piątek, 15 sierpnia 2014

Graham Masterton „Ikon”


W Phoenix w stanie Arizona płatny morderca po dwudziestoletnich poszukiwaniach odnajduje swój cel – kobietę w podeszłym wieku, podającą się za kogoś, kim nie jest. Zgodnie z życzeniem klienta zabójca zabiera ze sobą jej głowę. Śledztwo prowadzi Walter Ruse, który ku swojemu zdziwieniu odkrywa, że morderca pozbył się wszystkich fotografii swojej ofiary. Tymczasem o jej ciało upomina się Agencja Bezpieczeństwa Narodowego. Równolegle w małym miasteczku w Arizonie, Apache Junction, kucharz Daniel Korvitz przypadkiem zostaje wplątany w aferę wojskową. Kiedy jego przyjaciel, pilot, odkrywa w bazie Air Force usterkę rakiet, które nie trafiają w rosyjskie cele zostaje zamordowany. Pragnąc odkryć tajemnicę jego śmierci Daniel łączy siły z dziennikarką, Kathy Forbes. Razem trafiają na trop największego spisku w dziejach Stanów Zjednoczonych.

Dwa oblicza brytyjskiego pisarza, Grahama Mastertona, zawsze mnie fascynowały. Jego pisane bardzo prostym językiem horrory osadzone są w jednym schemacie fabularnym, które różni jedynie forma zagrożenia, czyhającego na protagonistów. Natomiast thrillery, które wyszły spod pióra Mastertona to absolutne przeciwieństwo gatunku, w którym zasłynął. Misternie skonstruowane intrygi, z wykorzystaniem szczegółowych, jakże dojrzałych opisów i całą plejadą niezwykle barwnych protagonistów i antagonistów. Za horrorami tego autora zbytnio nie przepadam, ale jego thrillery rzadko mnie zawodzą i „Ikon” nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. Po raz pierwszy wydana w 1983 roku powieść, zawierająca w sobie elementy sensacji, political fiction i thrillera to jedna wielka teoria spiskowa, idealna dla wielbicieli misternie skonstruowanych fikcyjnych, acz chwilami jakże przekonujących międzynarodowych intryg na najwyższych szczeblach władzy.

„Wszystko, co uważałeś za solidną, niepodważalną rzeczywistość, każda linia polityczna, której się trzymałeś, wszystko […] w co wierzyłeś, że jest realną prawdą… cóż, nie jest nią. Świat jest kompletnie różny od tego, w którym wydaje ci się, że żyjesz.”

Thrillery Grahama Mastertona mają to do siebie, że przez większą część powieści właściwie nie wiadomo, o co chodzi. Podobnie jest w „Ikonie”. Akcja przebiega kilkutorowo, skupiając się na paru kluczowych bohaterach, którzy przypadkiem, bądź celowo znaleźli się w centrum największego amerykańskiego spisku w dziejach. Typowo mastertonowską, na wskroś pozytywną postacią jest właściciel przydrożnego baru, Daniel Korvitz, który od swojego przyjaciela, pilota, dowiaduje się, że rakiety, którymi dysponują Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych nie trafiają w radzieckie cele. Sprawa staje się tym bardziej podejrzana, kiedy jego znajomy, po odkryciu tego niepokojącego faktu, zostaje zamordowany na terenie bazy. Daniel, jak to zwykle w thrillerach Mastertona bywa przez swoją ciekawość zostanie wciągnięty do śmiertelnie niebezpiecznej rozgrywki pomiędzy dwoma najpotężniejszymi państwami na świecie. Tymczasem w Phoenix szef policji Walter Ruse dostanie sprawę zamordowania kobiety w podeszłym wieku, którą znaleziono w jej domu bez głowy. Z jakiegoś niezrozumiałego dla niego powodu jej ciałem jest bardzo zainteresowana Agencja Bezpieczeństwa Narodowego. A policjant wkrótce na własnej skórze przekona się, do czego zdolni są ludzie reprezentujący rząd Stanów Zjednoczonych, aby tylko dostać to, czego pragną. Pierwsza zdekonspiruje ich miejscowa dziennikarka, arogancka Kathy Forbes, która przypadkiem odkryje prawdę o śmierci aktorki, Marilyn Monroe i polityce Johna F. Kennedy’ego. Nie sposób jest bez pomocy autora połączyć tych wszystkich wątków w jedną spójną całość, a kiedy Masterton wreszcie to czyni, malując przed oczami czytelnika zakrojoną na szeroką skalę, zaskakującą i niepokojącą intrygę można jedynie być pod wrażeniem jego dbałości o szczegóły i rzadko spotykanej pomysłowości.

Z całej plejady postaci, które odgrywają jakąś rolę w spisku skonstruowanym przez Grahama Mastertona najbardziej urzekli mnie Sekretarz Stanu, Tytus Alexander i jego żona Nadine. Głównie z powodu ich ambiwalentnej charakterologii – naprawdę nie sposób jest jednoznacznie ocenić, czy stoją po stronie dobra, czy zła, dzięki czemu są zdecydowanie najbardziej przekonującymi bohaterami. Tytus to prawicowy polityk, który nie cofnie się przed niczym, aby zatrzymać projekt prezydenta, polegający na przerwaniu nuklearnego zbrojenia przez Stany Zjednoczone, co w efekcie postawi państwo na straconej pozycji w starciu ze Związkiem Radzieckim. Człowiek Tytusa, Joe Jasper odnajduje prostytutkę, która udokumentowała swój perwersyjny stosunek z prezydentem. Plan jest prosty - zapewnić bezpieczeństwo dziewczynie i zaszantażować głowę państwa, wymuszając na niej zaniechanie projektu, który rozbroi Stany Zjednoczone. Żonie Tytusa, która przez swoje pacyfistyczne poglądy jest jego całkowitym przeciwieństwem, przypada w udziale rola strażniczki prostytutki, z którą szybko zawiązuje romans. Kiedy na jaw wyjdzie już cała zakrojona na szeroką skalę konspiracja, początkowo czarne charaktery, jakimi są Alexandrowie, nabiorą bardziej niejednoznacznych cech, co znacznie urozmaici ich niemałą rolę w tej powieści.

„Ikon” to taka typowo spiskowa historia, od której ciężko się oderwać głównie przez liczne zwroty akcji, znakomite sylwetki bohaterów i spójny, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach pomysł. Pilnowanie tak wielu wątków równocześnie i co więcej odnalezienie luk, które zgrabnie łączą je w jedną całość jest niemałym osiągnięciem, ale kto jak nie Graham Masterton mógł w tak doskonałym stylu tego dokonać? Naprawdę szczerze polecam wielbicielom thrillerów politycznych, którzy szukają mocno trzymającej w napięciu, nieprzewidywalnej historii o wewnątrzpaństwowym starciu dwóch najpotężniejszych krajów na świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz