillera, choć raczej próżno szukać w tym obrazie elementów tożsamych dla tego pierwszego gatunku. Scenarzysta, Rock Shaink Jr., konstruując fabułę czerpał z konwencji rape and revenge, podgatunku kina exploitation, ale forma przekazu jest zbyt delikatna, żeby można było uznać ten film za pełnoprawnego reprezentanta niniejszego nurtu.

Tak zwany handel żywym towarem to wdzięczny temat dla twórców skrajnie brutalnych horrorów. Wydawać by się mogło, że już samo porwanie się na taką problematykę uwarunkuje powstanie skrajnie brutalnego obrazu, przepełnionego upodleniem i ludzkim zezwierzęceniem. Nic bardziej mylnego, co udowodnił „Bound to Vengeance”. Największą przywarą tego filmu jest w pewnym sensie rozproszony scenariusz, niewykorzystujący w pełni potencjału drzemiącego w głównej osi fabularnej. Pewnie zdając sobie sprawę z dotychczasowego maksymalnego wyeksploatowania nurtu rape and revenge przez innych twórców, dostrzegając jego ciasne ramy znacząco ograniczające swobodę ruchu, Shaink jakby na przekór postanowił nieco odejść od typowej konstrukcji tego rodzaju produkcji. Nie mamy tutaj zwyczajowego zapisu brutalnego gwałtu i krwawej zemsty na oprawcach – te motywy oczywiście odgrywają w „Bound to Vengeance” pewną rolę, ale główny wątek zasadza się na troszkę innej koncepcji. Główną bohaterkę, Eve (bardzo autentycznie wykreowaną przez Tinę Ivlev) pierwszy raz widzimy na amatorskich, retrospekcyjnych nagraniach, którymi w dalszych partiach filmu twórcy sporadycznie będą przerywać bieg akcji. Nakręcony z ręki materiał ma przybliżyć widzom wydarzenia poprzedzające porwanie, uświadomić, że dziewczyna wpadła w sidła handlarzy żywym towarem podczas wakacyjnej podróży po Europie w towarzystwie swojego chłopaka, Ronniego. Po tym krótkim, sielankowym wstępie kamera „ucieka” w teraźniejszość – do brudnej piwnicy, w której jest przetrzymywana główna, skrajnie wyczerpana bohaterka. Jej oprawca, Phil, przyrządza jej zupę i kiedy już myślimy, że dalsze sceny skoncentrują się na maltretowaniu jej sponiewieranego ciała, Eve nagle wydostaje się z pułapki i krępuje porywacza. Role odwracają się już na początku (ofiara staje się oprawcą), nie jak w typowych filmach spod znaku rape and revenge gdzieś w połowie seansu, a sama akcja ostro skręca w stronę road movie. Podczas długiego pobytu w piwnicy stojącego na pustkowiu domu w Eve zaszła drastyczna metamorfoza. Z przerażonej, zagubionej dziewczyny przeobraziła się w zdeterminowaną, twardą heroinę, gotową uczynić absolutnie wszystko, aby ocalić pozostałe, więzione młode kobiety. Choć Eve kierują altruistyczne pobudki nie sposób nie zauważyć w jej osobowości cech tzw. Efektu Lucyfera, wszak dziewczyna nie decyduje się zawiadomić policji o swoim położeniu tylko wziąć sprawy w swoje ręce. Wykorzystać okaleczonego Phila, aby dostać się do pozostałych ofiar i wyeliminować każdego jego kompana, który stanie jej na drodze. Eve, co prawda nie jest klasyczną mścicielką nurtu rape and revenge, nie podąża śladami swoich oprawców, ale nie waha się zastrzelić ich podczas pierwszej sprzyjającej okazji.

Inwencja Shainka nieco modyfikująca skostniały podgatunek rape and revenge początkowo natchnęła mnie nadzieją na prawdziwie nowatorski, unikatowy obraz, wymykający się wszelkim klasyfikacjom. Przemieszanie tego nurtu kina exploitation z filmem drogi oraz nietypowa charakterystyka głównej bohaterki obiecywały naprawdę nietuzinkowe, innowacyjne widowisko, ale niestety twórcy zaprzepaścili potencjał doprawdy nudnawą akcją. Podczas swojej nietypowej podróży Eve napotyka zniewolone kobiety prezentujące różnorodne typy ofiar. Jedna jest tak przerażona, że po uwolnieniu w popłochu ucieka od swojej wybawicielki (nadziewając się na coś w ogrodzie, co tak na marginesie jest jedynym godnym uwagi umiarkowanie krwawym ujęciem w tym filmie), druga dotknięta syndromem sztokholmskim woli zabić Eve niż pozwolić, aby zajęła jej miejsce w niewoli, trzecią natomiast kieruje czysta wściekłość, wymierzona w porywaczy. Twórcy zauważalnie pragnęli sportretować różne procesy zmian zachodzących w umysłach maltretowanych, gwałconych kobiet, ale podobnie, jak pozostałe wątki „Bound to Vengeance” przedstawili ten problem w mocno okrojonym, pobieżnym stylu. Taka koncepcja nie pozwoliła należycie wczuć się w sytuację ofiar, a co za tym idzie nie zapewniła mi poczucia dyskomfortu, tak ważnego dla tego nurtu. Do zablokowania tego rodzaju niewygodnych emocji znacząco przyczyniła się forma przekazu „Bound to Vengeance” bardziej przystająca do thrillera, aniżeli exploitation. Oprócz brudnych ciał ofiar oraz opowieści o sprzedawaniu i gwałceniu kobiet nie odnajdziemy tutaj ciężkiej, odstręczającej aury upodlenia – możemy sobie wiele dopowiedzieć, wyobrazić, ale Cravioto niestety wzdragał się sportretować to wprost. Podobne tchórzostwo zauważyłam w scenach mordów. Pistolet, jako jedyne narzędzie mordu dzierżone przez Eve właściwie wyklucza wszelką innowacyjność w eliminacji handlarzy żywym towarem, co więcej choć krwi troszkę się leje, Cravioto zrezygnował z „pornograficznych” zbliżeń na odniesione rany a la torture porn. Przeciwnicy maksymalnie krwawych, wynaturzonych filmów zapewne będą zadowoleni z takiego rozwiązania, mnie natomiast mocno irytowało, a z czasem zwyczajnie nużyło. Tym bardziej, że jeden ze zwrotów akcji, mający miejsce tuż przed finałem bez trudu przewidziałam (scenarzysta nawet nie starał się go ukrywać). Drugi jest już dużo lepszy, a i samo zamknięcie tej historii rozbudza niewygodne emocje. Szkoda tylko, że Cravioto zdobył się na odwagę dopiero na koniec, bo wszystko co prezentuje wcześniej raczej nie ma szans zaszokować stałych widzów krwawego kina.

Podejrzewam, że „Bound to Vengeance” ma szansę dostarczyć, jakichś silniejszych emocji widzom mniej zaznajomionym z exploitation. Wielbiciele nurtu rape and revenge mogą natomiast docenić próbę wyswobodzenia scenariusza z ciasnych ram gatunku, ale raczej wątpię, żeby dostrzegli w tej produkcji coś więcej. Wszak klimatu upodlenia i odstręczających scen mordów w tym konkretnym obrazie nie uświadczymy, zniechęcić może również mało wciągająca fabuła podana bardziej w formie thrillera, aniżeli horroru. Można było z tego zrobić zapadające w pamięć, wynaturzone widowisko, ale Cravioto niestety zauważalnie nie należy do tego rodzaju bezkompromisowych, śmiałych reżyserów. Jest bardziej wycofany, co uwidacznia się w formie „Bound to Vengeance”.

5 komentarzy:

  1. Wszystkim zwolennikom klimatu upodlenia i odstręczających scen mordów (w tym jak rozumiem i autorowi powyższego tekstu) mówię: idźcie się kurwa leczyć, albo najlepiej skoczcie z 10 piętra na główkę, to będzie dopiero adrenalina... Ok trochę mnie poniosło, ale do psychiatry to chyba trzeba pójść, jak się ma takie skłonności...

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze jedno: jak rozumiem intencje reżysera chciał zachować człowieczeństwo ofiar. Krzywda a potem zemsta nie zmienia je w potwora (choć niektórym może się to zdarzać też, tak ogromne to cierpienie). I ty siebie nazywasz "pacyfistką"? Sory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie w potwora. Na skutek taumatycznych przeżyć Eve zamienia się w morderczynię. Kierują nią altruistyczne pobudki (napisałam to w recenzji), ale to nie zmiania faktu, że wesoła, nieszkodliwa dziewczyna przez to co jej zrobili stała się zdolna do morderstwa. Nie potępiam jej, stwierdzam tylko fakt.
      U psychiatry byłam, ale nic nie stwierdził:/

      Usuń
    2. A czego ty spodziewasz się po tak zwanych "pacyfistach" ?
      W czasach zimnej wojny osłabiali zachodni świat w konflikcie z komunizmem. A teraz ważniejszy dla nich żuczek czy pies niż człowiek. Czołgi są drogie i niszczą majątek korporacji. A na aborcji i eutanazji jeszcze zarobek jest.
      Nie czytałeś na filmwebie wypowiedzi że żal komuś bo w horrorze zginęło zwierzę i ma nadzieję że chyba nie naprawdę.
      Przyłączam się do tezy że fascynowanie się filmami w których szaleńcy, psychopaci mordują się ludzi i pisze się o tym elokwentnym językiem jakby blog dotyczył haftowania serwetek budzi u mnie dziwne uczucia i nadaje się na temat horroru.
      Jednemu psychiatrze bym nie wierzył. Może on sam jest fanem patologii w filmach. Lekarze dzisiaj często są nierzetelni i mało wnikliwi. Naprawdę radzę odwiedzić jeszcze innego. Mój znajomy zawsze idzie do dwóch , trzech.

      Usuń
    3. "budzi u mnie dziwne uczucia i nadaje się na temat horroru"

      Więc może to ty powinieneś skorzystać ze swojej rady, bo spędzanie tyle czasu na blogu, który dostarcza ci takich cierpień jest co najmniej zastanawiające...

      Usuń