Właściciel
sklepu z kasetami wideo w amerykańskim miasteczku Clover Falls,
Roger Bladecut, jest slasherowym zabójcą, antybohaterem
popularnej serii filmowej od wielu lat dbającym o ciągłość
funkcjonowania makabrycznego łańcucha dostaw. Nieraz powracał z
martwych, ale starzeje się jak każdy, z narastającym lękiem
patrzy więc w przyszłość swego snuffowego biznesu. Jedyną
nadzieją na przetrwanie rodzinnej firmy może być jego nastoletnia
córka Abbie, wprost niemogąca się doczekać odziedziczenia krwawej
działalności gospodarczej ojca, Roger uważa jednak, że dziewczyna
nie jest gotowa na przejęcie jego obowiązków. Kiedy ciało zaczyna
odmawiać mu posłuszeństwa, a nad jego sklepem zawisa widmo
bankructwa, pozwala córce zająć się kolejnym projektem filmowym.
Strategia legendarnego Rogera Bladecuta w wykonaniu Abbie Bladecut
nie przynosi jednak pożądanych rezultatów, dziewczyna decyduje się
więc na niepochwalny przez ojca krok. Na nawiązanie znajomości z
rówieśnikami, których ma zabić.
|
Plakat filmu. „Bloody Axe Wound” 2024, BullMoose Pictures, Dynamatt Productions
|
Pracę
nad scenariuszem slashera „Bloody Axe Wound” amerykański
niezależny filmowiec Matthew John Lawrence rozpoczął na przełomie
2015 i 2016 roku, a punktem wyjścia była myśl o UWAGA SPOILER
transformacji czarnego charakteru w final girl KONIEC
SPOILERA. Wyszło mu coś podobnego do „Domu w głębi lasu”
Drew Goddarda, ale po dokładnym przeanalizowaniu tekstu, ze smutkiem
skonstatował, że jego historii brakuje dramatyzmu. Zaczął więc
od początku, a potem znowu, i znowu, aż w końcu osiągnął efekt,
na którym mu zależało - po zminimalizowaniu wpływów meta
horrorów i zatroszczeniu się o relacje interpersonalne
fikcyjnych postaci. Parę miesięcy po premierze VOD horroru
komediowego Matthew Johna Lawrence'a pt. „Uncle Peckerhead” (pol.
„Wujek kanibal”), dostał prywatną wiadomość w mediach
społecznościowych od Hilarie Burton Morgan, aktorki znanej z
serialu „One Tree Hill” (pol. „Pogoda na miłość”) i
producentki, która pochwaliła jego ostatni film tudzież wyraziła
zainteresowanie jego aktualnymi projektami. Adresat tej przemiłej
wiadomości najpierw pomyślał, że ma do czynienia z jakimś
internetowym żartownisiem, a raczej bezczelnym oszustem
podszywającym się pod panią Burton. Dopiero po kilku dniach bicia
się z myślami Lawrence wysłał wszystkie gotowe scenariusza swego
autorstwa producentce, która z tego pakietu wybrała dwa (w tym
„Bloody Axe Wound”); razem z mężem Jeffreyem Deanem Morganem,
bodaj najbardziej kojarzonym z serialem „The Walking Dead” Franka
Darabonta, a wystąpił też choćby w takich pełnometrażowych
produkcjach, jak „Rezydent” Anttiego J. Jokinena, „Kronika
opętania” Ole Bornedala, „Sanktuarium” Evana Spiliotopoulosa i
„Nie patrz w dół” Scotta Manna.
Poza
wyprodukowaniem „Bloody Axe Wound” Matthew John Lawrence
małżeństwu Morganów zawdzięcza pozyskanie dla „swojego
dziecka” nie byle jakich dystrybutorów, RLJE Films i Shudder,
którzy ten pastiszowy produkt wypuścili w ostatnim tygodniu roku
2024 (platforma streamingowa Shudder). Produkt podobno mający
ambitny scenariusz – przynajmniej w odczuciu jego autora –
którego realizacja zajęłaby najwyżej osiemnaście dni, gdyby
ekipie mniej zależało na praktycznych efektach specjalnych;
najbardziej czasochłonna z prac dla „Bloody Axe Wound”, nie
licząc etapu pisarskiego. W roli głównej obsadzono Sari Arambulo,
którą Lawrence wypatrzył w swoim ukochanym serialu, jednej z
najpopularniejszych ofert platformy Netflix, „A.P. Bio” (pol.
„Nauki niezbyt ścisłe”) - przekonująca odtwórczyni jedynej
córki seryjnego mordercy z miasteczka Clover Falls, ale w moich
oczach przyćmiła ją Molly Brown, wcielająca się w ciekawszą
(jak dla mnie) postać powszechnie lubianej szkolnej rozrabiary.
Seryjnego mordercę z miasteczka Clover Falls, diabelsko wymagającego
ojca nastoletniej protagonistki, wykreował zmieniony nie do poznania
- makijaż protetyczny - Billy Burke (m.in. „Nie patrz w dół”
Larry'ego Shawa, „W sieci pająka” Lee Tamahoriego, „Piekielna
zemsta” Patricka Lussiera, „Dziewczyna w czerwonej pelerynie”
Catherine Hardwicke, „Kiedy gasną światła” Davida F.
Sandberga). Silna obsada, ale frustrująco niedopracowana struktura
świata... światów przenikających się? Kręcenie tak zwanych
filmów ostatniego tchnienia w twardej konwencji slasherowej i
sprzedawanie ich (między innymi?) we własnym sklepie VHS.
Filmowanie przez niewidzialną (nieobecną?) ekipę – bynajmniej
jak w „Behind the Mask: The Rise of Leslie Vernon” Scotta
Glossermana – i owocne handlowanie nagraniami prawdziwych zbrodni w
miejscowości, w której od dawna się je popełnia. Mieszkańcy
Clover Falls niby pamiętają wszystkie domniemane ofiary
nieuchwytnego mordercy (najdobitniej świadczy o tym ściana pamięci
w jednym z tutejszych lokali), ale lokalni fani serii krwawych
horrorów z Rogerem Bladecutem w roli zamaskowanego oprawcy,
najchętniej szlachtującego licealistów, że tak to ujmę,
łamiących zasady zebrane przez Randy'ego Meeksa ze Scream Universe,
jakoś nie rozpoznają ich na ekranach swoich kineskopowych
telewizorów. Lokalny przedsiębiorca głośno chwali się krwawymi
zbrodniami (przesadnie krwawymi, co mogło być celowym zabiegiem,
nawiązującym do szczególnie popularnej w latach 80. XX wieku
tendencji do nadużywania czerwonej substancji w produkcji filmowej)
i nikt nie widzi w tym problemu? Rozumiem, że autor „Bloody Axe
Wound” nie chciał, byśmy traktowali tę opowieść całkowicie
poważnie (żartobliwe podejście do najbardziej utrwalonego schematu
slasherowego; w zamyśle też przewrotne, ale jak dla mnie
zdecydowanie niedostatecznie), niemniej większość znanych mi
komedii (poza parodiami), włącznie z tymi najbardziej zwariowanymi,
zachowuje dalece większą spójność wewnętrzną. W każdym razie
reguły, jakim podlega świat Rogera i Abbie Bladecutów dla mnie
okazały się kompletnie niezrozumiałe. Zamiast „bawić się” z
bohaterkami, szukałam jakiegoś, choćby bocznego, wejścia do tego
Innego Świata. Jakiegokolwiek sposobu na zakotwiczenie się w jakby
niedokończonej wizji (nie)rzeczywistości Matthew Johna Lawrence'a.
|
Źródło, zwiastun filmu: https://www.youtube.com/watch?v=L0TS0_oUxyg
|
Kogo
jak kogo, ale język zdeklarowanego fana kina slash - ulubiony
podgatunek horroru Matthew Johna Lawrence'a i mój też - powinnam
rozumieć. Choć trochę. Hmm, w sumie jakieś ogólne pojęcie o
niezwykłym rodzinnym powołaniu Bladecutów z Clover Falls chyba
(duży znak zapytania) mam, uprzedzam jednak osoby, które już
widziały „Bloody Axe Wound” - nie będzie teoretyzowania o
strukturze świata przedstawionego. Nie mam zielonego pojęcia, jak
powstają snuffy (kto to kręci? Wielcy Przedwieczni)
zdeformowanego seryjnego mordercy od niepamiętnych czasów
grasującego w małym amerykańskim miasteczku. Nie wiem, jakim cudem
jego „Sklepik z Marzeniami” tak długo prosperuje i nie znam
dokładnego czasu akcji. Lata 80. albo 90. XX wieku – tak
obstawiam, ale niestety nie w oparciu o retro klimacik (w „Bloody
Axe Wound” panuje współczesna, plastikowa, atmosfera), tylko:
sklep z kasetami wideo, walkmany, magnetowidy, kolorowe telewizory
kineskopowe i przede wszystkim brak telefonicznych zombie. Zaczynamy
od sceny podwójnego morderstwa (film w filmie) – realistycznie się
prezentujące mięsko i nieprawdopodobna fontanna krwi – z
tandetnie zamaskowaną (wilkołak, jakiego nie powstydziłby się
żaden horror klasy Z) postacią na drugim planie. Szybko okazuje
się, że to córka legendy kina slash, która zakradła się
na miejsce zbrodni. Nastoletnia córka „odtwórcy” maniakalnego
mordercy z najlepiej sprzedającego się asortymentu sklepu VHS w
całkiem stylowej mieścinie Clover Falls. Zazwyczaj
charakterystycznie zamaskowanego oprawcy (dla odmiany solidna,
powiedzmy, upiorna „kominiarka”), przez teoretycznie
nieświadomych jego metod działania fanów gatunku prawdopodobnie
stawianego w jednym rzędzie z Leatherface'em, Michaelem Myersem,
Jasonem Voorheesem i Freddym Kruegerem (o ile w tym świecie „Piątek trzynastego” Seana S. Cunninghama i „Koszmar z ulicy Wiązów”
Wesa Cravena już zostały wydane). Tak czy inaczej, Roger Bladecut
jest niekwestionowaną gwiazdą kina grozy, która bardzo powoli
szykuje się do emerytury. Ociąga z ustąpieniem miejsca
dziewczynie, którą długo przygotowywał (całe jej życie?) do
przejęcia jego nieskromnego biznesu. Skrajnie zuchwałej
działalności gospodarczej i pseudoartystycznej. Zawał serca,
poniżające wyjście z grobu i kiepska sytuacja finansowa firmy - to
wszystko zmusza staruszka do dania szansy nieidealnej
przedstawicielce młodszego pokolenia. A nieudany (delikatnie rzecz
ujmując) debiutancki występ zaufanego pracownika niedysponowanego
ojca, śmiertelna porażka zafiksowanego na punkcie sceny pod
prysznicem (wielbiciel „Psychozy” Alfreda Hitchcocka?) dublera
Rogera Bladecuta skłania Abbie do natychmiastowego działania.
Uskrzydlona pierwszym morderczym (z jej perspektywy) sukcesem – z
nadwyżką „produkcyjną” - wbija na chatę innej niegrzecznej
nastolatki „obsadzonej w którejś odsłonie sadystycznych przygód
Rogera Bladecuta”, czy raczej jego następcy (następczyni)
Wilczego Łba, że pozwolę sobie tak nazwać „alter ego” Abbie.
Na nieszczęście – albo wręcz przeciwnie – początkującej
morderczyni, Sam Crane potrafi się obronić, powalić napastniczkę,
która próbowała wykorzystać element zaskoczenia, a sama została
boleśnie zaskoczona. To jeszcze dałoby się naprawić, ale kolejny
błąd nowicjuszki może skończyć się największą katastrofą w
historii dysfunkcyjnej (w stylu Sawyerów/Hewittów z Teksasu, zdaje
się wyłączając ich specyficzne upodobnia kulinarne, ale nie
towarzystwo przy spożywaniu posiłków) dwuosobowej rodziny
Bladecutów. Skłonność Abbie do podejmowania ryzyka może
doprowadzić do definitywnego zakończenia jej pączkującej kariery
i przekreślenia dotąd niekwestionowanych zasług staruszka Rogera
dla rozwoju niskobudżetowego kina grozy:) Ryzykuje zaprzyjaźnienie
się ze wskazanymi nie wiadomo przez kogo (Rogera, Cthulhu, Wielkiego
Brata...?) celami: faktycznie charyzmatyczną Sam Crane (to może być
najbardziej zbuntowana uczennica liceum w Clover Falls, zatem według
niepisanego kodeksu slasherowego obowiązkowa ofiara),
roztańczoną Izzy Moxie (Angel Theory; m.in. „The Walking Dead”
Franka Darabonta), uzdolnionego plastycznie Billy'ego Burnwella
(Taylor Watson Seupel) i wzór cnót wszelakich Patty Spillenski
(Margot Anderson-Song), czyli doskonała kandydatka na final girl.
Wypada też wspomnieć Eddiego Leavy, w karykaturalnym wcieleniu
pracownika pralni imieniem Glenn, który z nadmiernym zapałem
wykorzystuje wyproszoną szansę od Abbie – w jej pierwszym filmie
wciela się choćby w straszliwie zaniepokojonego sąsiada i
tradycyjnego „wołającego na puszczy”, przestrzegającego
młodych „turystów” przed wchodzeniem na teren pewnego
niszczejącego, zamkniętego obozu (ewidentny ukłon dla „Piątku
trzynastego” Seana S. Cunninghama). Przeklętego miejsca, w którym
ktoś straci głowę i coś jeszcze - pomysł na danie z ogniska:) -
a komuś innemu „uciekną” jelita.
Jeśli
oczekujesz od „Bloody Axe Wound” Matthew Johna Lawrence'a czegoś
w rodzaju „Behind the Mask: The Rise of Leslie Vernon” Scotta
Glossermana, „The Final Girls” Todda Straussa-Schulsona czy „You Might Be the Killer” Bretta Simmonsa, to przestań,
bo to miał być pokręcony dramat rodzinny i komedia grozy, a nie
pełnoprawny meta slasher. A półprawny, średnio sprytny? To
już prędzej, ale jakkolwiek ten utwór skategoryzujemy, możemy być
mocno niepocieszeni kreacją świata przedstawionego, „durszlakową
wizją” dwóch nakładających się rzeczywistości filmowych.
Szkoda, że tak to zostawiono, okropnie szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz