Eve jest przetrzymywana w piwnicy stojącego z dala od cywilizacji domu. Pożywienie
przynosi jej Phil, należący do szajki zajmującej się handlem żywym towarem. Pomimo
skrajnego wycieńczenia Eve pewnego wieczora udaje się przechytrzyć swojego
oprawcę. Wydostaje się z więzów i przeszukując dom odkrywa zdjęcia innych
dziewczyn przetrzymywanych gdzieś wbrew ich woli. Przemocą zmusza Phila do
doprowadzenia jej do pozostałych ofiar. Eve pragnie zwrócić im wolność, ale
przedtem będzie musiała stoczyć walkę z innymi handlarzami.
„Bound to Vengeance” (inny tytuł: „Reversal”) jest pierwszym anglojęzycznym
pełnometrażowym filmem Jose Manuela Cravioto. Wcześniej nakręcił kilka shortów,
dokumentów i jedną hiszpańskojęzyczną pełnometrażową produkcję na podstawie
własnego scenariusza, zatytułowaną „El Mas Buscado”. „Bound to Vengeance” oficjalnie
sklasyfikowano, jako hybrydę horroru i thrillera, choć raczej próżno szukać w
tym obrazie elementów tożsamych dla tego pierwszego gatunku. Scenarzysta, Rock
Shaink Jr., konstruując fabułę czerpał z konwencji rape and revenge, podgatunku kina exploitation, ale forma przekazu jest zbyt delikatna, żeby można
było uznać ten film za pełnoprawnego reprezentanta niniejszego nurtu.
Tak zwany handel żywym towarem to wdzięczny temat dla twórców skrajnie
brutalnych horrorów. Wydawać by się mogło, że już samo porwanie się na taką
problematykę uwarunkuje powstanie skrajnie brutalnego obrazu, przepełnionego
upodleniem i ludzkim zezwierzęceniem. Nic bardziej mylnego, co udowodnił „Bound
to Vengeance”. Największą przywarą tego filmu jest w pewnym sensie rozproszony
scenariusz, niewykorzystujący w pełni potencjału drzemiącego w głównej osi
fabularnej. Pewnie zdając sobie sprawę z dotychczasowego maksymalnego wyeksploatowania
nurtu rape and revenge przez innych twórców,
dostrzegając jego ciasne ramy znacząco ograniczające swobodę ruchu, Shaink
jakby na przekór postanowił nieco odejść od typowej konstrukcji tego rodzaju
produkcji. Nie mamy tutaj zwyczajowego zapisu brutalnego gwałtu i krwawej zemsty
na oprawcach – te motywy oczywiście odgrywają w „Bound to Vengeance” pewną
rolę, ale główny wątek zasadza się na troszkę innej koncepcji. Główną
bohaterkę, Eve (bardzo autentycznie wykreowaną przez Tinę Ivlev) pierwszy raz
widzimy na amatorskich, retrospekcyjnych nagraniach, którymi w dalszych
partiach filmu twórcy sporadycznie będą przerywać bieg akcji. Nakręcony z ręki
materiał ma przybliżyć widzom wydarzenia poprzedzające porwanie, uświadomić, że
dziewczyna wpadła w sidła handlarzy żywym towarem podczas wakacyjnej podróży po
Europie w towarzystwie swojego chłopaka, Ronniego. Po tym krótkim, sielankowym
wstępie kamera „ucieka” w teraźniejszość – do brudnej piwnicy, w której jest
przetrzymywana główna, skrajnie wyczerpana bohaterka. Jej oprawca, Phil,
przyrządza jej zupę i kiedy już myślimy, że dalsze sceny skoncentrują się na
maltretowaniu jej sponiewieranego ciała, Eve nagle wydostaje się z pułapki i
krępuje porywacza. Role odwracają się już na początku (ofiara staje się
oprawcą), nie jak w typowych filmach spod znaku rape and revenge gdzieś w połowie seansu, a sama akcja ostro skręca
w stronę road movie. Podczas długiego
pobytu w piwnicy stojącego na pustkowiu domu w Eve zaszła drastyczna metamorfoza.
Z przerażonej, zagubionej dziewczyny przeobraziła się w zdeterminowaną, twardą heroinę,
gotową uczynić absolutnie wszystko, aby ocalić pozostałe, więzione młode kobiety.
Choć Eve kierują altruistyczne pobudki nie sposób nie zauważyć w jej osobowości
cech tzw. Efektu Lucyfera, wszak dziewczyna nie decyduje się zawiadomić policji
o swoim położeniu tylko wziąć sprawy w swoje ręce. Wykorzystać okaleczonego
Phila, aby dostać się do pozostałych ofiar i wyeliminować każdego jego kompana,
który stanie jej na drodze. Eve, co prawda nie jest klasyczną mścicielką nurtu rape and revenge, nie podąża śladami
swoich oprawców, ale nie waha się zastrzelić ich podczas pierwszej sprzyjającej
okazji.
Inwencja Shainka nieco modyfikująca skostniały podgatunek rape and revenge początkowo natchnęła
mnie nadzieją na prawdziwie nowatorski, unikatowy obraz, wymykający się
wszelkim klasyfikacjom. Przemieszanie tego nurtu kina exploitation z filmem drogi oraz nietypowa charakterystyka głównej
bohaterki obiecywały naprawdę nietuzinkowe, innowacyjne widowisko, ale niestety
twórcy zaprzepaścili potencjał doprawdy nudnawą akcją. Podczas swojej nietypowej
podróży Eve napotyka zniewolone kobiety prezentujące różnorodne typy ofiar.
Jedna jest tak przerażona, że po uwolnieniu w popłochu ucieka od swojej wybawicielki
(nadziewając się na coś w ogrodzie, co tak na marginesie jest jedynym godnym uwagi
umiarkowanie krwawym ujęciem w tym filmie), druga dotknięta syndromem
sztokholmskim woli zabić Eve niż pozwolić, aby zajęła jej miejsce w niewoli,
trzecią natomiast kieruje czysta wściekłość, wymierzona w porywaczy. Twórcy
zauważalnie pragnęli sportretować różne procesy zmian zachodzących w umysłach
maltretowanych, gwałconych kobiet, ale podobnie, jak pozostałe wątki „Bound to
Vengeance” przedstawili ten problem w mocno okrojonym, pobieżnym stylu. Taka
koncepcja nie pozwoliła należycie wczuć się w sytuację ofiar, a co za tym idzie
nie zapewniła mi poczucia dyskomfortu, tak ważnego dla tego nurtu. Do
zablokowania tego rodzaju niewygodnych emocji znacząco przyczyniła się forma
przekazu „Bound to Vengeance” bardziej przystająca do thrillera, aniżeli exploitation. Oprócz brudnych ciał ofiar
oraz opowieści o sprzedawaniu i gwałceniu kobiet nie odnajdziemy tutaj
ciężkiej, odstręczającej aury upodlenia – możemy sobie wiele dopowiedzieć,
wyobrazić, ale Cravioto niestety wzdragał się sportretować to wprost. Podobne
tchórzostwo zauważyłam w scenach mordów. Pistolet, jako jedyne narzędzie mordu
dzierżone przez Eve właściwie wyklucza wszelką innowacyjność w eliminacji
handlarzy żywym towarem, co więcej choć krwi troszkę się leje, Cravioto
zrezygnował z „pornograficznych” zbliżeń na odniesione rany a la torture porn. Przeciwnicy maksymalnie
krwawych, wynaturzonych filmów zapewne będą zadowoleni z takiego rozwiązania, mnie
natomiast mocno irytowało, a z czasem zwyczajnie nużyło. Tym bardziej, że jeden
ze zwrotów akcji, mający miejsce tuż przed finałem bez trudu przewidziałam
(scenarzysta nawet nie starał się go ukrywać). Drugi jest już dużo lepszy, a i
samo zamknięcie tej historii rozbudza niewygodne emocje. Szkoda tylko, że
Cravioto zdobył się na odwagę dopiero na koniec, bo wszystko co prezentuje
wcześniej raczej nie ma szans zaszokować stałych widzów krwawego kina.
Podejrzewam, że „Bound to Vengeance” ma szansę dostarczyć, jakichś
silniejszych emocji widzom mniej zaznajomionym z exploitation. Wielbiciele nurtu rape
and revenge mogą natomiast docenić próbę wyswobodzenia scenariusza z
ciasnych ram gatunku, ale raczej wątpię, żeby dostrzegli w tej produkcji coś
więcej. Wszak klimatu upodlenia i odstręczających scen mordów w tym konkretnym
obrazie nie uświadczymy, zniechęcić może również mało wciągająca fabuła podana
bardziej w formie thrillera, aniżeli horroru. Można było z tego zrobić
zapadające w pamięć, wynaturzone widowisko, ale Cravioto niestety zauważalnie
nie należy do tego rodzaju bezkompromisowych, śmiałych reżyserów. Jest bardziej
wycofany, co uwidacznia się w formie „Bound to Vengeance”.
Wszystkim zwolennikom klimatu upodlenia i odstręczających scen mordów (w tym jak rozumiem i autorowi powyższego tekstu) mówię: idźcie się kurwa leczyć, albo najlepiej skoczcie z 10 piętra na główkę, to będzie dopiero adrenalina... Ok trochę mnie poniosło, ale do psychiatry to chyba trzeba pójść, jak się ma takie skłonności...
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno: jak rozumiem intencje reżysera chciał zachować człowieczeństwo ofiar. Krzywda a potem zemsta nie zmienia je w potwora (choć niektórym może się to zdarzać też, tak ogromne to cierpienie). I ty siebie nazywasz "pacyfistką"? Sory.
OdpowiedzUsuńNie w potwora. Na skutek taumatycznych przeżyć Eve zamienia się w morderczynię. Kierują nią altruistyczne pobudki (napisałam to w recenzji), ale to nie zmiania faktu, że wesoła, nieszkodliwa dziewczyna przez to co jej zrobili stała się zdolna do morderstwa. Nie potępiam jej, stwierdzam tylko fakt.
UsuńU psychiatry byłam, ale nic nie stwierdził:/
A czego ty spodziewasz się po tak zwanych "pacyfistach" ?
UsuńW czasach zimnej wojny osłabiali zachodni świat w konflikcie z komunizmem. A teraz ważniejszy dla nich żuczek czy pies niż człowiek. Czołgi są drogie i niszczą majątek korporacji. A na aborcji i eutanazji jeszcze zarobek jest.
Nie czytałeś na filmwebie wypowiedzi że żal komuś bo w horrorze zginęło zwierzę i ma nadzieję że chyba nie naprawdę.
Przyłączam się do tezy że fascynowanie się filmami w których szaleńcy, psychopaci mordują się ludzi i pisze się o tym elokwentnym językiem jakby blog dotyczył haftowania serwetek budzi u mnie dziwne uczucia i nadaje się na temat horroru.
Jednemu psychiatrze bym nie wierzył. Może on sam jest fanem patologii w filmach. Lekarze dzisiaj często są nierzetelni i mało wnikliwi. Naprawdę radzę odwiedzić jeszcze innego. Mój znajomy zawsze idzie do dwóch , trzech.
"budzi u mnie dziwne uczucia i nadaje się na temat horroru"
UsuńWięc może to ty powinieneś skorzystać ze swojej rady, bo spędzanie tyle czasu na blogu, który dostarcza ci takich cierpień jest co najmniej zastanawiające...