Doktor Michael Cayle, jego żona Christine i ich pięcioletnia córka Jessica
przeprowadzają się z Nowego Jorku do niewielkiego miasteczka Ashborough w New
Hampshire. Michael ma przejąć obowiązki poprzedniego, zmarłego tragicznie
lekarza, co ułatwia mu kupno jego domu z gabinetem, poczekalnią i pełnym
wyposażeniem niezbędnym do leczenia pacjentów. Niedługo po zaaklimatyzowaniu się
w nowym miejscu mężczyzna zaczyna widywać złote oczy spozierające z
usytuowanego nieopodal domu rozległego lasu. Natomiast jego najbliższy sąsiad,
Philip Deighton przekazuje mu niewiarygodną historię o pradawnym plemieniu
mieszkającym w tutejszych lasach. Zwane Izolantami stworki ponoć zniewalają mieszkańców
Ashborough, zmuszając ich do składania ofiar z żywych istot. Michael początkowo
nie daje wiary owym legendom, ale ciąg przerażających wydarzeń, w których centrum
wkrótce się znajdzie każe mu zweryfikować swoje racjonalne poglądy.
Amerykański autor powieści i opowiadań grozy, Michael Laimo, w Stanach
Zjednoczonych cieszy się dużą poczytnością. Do jego najpopularniejszych publikacji
należy wydana po raz pierwszy w 2004 roku, nominowana do Nagrody Brama Stokera powieść
pt. „Głębia ciemności”, która w 2011 roku doczekała się swojej literackiej kontynuacji,
a w 2014 nieudolnie została przeniesiona na ekran przez Colina Theysa. Laimo zdradził, że podczas pisania „Głębi
ciemności” był pod silnym wpływem filmu telewizyjnego z 1973 roku
zatytułowanego „Nie bój się ciemności” i rzeczywiście zarys historii jest
podobny, ale kilka szczegółów przywodzi na myśl inny znany horror. Niektórzy rozczarowani
„Głębią ciemności” polscy czytelnicy utrzymują, że powieść przynależy do klasy
B, ale nie mogę zgodzić się z tą tezą. Warsztatowi Michaela Laimo daleko do
stylu na przykład takich pisarzy, jak Guy N. Smith, czy Harry Adam Knight.
Laimo nie snuje swojej historii ogólnikowo, nie ucieka przed długimi,
pobudzającymi wyobraźnię opisami i stara się podejść do znanej konwencji
horroru na swój własny sposób. W efekcie dostajemy próbkę prozy, która w
swobodnym, nienapuszonym stylu podchodzi do gatunku, jakim jest horror,
jednocześnie nie sprawiając wrażenia spisywanej w wielkim pośpiechu. Z „Głębi
ciemności” przebija przede wszystkim wielka miłość Laimo do opowieści grozy -
pragnienie zaszczepienia tej pasji w mniej zaznajomionych z gatunkiem
czytelnikach, ale też połechtanie jego długoletnich wielbicieli.
Narratorem „Głębi ciemności” jest doktor Michael Cayle, który w prologu
zdradza nam, że relacjonuje ową historię na użytek kolejnego lokatora domu w
Ashborough w stanie New Hampshire. Już początek książki wyjawia kierunek, w
jakim zdecydował się podążać Laimo, daje jasno do zrozumienia, w jakiej
konwencji autor zdecydował się osadzić swoją historię. Rodzina Cayle’ów
przeprowadza się do dużego domu w małym, liczącym około tysiąca dwustu
mieszkańców miasteczku, usytuowanym pod lasem, kilometr od najbliższego sąsiada.
Wydarzenia mające miejsce w dniu przyjazdu do Ashborough nasuwają silne
skojarzenia z „Cmętarzem zwieżąt” Stephena Kinga, podobnie jak kilka późniejszych
wątków. Kiedy Cayle’owie są już na miejscu Michaelowi, podobnie jak Louisowi
Creedowi przychodzi na myśl, aby zostawić rodzinę i uciekać z tego miejsca, a
chwilę później jego córeczka ma mały wypadek, innego rodzaju niż mała Ellie,
ale wydźwięk jest podobny. Z opresji ratuje ich najbliższy sąsiad, Philip
Deighton, „wchodząc w skórę” Juda Crandalla (który przez niedopatrzenie
tłumacza bądź autora nie wiadomo ile lat mieszka w Ashborough, bowiem podaje
różne liczby…). Kiedy Cayle’owie zadomawiają się w nowym miejscu Deighton nie
wychodząc z roli „nowego Juda” zaczyna pełnić obowiązki przewodnika Michaela po
nowej, przerażającej rzeczywistości. Prowadzi go do osobliwego miejsca w lesie,
w którym znajduje się idealny okrąg utworzony z dębów i monolitów z leżącym
pośrodku głazem ofiarnym. Wówczas Phil przybliża Michaelowi szczegóły prastarej
klątwy, jaka zawisła nad miasteczkiem i obowiązki każdego mieszkańca względem
agresywnej rasy Izolantów, która sprawuje niepodzielną władzę w tej okolicy.
Jak można się tego spodziewać początkowo Michael nie daje wiary tej opowieści,
ale ciąg koszmarnych wydarzeń, które mają miejsce później wymuszą na nim
porzucenie sceptycyzmu. Prowadząc fabułę Laimo zrezygnował z jakichkolwiek przestojów
- po sfinalizowaniu jednego niepokojącego wątku przechodził do następnego,
przez co książkę czytało się „jednym tchem”, a nienachlane, sprawnie
poprowadzone nawiązania do „Cmętarza zwieżąt” dodatkowo umilały mi lekturę.
Oprócz wymienionych analogii uważny czytelnik dostrzeże jeszcze wpływ tego
konkretnego dzieła Kinga w momencie, w którym okaleczona, umierająca kobieta
ostrzega głównego bohatera przed Izolantami oraz w trakcie wątku rzekomego snu,
kiedy to Michael podąża śladami swojego psa i łani-zombie do przeklętego
miejsca w lesie.
„Głębia ciemności” podobnie, jak „Nie bój się ciemności” traktuje o rasie małych,
człekopodobnych stworzeń, które kontrolują wszystkich mieszkańców Ashborough.
Dzięki zdolnościom hipnotycznym i zastraszaniu Izolantom udaje się naginać ich
do swojej woli. Zdominowane przez nich miasteczko jest swoistą pułapką bez wyjścia
– ilekroć ktoś próbuje się z niego wydostać ginie. Ten sam los spotyka
śmiałków, którzy ignorują rozkazy pradawnego plemienia. Taka koncepcja
fabularna – małomiasteczkowe, zaściankowe realia, osobliwe lokalne legendy i
klątwa ciążąca nad tym miejscem – tworzą dosyć często spotykaną szczególnie w
twórczości Stephena Kinga atmosferę podskórnej grozy wyrastającej z rzeczy
zwyczajnych, wręcz sielankowych. Nie
same wydarzenia, często makabryczne, nierzadko tajemnicze, tworzą ową
elektryzującą aurę. Nie sama sceneria odizolowanego od świata, małego
miasteczka, w istocie będącego śmiertelnie niebezpiecznym miejscem żerowania a
la demonów generują klimat osaczenia i wyalienowania, ale również procesy
zachodzące w głównej postaci, narratorze „Głębi ciemności”. Michael Cayle od
początku nie sprawia wrażenia typowego, nieustraszonego amerykańskiego
bohatera. Laimo przede wszystkim uwypukla jego wady (podejrzliwość względem innych,
egoizm, poczucie wyższości, tchórzliwość), w ten sposób sprawiając, że jesteśmy
zmuszeni towarzyszyć osobie, która przez większą część powieści nie wzbudza dużej
sympatii. Takie przedstawienie głównego bohatera powieści z pewnością zirytuje
wielu czytelników, ale mnie przekonało swoją niesztampowością, odcięciem się od
prawideł konwencjonalnych horrorów na rzecz konfrontacji z koszmarem postaci zachowującej
się tak, jak zapewne na jej miejscu zachowałaby się większość ludzi. W kreacji
Michaela nie potrafiłam dostrzec tej „bezpłciowości”, o jakiej wspominali
polscy czytelnicy w swoich recenzjach „Głębi ciemności”. Wręcz przeciwnie, duży
nacisk autora na procesy myślowe głównego bohatera nie pozostawiał miejsca na
żadne domysły w sferze stricte psychologicznej – Laimo w dojrzały sposób
podszedł do huśtawki nastrojów Michaela i zwyczajnego zagubienia, przytłoczenia
ogromem niezwykłych wydarzeń, z jakimi przyszło mu się zmierzyć. Autor umożliwił
mi szczegółowe poznanie osobowości Cayle’a, dodatkowo urozmaicając płaszczyznę
psychologiczną jego nietypową, pełną napięcia relacją z własną żoną. Kompilacja
psychologii z niepopadającą w groteskę makabrycznością, kilka zwrotów akcji i
utrzymywanie dynamicznego tempa dosłownie przez cały czas trwania lektury
niezmiernie mnie zaskoczyły. Po chłodnym przyjęciu „Głębi ciemności” przez
polskich czytelników nie spodziewałam się po Laimo takiej znajomości prawideł
rządzących gatunkiem i tak umiejętnego przelania ich na papier.
Pomimo mojego zachwytu nad „Głębią ciemności” Michaela Laimo nie polecę tę
powieści szerokiemu gronu polskich odbiorców, bo sądząc po opiniach tych osób,
które książkę przeczytały mój entuzjazm plasuje się w zdecydowanej mniejszości.
Jak zwykle zresztą… Tak więc wybór pozostawię wam. Ryzykujcie na własną
odpowiedzialność, jeśli chcecie, a być może po skończonej lekturze zasilicie niewielki
szereg Polaków zachwyconych tą historią, do którego się dopisuję. Mam taką
nadzieję, bo w moim odczuciu „Głębia ciemności” całkowicie zasłużyła sobie na
uznanie czytelników, rozumiejących i akceptujących konwencję małomiasteczkowego
horroru, opowiedzianego w tak zajmujący sposób.
Na pewno zaryzykuję, ponieważ książkę już mam u siebie. Lubię historie grozy, w których bohaterowie wprowadzają się do nowego domu w małym miasteczku, więc jestem pozytywnie nastawiona :)
OdpowiedzUsuń