Sophie Duguet od paru lat jest przeświadczona, że traci zmysły. Kiedyś
wiodła szczęśliwe życie w dostatku finansowym u boku ukochanego męża, Vincenta,
ale z czasem tę idyllę zaczęły zakłócać wyraźne oznaki postępującego rozchwiania
psychicznego Sophie. Kobietę dopadała okresowa amnezja i depresja, czuła ciągłe
zmęczenie i borykała się z sugestywnymi koszmarami sennymi. Po jakimś czasie Sophie
zaczęła tracić wszystko, na czym jej zależało – pracę, męża, przyjaciół – w przeświadczeniu,
że owe nieszczęścia są wynikiem jej problemów psychicznych. Uciekając przed
przeszłości kobieta zatrudnia się, jako opiekunka do dziecka, sześcioletniego
Leo, ale nie jest jej dane długo wytrwać w tej stabilizacji. Pewnego ranka
Sophie znajduje ciało dziecka i spanikowana rzuca się do ucieczki. Początkowo
rozważa oddanie się w ręce policji, ale ostatecznie decyduje się umknąć wymiarowi
sprawiedliwości. Sophie znajduje nową pracę pod fikcyjnym nazwiskiem, ale nie udaje
jej się zwalczyć morderczych instynktów. W jej otoczeniu pojawia się więcej
trupów, które utwierdzają policję w przekonaniu, że poszukują seryjnej
morderczyni. W końcu Sophie zostaje zmuszona do zmiany tożsamości i poślubienia
mężczyzny, który jak ma nadzieję pomoże jej odciąć się od koszmarnej
przeszłości.
Zamiłowanie francuskiego pisarza, Pierre’a Lemaitre’a, do konstrukcji
fabularnych rodem z twórczości Alfreda Hitchcocka jest swego rodzaju wizytówką
jego prozy. Sam autor w wywiadach często podkreśla, że swoje historie buduje z
wszelkim poszanowaniem zasad, którym w swoich filmach wierny był jego idol.
Największy wpływ narracji Hitchcocka na twórczość Lemaitre’a krytycy odnajdują
w „Ślubnej sukni” i „Alex”, w których notabene autor wykorzystuje podobny zwrot
akcji, choć obie książki dotykają innej problematyki. Obie powieści cieszyły
się sporym uznaniem literackich krytyków i to na arenie międzynarodowej. O „Ślubnej
sukni” (trzykrotnie nagradzanej przez czytelników) pisano w kontekście
błyskotliwego studium zła i szaleństwa, mającego iście okrutny i niemoralny wydźwięk,
w czym nie ma żadnego przekłamania. Lemaitre istotnie na kartach tej książki
spisał historię, która swoją bezkompromisowością może konkurować z osławioną,
równie bezwzględną „Alex”.
Zastanawiam się, czy kiedykolwiek trafi w moje ręce powieść Pierre’a
Lemaitre’a, o której nie napisałabym, że zaczyna się od hitchcockowskiego „trzęsienia
ziemi”. Mam nadzieję, że nie, ufam, iż francuski mistrz literackich thrillerów
pozostanie wierny swojej ulubionej konstrukcji fabularnej, szczególnie, jeśli
na początek będzie atakował mnie takim okrucieństwem. Pierwszy akapit „Ślubnej sukni”
skupia się na młodej kobiecie, Sophie, która zanosząc się spazmatycznym płaczem
przytula się do zimnego ciałka sześcioletniego chłopca. Chwilę później Lemaitre
odrobinę cofa akcję, zdradzając czytelnikom, że Sophie jest opiekunką
zamordowanego później chłopca i boryka się z problemami psychicznymi. Autor
sygnalizuje, że przeszłość kobiety obfitowała w jakieś nieszczęścia, ale
podczas pierwszej części nie wyjawia żadnych szczegółów. Z egzystencją Sophie zapoznaje
nas od środka, od jednego z najmocniejszych akcentów, jaki może pojawić się w
bezkompromisowej literaturze. Morderstwem sześcioletniego chłopca Lemaitre mówi
wprost, że w jego słowniku nie widnieje takie pojęcie, jak „temat tabu”, że ma
odwagę atakować czytelnika z wykorzystaniem absolutnie wszystkich, nawet
najbardziej wstrząsających motywów. Co więcej późniejszym budowaniem akcji, z
nieustannym akcentowaniem rozchwianej psychiki Sophie i jej wątpliwości, czy
aby na pewno zabiła Leo, czy aby to wydarzenie nie było jedynie projekcją jej
niestabilnego umysłu, dosłownie pastwi się nad czytelnikiem. Ilekroć główna
bohaterka nabiera przekonania, że Leo jednak żyje Lemaitre pozwala odetchnąć
czytelnikom po uprzednim szoku, napełnia go nadzieją na szczęśliwe zakończenie
owego koszmarnego wątku. Jednak nie na długo, bowiem już od następnego akapitu
Sophie uświadamia sobie, że oszukuje samą siebie, że naprawdę dopuściła się
dzieciobójstwa, choć nie może sobie przypomnieć okoliczności tego zdarzenia. W
ten sposób Lemaitre zabawia się oczekiwaniami czytelników, kpi z ich usilnych
pragnień „wskrzeszenia” niewinnego chłopca – najpierw napełniając ich nadzieją,
żeby potem brutalnie im ją odebrać. Gra na uczuciach czytelnika i to z takim
despotyzmem, że nawet we mnie w pewnym momencie rozbudził czystą wściekłość. I
w sumie na tym Lemaitre’owi zależało – zauważalnie pragnął wykrzesać we mnie
złość do swojego pisarstwa, bo doskonale zdawał sobie sprawę z siły tego uczucia,
wiedział, że wściekłość równie silnie może zaangażować w lekturę, co ciekawość.
A tę sukcesywnie podsycał okresową amnezją Sophie. Na pierwszy rzut oka
wszystko jest jasne – ot, osuwająca się w otchłań szaleństwa młoda kobieta
zabija każdego, kto stanie jej na drodze równocześnie uciekając przed wymiarem
sprawiedliwości. Proste prawda? Problem tylko w tym, że Lemaitre nie konstruuje
jednoznacznych historyjek, których wstępy odzwierciedlałyby prawdziwą tematykę
powieści. To, co na początku wydaje się klarowne z czasem obiera całkowicie
inny kierunek, konfrontujący nas ze zgoła odmienną problematyką.
Niełatwo jest recenzować prozę Pierre’a Lemaitre'a, ponieważ swoje historie
niezmiennie dynamizuje nagłymi zwrotami akcji, warunkującymi inny schemat
fabularny. Z tego też powodu, jeśli jakiś potencjalny czytelnik „Ślubnej sukni”
nie chce przedwcześnie zapoznać się z pierwszym zwrotem akcji tej powieści
powinien opuścić niniejszy akapit, bo jestem zmuszona delikatnie w nim spoilerować.
Pierwszy „skręt” bez trudu przewidziałam, mając w pamięci trick, jaki autor
zastosował w „Alex”. Wówczas z ofiary zrobił oprawcę, żeby pod koniec na
powrót przekształcić ją w ofiarę. Tutaj mamy do czynienia z odwrotną sytuacją –
Sophie najpierw jest katem, a dopiero potem ofiarą. Druga część powieści to
zapis z dziennika niejakiego Frantza, który przez kilka lat uparcie niszczył
życie Sophie. Aż do finału nie znamy motywów jego działania, Lemaitre zdradza
jedynie ogromną determinację mężczyzny w dążeniu do odebrania kobiecie
wszystkiego, na czym jej zależy. Plan Frantza zakłada działanie w ukryciu. Wszystkie
najpierw drobne, z czasem bardziej zdecydowane zakłócenia, jakie wprowadza w
jej życie rodzinne i zawodowe mają rozbudzić w Sophie przeświadczenie o własnym
szaleństwie, wmówić jej, że to ona odpowiada za wszystkie incydenty, o których
rzecz jasna nie pamięta. Innymi słowy mamy tutaj do czynienia ze stalkingiem w
nowym, mocniejszym wydaniu. Na ogół historie skupiające się na tego rodzaju
prześladowcy bazują na podobnym schemacie – kobieta wie, że znalazła się w
centrum zainteresowania szaleńca i próbuje przeciwdziałać jego procederowi. W „Ślubnej
sukni” jest inaczej. Sophie pada ofiarą stalkera, ale nie zdaje sobie z tego
sprawy, co więcej jest przekonana, że wszystkie stresujące, a z czasem
tragiczne incydenty, pojawiające się w jej życiu są wynikiem jej niestabilności
psychicznej. Nie dość, że Lemaitre w iście innowacyjny sposób podchodzi do
często eksploatowanego, przede wszystkim w kinematografii, motywu to w dodatku
ani na chwilę nie zapomina o budowaniu napięcia i generowaniu aury całkowitego
zaszczucia oraz nieuchronności tragedii. Pierwsza część powieści wyjawia jak
potoczą się dalsze losy Sophie, dziennik Frantza, przybliżający nam
wcześniejsze lata jej życia nie obfituje w zaskakujące zwroty akcji, bo też nie
o to chodziło autorowi. Środkową partią powieści głównie rozwiewał aurę
tajemnicy, zbudowaną wcześniej, przy okazji dając nam wgląd w umysł prawdziwie
socjopatycznej, ponadprzeciętnie inteligentnej jednostki, która swoją
chorobliwą determinacją, czystą obsesją na punkcie Sophie dosłownie mrozi krew
w żyłach. Osobom zaznajomionym już z twórczością Lemaitre’a zapewne nie
nastręczy większych problemów przedwczesne rozszyfrowanie drugiego zwrotu akcji
– tutaj też zaskoczenia nie było, ale to wcale nie umniejszyło okrutnego
wydźwięku końcówki powieści. Los, jaki w końcu spotyka Sophie to kolejny dowód
bezkompromisowości autora. Dla bohaterów jego książek nie ma żadnej nadziei, to
co ich spotyka to istny ciąg kataklizmów, gdzie każdy kolejny jest bardziej
wstrząsający od poprzedniego. Czytając Lemaitre’a nawet osoby poszukujące
daleko idącej odwagi w kreśleniu koszmarnych losów bohaterów thrillerów mogą
zapragnąć jakiegoś cieplejszego akcentu, wręcz happy endu. Wiem, bo sama miałam
nadzieję, że „Ślubna suknia” chociaż w finale odejdzie od owego posuniętego do
ekstremum fatalizmu, budowanego dosłownie przez całą lekturę, bo akurat w tym przypadku
byłam przeświadczona, że ktoś, kto przeżył to co Sophie zasługuje na promyk
szczęścia. Finalny tragiczny akcent byłby niewskazany, nie po tym, co Lemaitre
powiedział wcześniej i chyba sam doskonale zdawał sobie z tego sprawę, bo pod
koniec okiełznał swoje zamiłowanie do pastwienia się nad czytelnikiem.
„Ślubna suknia” to ścisła czołówka twórczości Pierre’a Lemaitre’a,
porównywalna do „Koronkowej roboty” i „Alex”, ale znowu, jak na prozę tego
autora przystało skierowana głównie do czytelników niebojących się konfrontacji
z prawdziwie bezwzględnymi opowieściami. Tutaj nie ma żadnych kompromisów –
albo lubisz, gdy pisarze się nad tobą znęcają i w związku z tym czytasz „Ślubną
suknię”, albo nie jesteś jeszcze gotowy na mocne, śmiałe thrillery, więc odkładasz
tę pozycję do czasu, aż nabierzesz odwagi, tak potrzebnej do zmierzenia się z
piórem Lemaitre’a. W wielu kręgach okrzyknięty mistrzem literackich francuskich
thrillerów, pisarz staje naprzeciw gustom wielbicieli okrutnej, trzymającej w
napięciu prozy, która nie zna litości – albo zaakceptujesz fakt, że Lemaitre
gra na twoich uczuciach i podobnie jak ja zakochasz się w tym, albo odłożysz „Ślubną
suknię” już po przeczytaniu pierwszej strony, która dobitnie wskazuje z jak
dalece przygnębiającą powieścią będziesz miał do czynienia.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Czytałam tę książkę już jakiś czas temu... Było to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, ale na pewno nie ostatnie. Od tamtej pory mam na liście lektur do przeczytania kolejne jego tytuły :)
OdpowiedzUsuń