sobota, 18 stycznia 2025

„Bloody Axe Wound” (2024)

 
Właściciel sklepu z kasetami wideo w amerykańskim miasteczku Clover Falls, Roger Bladecut, jest slasherowym zabójcą, antybohaterem popularnej serii filmowej od wielu lat dbającym o ciągłość funkcjonowania makabrycznego łańcucha dostaw. Nieraz powracał z martwych, ale starzeje się jak każdy, z narastającym lękiem patrzy więc w przyszłość swego snuffowego biznesu. Jedyną nadzieją na przetrwanie rodzinnej firmy może być jego nastoletnia córka Abbie, wprost niemogąca się doczekać odziedziczenia krwawej działalności gospodarczej ojca, Roger uważa jednak, że dziewczyna nie jest gotowa na przejęcie jego obowiązków. Kiedy ciało zaczyna odmawiać mu posłuszeństwa, a nad jego sklepem zawisa widmo bankructwa, pozwala córce zająć się kolejnym projektem filmowym. Strategia legendarnego Rogera Bladecuta w wykonaniu Abbie Bladecut nie przynosi jednak pożądanych rezultatów, dziewczyna decyduje się więc na niepochwalny przez ojca krok. Na nawiązanie znajomości z rówieśnikami, których ma zabić.

Plakat filmu. „Bloody Axe Wound” 2024, BullMoose Pictures, Dynamatt Productions

Pracę nad scenariuszem slashera „Bloody Axe Wound” amerykański niezależny filmowiec Matthew John Lawrence rozpoczął na przełomie 2015 i 2016 roku, a punktem wyjścia była myśl o UWAGA SPOILER transformacji czarnego charakteru w final girl KONIEC SPOILERA. Wyszło mu coś podobnego do „Domu w głębi lasu” Drew Goddarda, ale po dokładnym przeanalizowaniu tekstu, ze smutkiem skonstatował, że jego historii brakuje dramatyzmu. Zaczął więc od początku, a potem znowu, i znowu, aż w końcu osiągnął efekt, na którym mu zależało - po zminimalizowaniu wpływów meta horrorów i zatroszczeniu się o relacje interpersonalne fikcyjnych postaci. Parę miesięcy po premierze VOD horroru komediowego Matthew Johna Lawrence'a pt. „Uncle Peckerhead” (pol. „Wujek kanibal”), dostał prywatną wiadomość w mediach społecznościowych od Hilarie Burton Morgan, aktorki znanej z serialu „One Tree Hill” (pol. „Pogoda na miłość”) i producentki, która pochwaliła jego ostatni film tudzież wyraziła zainteresowanie jego aktualnymi projektami. Adresat tej przemiłej wiadomości najpierw pomyślał, że ma do czynienia z jakimś internetowym żartownisiem, a raczej bezczelnym oszustem podszywającym się pod panią Burton. Dopiero po kilku dniach bicia się z myślami Lawrence wysłał wszystkie gotowe scenariusza swego autorstwa producentce, która z tego pakietu wybrała dwa (w tym „Bloody Axe Wound”); razem z mężem Jeffreyem Deanem Morganem, bodaj najbardziej kojarzonym z serialem „The Walking Dead” Franka Darabonta, a wystąpił też choćby w takich pełnometrażowych produkcjach, jak „Rezydent” Anttiego J. Jokinena, „Kronika opętania” Ole Bornedala, „Sanktuarium” Evana Spiliotopoulosa i „Nie patrz w dół” Scotta Manna.

Poza wyprodukowaniem „Bloody Axe Wound” Matthew John Lawrence małżeństwu Morganów zawdzięcza pozyskanie dla „swojego dziecka” nie byle jakich dystrybutorów, RLJE Films i Shudder, którzy ten pastiszowy produkt wypuścili w ostatnim tygodniu roku 2024 (platforma streamingowa Shudder). Produkt podobno mający ambitny scenariusz – przynajmniej w odczuciu jego autora – którego realizacja zajęłaby najwyżej osiemnaście dni, gdyby ekipie mniej zależało na praktycznych efektach specjalnych; najbardziej czasochłonna z prac dla „Bloody Axe Wound”, nie licząc etapu pisarskiego. W roli głównej obsadzono Sari Arambulo, którą Lawrence wypatrzył w swoim ukochanym serialu, jednej z najpopularniejszych ofert platformy Netflix, „A.P. Bio” (pol. „Nauki niezbyt ścisłe”) - przekonująca odtwórczyni jedynej córki seryjnego mordercy z miasteczka Clover Falls, ale w moich oczach przyćmiła ją Molly Brown, wcielająca się w ciekawszą (jak dla mnie) postać powszechnie lubianej szkolnej rozrabiary. Seryjnego mordercę z miasteczka Clover Falls, diabelsko wymagającego ojca nastoletniej protagonistki, wykreował zmieniony nie do poznania - makijaż protetyczny - Billy Burke (m.in. „Nie patrz w dół” Larry'ego Shawa, „W sieci pająka” Lee Tamahoriego, „Piekielna zemsta” Patricka Lussiera, „Dziewczyna w czerwonej pelerynie” Catherine Hardwicke, „Kiedy gasną światła” Davida F. Sandberga). Silna obsada, ale frustrująco niedopracowana struktura świata... światów przenikających się? Kręcenie tak zwanych filmów ostatniego tchnienia w twardej konwencji slasherowej i sprzedawanie ich (między innymi?) we własnym sklepie VHS. Filmowanie przez niewidzialną (nieobecną?) ekipę – bynajmniej jak w „Behind the Mask: The Rise of Leslie Vernon” Scotta Glossermana – i owocne handlowanie nagraniami prawdziwych zbrodni w miejscowości, w której od dawna się je popełnia. Mieszkańcy Clover Falls niby pamiętają wszystkie domniemane ofiary nieuchwytnego mordercy (najdobitniej świadczy o tym ściana pamięci w jednym z tutejszych lokali), ale lokalni fani serii krwawych horrorów z Rogerem Bladecutem w roli zamaskowanego oprawcy, najchętniej szlachtującego licealistów, że tak to ujmę, łamiących zasady zebrane przez Randy'ego Meeksa ze Scream Universe, jakoś nie rozpoznają ich na ekranach swoich kineskopowych telewizorów. Lokalny przedsiębiorca głośno chwali się krwawymi zbrodniami (przesadnie krwawymi, co mogło być celowym zabiegiem, nawiązującym do szczególnie popularnej w latach 80. XX wieku tendencji do nadużywania czerwonej substancji w produkcji filmowej) i nikt nie widzi w tym problemu? Rozumiem, że autor „Bloody Axe Wound” nie chciał, byśmy traktowali tę opowieść całkowicie poważnie (żartobliwe podejście do najbardziej utrwalonego schematu slasherowego; w zamyśle też przewrotne, ale jak dla mnie zdecydowanie niedostatecznie), niemniej większość znanych mi komedii (poza parodiami), włącznie z tymi najbardziej zwariowanymi, zachowuje dalece większą spójność wewnętrzną. W każdym razie reguły, jakim podlega świat Rogera i Abbie Bladecutów dla mnie okazały się kompletnie niezrozumiałe. Zamiast „bawić się” z bohaterkami, szukałam jakiegoś, choćby bocznego, wejścia do tego Innego Świata. Jakiegokolwiek sposobu na zakotwiczenie się w jakby niedokończonej wizji (nie)rzeczywistości Matthew Johna Lawrence'a.

Źródło, zwiastun filmu: https://www.youtube.com/watch?v=L0TS0_oUxyg

Kogo jak kogo, ale język zdeklarowanego fana kina slash - ulubiony podgatunek horroru Matthew Johna Lawrence'a i mój też - powinnam rozumieć. Choć trochę. Hmm, w sumie jakieś ogólne pojęcie o niezwykłym rodzinnym powołaniu Bladecutów z Clover Falls chyba (duży znak zapytania) mam, uprzedzam jednak osoby, które już widziały „Bloody Axe Wound” - nie będzie teoretyzowania o strukturze świata przedstawionego. Nie mam zielonego pojęcia, jak powstają snuffy (kto to kręci? Wielcy Przedwieczni) zdeformowanego seryjnego mordercy od niepamiętnych czasów grasującego w małym amerykańskim miasteczku. Nie wiem, jakim cudem jego „Sklepik z Marzeniami” tak długo prosperuje i nie znam dokładnego czasu akcji. Lata 80. albo 90. XX wieku – tak obstawiam, ale niestety nie w oparciu o retro klimacik (w „Bloody Axe Wound” panuje współczesna, plastikowa, atmosfera), tylko: sklep z kasetami wideo, walkmany, magnetowidy, kolorowe telewizory kineskopowe i przede wszystkim brak telefonicznych zombie. Zaczynamy od sceny podwójnego morderstwa (film w filmie) – realistycznie się prezentujące mięsko i nieprawdopodobna fontanna krwi – z tandetnie zamaskowaną (wilkołak, jakiego nie powstydziłby się żaden horror klasy Z) postacią na drugim planie. Szybko okazuje się, że to córka legendy kina slash, która zakradła się na miejsce zbrodni. Nastoletnia córka „odtwórcy” maniakalnego mordercy z najlepiej sprzedającego się asortymentu sklepu VHS w całkiem stylowej mieścinie Clover Falls. Zazwyczaj charakterystycznie zamaskowanego oprawcy (dla odmiany solidna, powiedzmy, upiorna „kominiarka”), przez teoretycznie nieświadomych jego metod działania fanów gatunku prawdopodobnie stawianego w jednym rzędzie z Leatherface'em, Michaelem Myersem, Jasonem Voorheesem i Freddym Kruegerem (o ile w tym świecie „Piątek trzynastego” Seana S. Cunninghama i „Koszmar z ulicy Wiązów” Wesa Cravena już zostały wydane). Tak czy inaczej, Roger Bladecut jest niekwestionowaną gwiazdą kina grozy, która bardzo powoli szykuje się do emerytury. Ociąga z ustąpieniem miejsca dziewczynie, którą długo przygotowywał (całe jej życie?) do przejęcia jego nieskromnego biznesu. Skrajnie zuchwałej działalności gospodarczej i pseudoartystycznej. Zawał serca, poniżające wyjście z grobu i kiepska sytuacja finansowa firmy - to wszystko zmusza staruszka do dania szansy nieidealnej przedstawicielce młodszego pokolenia. A nieudany (delikatnie rzecz ujmując) debiutancki występ zaufanego pracownika niedysponowanego ojca, śmiertelna porażka zafiksowanego na punkcie sceny pod prysznicem (wielbiciel „Psychozy” Alfreda Hitchcocka?) dublera Rogera Bladecuta skłania Abbie do natychmiastowego działania. Uskrzydlona pierwszym morderczym (z jej perspektywy) sukcesem – z nadwyżką „produkcyjną” - wbija na chatę innej niegrzecznej nastolatki „obsadzonej w którejś odsłonie sadystycznych przygód Rogera Bladecuta”, czy raczej jego następcy (następczyni) Wilczego Łba, że pozwolę sobie tak nazwać „alter ego” Abbie. Na nieszczęście – albo wręcz przeciwnie – początkującej morderczyni, Sam Crane potrafi się obronić, powalić napastniczkę, która próbowała wykorzystać element zaskoczenia, a sama została boleśnie zaskoczona. To jeszcze dałoby się naprawić, ale kolejny błąd nowicjuszki może skończyć się największą katastrofą w historii dysfunkcyjnej (w stylu Sawyerów/Hewittów z Teksasu, zdaje się wyłączając ich specyficzne upodobnia kulinarne, ale nie towarzystwo przy spożywaniu posiłków) dwuosobowej rodziny Bladecutów. Skłonność Abbie do podejmowania ryzyka może doprowadzić do definitywnego zakończenia jej pączkującej kariery i przekreślenia dotąd niekwestionowanych zasług staruszka Rogera dla rozwoju niskobudżetowego kina grozy:) Ryzykuje zaprzyjaźnienie się ze wskazanymi nie wiadomo przez kogo (Rogera, Cthulhu, Wielkiego Brata...?) celami: faktycznie charyzmatyczną Sam Crane (to może być najbardziej zbuntowana uczennica liceum w Clover Falls, zatem według niepisanego kodeksu slasherowego obowiązkowa ofiara), roztańczoną Izzy Moxie (Angel Theory; m.in. „The Walking Dead” Franka Darabonta), uzdolnionego plastycznie Billy'ego Burnwella (Taylor Watson Seupel) i wzór cnót wszelakich Patty Spillenski (Margot Anderson-Song), czyli doskonała kandydatka na final girl. Wypada też wspomnieć Eddiego Leavy, w karykaturalnym wcieleniu pracownika pralni imieniem Glenn, który z nadmiernym zapałem wykorzystuje wyproszoną szansę od Abbie – w jej pierwszym filmie wciela się choćby w straszliwie zaniepokojonego sąsiada i tradycyjnego „wołającego na puszczy”, przestrzegającego młodych „turystów” przed wchodzeniem na teren pewnego niszczejącego, zamkniętego obozu (ewidentny ukłon dla „Piątku trzynastego” Seana S. Cunninghama). Przeklętego miejsca, w którym ktoś straci głowę i coś jeszcze - pomysł na danie z ogniska:) - a komuś innemu „uciekną” jelita.

Jeśli oczekujesz od „Bloody Axe Wound” Matthew Johna Lawrence'a czegoś w rodzaju „Behind the Mask: The Rise of Leslie Vernon” Scotta Glossermana, „The Final Girls” Todda Straussa-Schulsona czy „You Might Be the Killer” Bretta Simmonsa, to przestań, bo to miał być pokręcony dramat rodzinny i komedia grozy, a nie pełnoprawny meta slasher. A półprawny, średnio sprytny? To już prędzej, ale jakkolwiek ten utwór skategoryzujemy, możemy być mocno niepocieszeni kreacją świata przedstawionego, „durszlakową wizją” dwóch nakładających się rzeczywistości filmowych. Szkoda, że tak to zostawiono, okropnie szkoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz