Na
zboczu góry Takayubi na półwyspie Kusanagi w prowincji Shirojima
Imperium Kaigenu na planecie Duna żyją legendarne rody wojowników
najbliższych bogom. Najwyżej w hierarchii są władający
Szepczącym Ostrzem Matsudowie, której częścią stała się Misaki
Tsusano, wywodząca się z rodziny słynącej z manipulowania krwią
nieszczęśliwa małżonka Takeru, najzimniejszego człowieka w
Takayubi, młodszego brata dziedzica Takashiego, dyrektora Akademii
Kumono, prywatnej szkoły średniej dla chłopców koro, członków
klasy wojowników i innych aspirujących obrońców cesarstwa.
Pierworodny Misaki i Takeru, czternastoletni Mamoru Matsuda, jest
jednym z najzdolniejszych uczniów Akademii Kumono, ale jego nowy
przyjaciel, przybysz z północy Kwang Chul-hee może zmienić jego
przeznaczenie, wyrugować wiarę w Imperium Kaigenu z urodzonego
wojownika. W przededniu wojny może odebrać motywację doskonale
przygotowanemu do walki, dotąd dumnemu członkowi Miecza Kaigenu,
podobno najbardziej śmiercionośnej broni miłościwie panującego
cesarza, niepokonanej armii jednego z dwóch największych mocarstw
na Dunie.
|
Okładka książki. „Miecz Kaigenu”, Vesper 2024
|
M.L.
Wang urodziła się w 1992 roku w stanie Wisconsin, a w 2015 uzyskała
tytuł licencjata historii w Knox College. Potem parę lat pracowała
w szkole walki w rodzinnym amerykańskim mieście Madison – zdobyła
czarny pas w taekwondo i karate – a teraz skupia się na realizacji
obietnicy złożonej samej sobie w dziewiątym roku życia,
postanowieniu o zostaniu „pełnoetatową” powieściopisarką
zainspirowanym głównie Shonen Anime i baśniami ludowymi z
elementami mitycznymi w wydaniach dla najmłodszych (książeczki
obrazkowe). Wang nie jest zapaloną czytelniczką z powodu problemów
z koncentracją – nie potrafi skupić się na fikcyjnych
opowieściach tak, by w pełni przeżywać przygody ich bohaterów i
bohaterek. Preferuje książki historyczne, ale największy wpływ na
jej na razie najsłynniejszą twórczość miały „The Underland
Chronicle” Suzanne Collins (autorki przebojowej serii „The Hunger
Games”), cykl fantasy dla młodszych czytelników – czołowa muza
The Theonite Universe, magicznego świata, którego budowę Wang
rozpoczęła w szkole średniej. Pierwsza powieść z tej początkowo
młodzieżowej serii ukazała się w 2016 roku pod tytułem „Planet
Adyn”, a już w kolejnym roku pojawił się tom drugi, powieść
„Orbit”. „Miecz Kaigenu: Opowieść o wojnie teonickiej”
(„The Sword of Kaigen” aka „The Sword of Kaigen: A Theonite War
Story”) to pierwsza propozycja M.L. Wang dla dorosłych czytelników
– historia rozgrywająca się w świecie Theonite, niepowiązana
fabularnie z „Planet Adyn i „Orbit”, ale po części „tak
samo obsadzona” (postacie). „Miecz Kaigenu” można traktować
jako prequel debiutanckiej powieści M.L. Wang (właściwie Maya Ling
Wang; pełnej formy imion w swojej literackiej twórczości jak na
razie użyła w „The Volta Academy Chronicle”, tryptyku
wypuszczonym w 2023 roku; w tym samym roku „jej alter ego” - M.L.
Wang - pochwaliło się czwartą powieścią, „Blood Over Bright
Haven”) – akcja tej military fantasy book zawiązuje się
trzynaście lat po wydarzeniach przedstawionych w „Planet Adyn”.
Maya
Ling Wang, córka Amerykanki i Chińczyka pochodzącego z prowincji
Jiangsu - gdzie podczas drugiej wojny światowej doszło do rzezi
(masakra nankińska/gwałt nankiński), która „miała swój
udział” w konstruowaniu The Theonite Universe – mapę świata w
większości zamieszkanego przez ludzi z supermocami zaczęła
kreślić w okresie nastoletnim, co w pewnym sensie było skutkiem
uroku rzuconego przez The Harry Potter Universe/Wizarding World J.K.
Rowling, z domieszką magii J.R.R. Tolkiena i Shirley Jackson, a po
jakimś czasie myśli młodej architektki planety Duna popłynęły
do „The Underland Chronicle” Suzanne Collins. Ewolucja idei
nastąpiła w czasach studenckich kreatywnej panny Wang –
zagraniczna podróż z zachodnioafrykańskim tradycjonalistą,
poznanie innych kultur zaowocowało stworzeniem unikalnego świata,
niebędącego swego rodzaju odbiciem światów przedstawionych przez
innych śmiertelników z supermocą (potężna wyobraźnia). Trzecia
powieść osadzona w Theonite Universe, „The Sword of Kaigen” to
w dziewięćdziesięciu procentach wynik badań Mande/Mandingo, grupy
ludów z Afryki Zachodniej, a w pozostałych procentach Japonia
(historia i współczesność), związana z tym wyspiarskim państwem
trauma pokoleniowa (masakra nankińska), pasje autorki (sztuki walki,
„odwieczna” miłość do gatunku fantasy) oraz odrobina
japońskiego eposu rycerskiego „Heike monogatari”. Główne
pomoce dydaktyczne: „Kojiki czyli księga dawnych wydarzeń”,
oficjalna historia Japonii spisana w 712 roku przez urzędnika
dworskiego Ō-no Yasumaro oraz ukończone w 720 roku „Nihon-shoki”
(pol. „Kroniki japońskie”). Pierwsza wersja „The Sword of
Kaigen” była opowiadaniem w odcinkach, na bieżąco udostępnianym
przez M.L Wang (pisanie i niemal natychmiastowe wypuszczanie w świat)
subskrybentom jej newslettera, w miesięcznych odstępach poczynając
od roku 2017. Po przekroczeniu stu tysięcy słów ta internetowa
działalność literacka została zakończona – Wang zaplanowała
opowiadanie, ale utwór dał jej jasno do zrozumienia, że woli być
powieścią, a już jej suwerenną decyzją było wydłużenie czasu
oczekiwania pierwszych czytelników „The Sword of Kaigen” na ciąg
dalszy fantastycznej sagi (jednotomowej) rodzinnej na „alternatywnej
Ziemi”. Planeta Duna została pomyślana jako „odwrócona”
wersja naszego świata – inna hierarchia rasowa (kolonizacja
świata/kontynentu Hadeans przez Yammankalu czyli Europy przez Afrykę
Zachodnią) i „wywrócenie do góry nogami” niektórych wydarzeń
historycznych (masakra nankińska zmieniona w masakrę shirojimską;
ludobójstwo dokonane przez tutejszych Chińczyków, czyli
Ranganese/Ranga na tutejszej Japonii – ściślej prowincji
Shirojima - czyli Cesarstwie Kaigenu). Opowieść, która sławę
(absolutny hit wydawniczy; zwyciężczyni konkursu Self-Published
Fantasy Blog-Off 2019) w dużej mierze zawdzięcza internautom,
ostateczna wersja „The Sword of Kaigen” światową premierę
miała w roku 2019 roku, a polską w 2024 i to, Proszę Państwa,
jest najwspanialsze wydanie książki, z jakim w życiu obcowałam.
Oficyna Vesper niby przyzwyczaiła nas do wyjątkowych edycji
literackich dzieł wybranych, ale teraz naprawdę przeszła samą
siebie. „Miecz Kaigenu: Opowieść o wojnie teonickiej” w
wyśmienitym tłumaczeniu Iwony Michałowskiej-Gabrych i Patrycji
Zarawskiej to twardo oprawione cudo z niejednolicie bawionymi
brzegami. Okładka zaprojektowana przez Dominika Bronieka połączona
z nie mniej szczegółowym obrazem na grzbiecie, trzech brzegach
stron i niemonochromatycznymi (rzekłabym kolorystyka kosmiczna)
bliźniaczymi grafikami na wewnętrznej stronie okładki i sąsiednich
kartach. Dalej mamy czarno-białe mapy planety Duna i Kaigenu
Właściwego (12 głównych prowincji Cesarstwa Kaigenu”), a na
końcu spis postaci wraz z krótkimi opisami i glosariusz.
|
Okładka książki. „The Sword of Kaigen”, Wraithmarked Creative 2023
|
„Odkąd
zacząłem budować coś lepszego i piękniejszego niż chwała
wojownika, na myśl o wojnie robiło mi się niedobrze. Myśl o tym,
że moja mała dziewczynka mogłaby cierpieć albo że moi chłopcy
byliby zmuszeni iść na wojnę... To nie jest coś, co kochający
rodzic, nawet najbardziej zatwardziały wojownik, chciałby
rozważać.”
Nie
planowałam podróży do uniwersum Theonite – nigdy nie ciągnęło
mnie do popkultury azjatyckiej – podejrzewam wręcz, że moje drogi
nigdy nie zetknęłyby się z czarodziejskimi drogami M.L. Wang,
gdybym nie przeczytała jednej niedługiej recenzji. To nie ja –
ktoś mnie do tego namówił:) Sojusznik złodziejki czasu, dla
której pisanie jest nie tylko pasją, a i formą psychoterapii,
sposobem na radzenie sobie z bolesną historią przodków, wojennym
terrorem, co zrozumiałe, rozpamiętywanym przez kolejne pokolenia –
wychowana w Stanach Zjednoczonych córka Chińczyka z okrutnie
potraktowanej na przełomie 1937 i 1938 roku prowincji Jiangsu
chciałaby zakończyć ten bolesny rozdział swojej kroniki
rodzinnej; grubą krechą oddzielić przeszłość od teraźniejszości
– i już zupełnie własnymi doświadczeniami rasizmu w cywilizacji
zachodniej. „Miecz Kaigenu” M.L. Wang na niejednej płaszczyźnie
pozytywnie mnie zaskoczył – motywy, za którymi normalnie nie
przepadam, na Dunie wprawiały w czysty zachwyt. Jak to się stało?
Dlaczego tak przejmowałam się rozterkami miłosnymi gospodyni
domowej? Dlaczego nie męczyły mnie długie „sceny” pojedynków?
I żeby aż tak się rozkleić, zanosić płaczem jak głodne
niemowlę... Nie, to nie powinno się udać – nie w moim przypadku
– a jakimś niepojętym sposobem całkowicie wsiąkłam w tę
wielowątkową opowieść między innymi o istotach najbliższych
bogom, ich nadludzkich mocach i ludzkich problemach. Rok 5369 o.z. na
półwyspie Kusanagi, w ultrakonserwatywnej górskiej miejscowości w
prowincji Shirojima zaczął się (tj. dla odbiorców książki) od
przybycia chłopca z północy z nieodłącznym info-komem. Tak
nowoczesność wkroczyła do średniowiecza, a „jej pierwszą
ofiarą padł” czternastoletni Mamoru Matsuda, pierwszy z czterech
synów jednego z najpotężniejszych wojowników w rzekomo
niezniszczalnym cesarstwie na planecie Duna, mistrza Szepczącego
Ostrza Takeru Matsudy, od piętnastu lat pozostającego w związku
małżeńskim z udręczoną Misaki z rodu Tsusano, najstarszą córką
podobno największego żyjącego mistrza manipulowania krwią, co
przynajmniej w Shirojimie jest uważane za brudne zajęcie.
Traktowana bardziej jak niewolnica niż żona – jedyny słuszny
model w Takayubi (nazwa miejscowości i najwyższej góry, jeśli nie
w całym Imperium Kaigenu to na pewno w Shirojimie) – absolwentka
Akademii Świtu, teonickiej szkoły w Livingston w Karytii,
poliglotka z wrodzonymi mocami (władanie krwią i wodą) i nabytymi
zdolnościami (walka wręcz), zredukowana do roli bydła
rozpłodowego, darmowej służącej i niańki. W przededniu wojny
teonickiej w Takayubi pewnie nie znaleźlibyśmy osoby (nie licząc
przybyszów z północy), która dorównywałaby Misaki Matsuda
wiedzą o świecie i, co się z tym wiąże, odpornością na
cesarską propagandę. Efekt zagranicznej przygody (wyściubianie
nosa poza zindoktrynowaną prowincję w Krainie Matsudów jest/było
prawdziwym ewenementem) w młodości, o której Misaki nie wolno
opowiadać. Miała być postacią poboczną, ale „przekonała swoją
stwórczynię” do uczynienia jej główną przewodniczką po
fascynującym świecie przedstawionym w „Mieczu Kaigenu” -
kobieta dosłownie klękająca przed własnym mężem, „człowiekiem
z lodu” i jego starszym bratem, dziedzicem Takashim Matsuda (a
wcześniej także przed despotycznym teściem, rekompensującym sobie
własne życiowe niepowodzenia poniżaniem bliźnich). Hipotetycznie
niekochająca matka niezwykle ambitnego Mamoru, jego zdeklarowanego
rywala (rywalizacja wśród synów Takayubi to uświęcona tradycja),
beznamiętnego przedszkolaka Hiroshiego oraz dwuletniego Nagasy,
ostatnio zaaferowanego maleńkim Izumo, który może być największym
rozczarowaniem ojca. Jedyny ciepły owoc „związku” Misaki i
Takeru. Drugim przewodnikiem po świecie wojowników z boskimi mocami
jest prymus Akademii Kumono czternastoletni Mamoru Matsudo, dla
którego największym autorytetem nie jest jego ojciec, drugi z
Wielkich Obywateli Imperium Kaigenu, tylko przedstawiciel innego
zacnego rodu – mistrzowie tradycyjnej szermierki – Dai Yukino,
małżonek jednej z przyjaciółek Misaki, która bardziej ceni sobie
tylko relację z uroczo bezpośrednią szwagierką. Chłopak z
wypranym mózgiem, gotów oddać życie za polityka (mistrz
manipulacji) traci grunt pod nogami po pojawianiu się chłopaka z
północy, Kwanga Chul-heego, syna przedstawiciela firmy Geomijul,
który przybył do Shirojimy w celu zbudowania infrastruktury
telekomunikacyjnej (sieć info-kom). Wiara w system pięknie
roztrzaskana przez stosownie krytycznego rówieśnika – zapewne
skutek koczowniczego trybu życia – duchowa męka młodego
żołnierza, którego przeznaczeniem jest Wielkość. Zaczątek
chwytającej za serce relacji matki i syna, pierwsza z wielu zmian w
wielowiekowym porządku rodowym. W oczekiwaniu - jakkolwiek to brzmi
- na niekonwencjonalną wojnę zakolegujemy się z Cieniem
(porywająca opowieść o altruizmie, heroizmie i miłości),
dziewczyną z charakterkiem, która „zniknęła” piętnaście lat
przed jedną z najkrwawszych bitew stoczonych przez Miecz Kaigenu.
Odwaga, poświęcenie, honor, namiętność. Miażdżące „widowisko”
- olśniewająca moc tytanów, imponująca siła charakterów,
makabryczne migawki – które (nie)całą prawdę o bohaterach
Kaigenu nam powie. Rozbudowa portretów psychologicznych fikcyjnych
postaci w ferworze walki „tajną” bronią M.L. Wang na takich
czytelników, jak ja: szybko nudzących się bijatykami. Stosownie
okropna rzeź w przepysznym sosie fantastycznym. A na koniec niemniej
emocjonujący okres powojenny. Geniusz, po prostu geniusz!
Epicka
bomba nuklearna zbudowana przez filigranową kobietę z monstrualną
wyobraźnią. Według mnie arcydzieło literatury fantastycznej...
okupione psychiczną męką autorki. Depresyjne zajęcie i zarazem
katharsis amerykańsko-chińskiej artystki pełną gębą;
ciężka przeprawa, której Maya Ling Wang nie zamierza powtarzać.
Fenomenalny „Miecz Kaigenu: Opowieść o wojnie teonickiej” wbrew
pozorom nie doczeka się sequela (a może jednak?) - bezwstydnie
zdolna twórczyni tego mocarnego dzieła wprawdzie zostawiła w nim
otwartą furtkę dla kontynuacji, ale wydała już niejedno publiczne
oświadczenie o zakończeniu budowy The Theonite Universe. Pisarska
kariera tej Czarodziejki Słowa będzie się jednak rozwijać - nie
ma innej opcji! - może nawet dołączy do panteonu fantastów, grupy
autorów i autorek najbardziej zasłużonych dla gatunku. Tak czy
inaczej, „Miecza Kaigenu” przegapić nie wolno! Wybaczcie tryb
rozkazujący - to miłość do tej diabelskiej książki przeze mnie
przemówiła;) Spróbujmy więc jeszcze raz: pokornie proszę o
zapoznanie się z treścią tego diabelsko dobrego utworu.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu