sobota, 16 lipca 2016

„Święta” (2016)


„Święta” to antologia złożona z ośmiu krótkich opowieści grozy, którą wyróżnia pomysłowy motyw przewodni. Akcja każdej historii rozgrywa się w okolicach i w trakcie innych świąt. Segmenty ułożono chronologicznie, pod kątem okresów w roku, na jakie przypadają każde z zaprezentowanych świąt, ale wbrew panującej w takich wypadkach modzie zrezygnowano z historii spinającej wszystkie filmiki. Co akurat mnie cieszyło, bo szczerze powiedziawszy jestem już zmęczona tego rodzaju fragmentarycznie prezentowanymi klamrami, a myśl przewodnia przyświecająca wszystkim segmentom wydawała mi się wystarczającym elementem wspólnym. Antologia „Święta” jest dziełem dziewięciu reżyserów, z których ośmiu opracowało również scenariusze, a niektóre nazwiska przez wzgląd na ich wcześniejszą twórczość obiecywały naprawdę sporo wrażeń. Wspólne przedsięwzięcie kilku twórców przeszło jednak bez większego echa, choć osobiście uważam, że kilka opowieści zasługuje na uwagę opinii publicznej, aczkolwiek jak to często w takich przypadkach bywa poziom wszystkich segmentów nie jest wyrównany.

Nie ukrywam, że największe nadzieje wiązałam z pierwszą historią, zatytułowaną „Walentynki”, bowiem za jej reżyserię i scenariusz odpowiadali Kevin Kolsch i Dennis Widmyer, twórcy znakomitego body horroru „Gwiazdy w oczach”. Ale miałam chyba zbyt wygórowane oczekiwania, bo ich opowieść o nastolatce dręczonej w szkole przez rówieśniczki i podkochującej się w trenerze ubrano w groteskową formę, której nie zrównoważono w dostatecznym stopniu z klimatem grozy. Pokuszono się za to o nutkę makabry w finale, ale to nie zrekompensowało przewidywalnego przebiegu losów „nowej Carrie”, z przejaskrawionymi, dowcipnymi ujęciami jej miłosnych wyobrażeń podanymi bez wyczucia atmosfery grozy i z naprawdę nieakceptowalnym warsztatem aktorskim odtwórczyni jej nemezis. Nieporównanie lepiej poradził sobie Gary Shore, zaskakując mnie moim zdaniem najlepszą opowieścią wchodzącą w skład tej antologii. Byłam zdumiona poziomem „Dnia Świętego Patryka” ponieważ jego reżyser i scenarzysta kojarzy mi się z niezadowalającym „Draculą: Historią nieznaną”. Niezwykle klimatyczną opowieść o nauczycielce, która nagle zderza się z intrygującą tajemnicą uosabianą przez zachowanie jej nowej małej uczennicy, Shore celowo oddał nieco chaotycznie, przez co dodatkowo spotęgował atmosferę niezdefiniowanego zagrożenia zgrabnym montażem i odrobinę mnie zdezorientował. Aż do finału tak do końca nie wiedziałam, na czym zasadza się istota tej chorobliwej opowieści, jaką rolę w tym wszystkim odgrywa tajemnicza dziewczynka, szaleństwo i zagadkowa ciąża nauczycielki notabene dobitnie nawiązująca do „Dziecka Rosemary”, a to tylko wzmagało ciekawość na widok coraz to dziwaczniejszych incydentów. Moim zdaniem żaden z pozostałych segmentów „Świąt” nie może się równać z „Dniem Świętego Patryka”, ale to wcale nie oznacza, że nie znalazłam w tej antologii jeszcze kilka całkiem udanych opowieści. „Wielkanoc” Nicholasa McCarthy’ego, twórcy między innymi „Nadprzyrodzonego paktu” i „Home” śmieszy postacią wielkanocnego zająca, który chyba miał ocierać się o body horror, ale jeśli już to uczynił to w wielce zabawny sposób. Na uwagę zasługuje jednak rozmowa matki z córką, która miała krytykować celebrowanie świąt odstające od doktryny chrześcijańskiej, początkowe stopniowanie klimatu grozy (aż do pojawienia się na ekranie wspomnianego zająca) i los jaki spotyka małą dziewczynkę, która go ujrzała. Całość niestety psuje kreacja intruza, która nieprzyjemnie rozładowuje wcześniej tak pieczołowicie budowane napięcie, wywołując zwyczajne rozbawienie. „Dzień Matki” Sarah Adiny Smith wyróżnia pomysłowy problem głównej bohaterki, która na swoje nieszczęście zachodzi w ciążę podczas każdego stosunku, nawet jeśli stosuje antykoncepcję, przez co jest zmuszona do częstych aborcji. Medycyna konwencjonalna nie może jej pomóc, więc lekarka kieruje ją do swojej siostry, przeprowadzającej na pustkowiach, z dala od skupisk ludzkich, obrzędy płodności. Psychodeliczne ujęcie przebiegu pogańskiego obrządku odrobinę mnie znużyło – zabrakło mi jakiegoś dobitniejszego uderzenia, ale zrekompensowały mi to tajemnicze wydarzenia mające miejsce później, sfinalizowane mocnym akcentem i przewrotnie wybrzmiałe przesłanie antyaborcyjne.

Skoro był „Dzień Matki” wypadało skupić się również na „Dniu Ojca”. To zadanie wziął na siebie Anthony Scott Burns, tworząc całkiem klimatyczny w większości obraz drogi - wyprawę młodej kobiety śladami ojca, który opuścił ją w dzieciństwie, a teraz, po latach przysłał taśmę, na której zawarł dokładną instrukcję mającą ją do niego doprowadzić. „Dzień ojca” zasadza się na prostym zabiegu, który najpierw wprowadza widza w tajemniczy, odpowiednio mroczny klimat, z czasem delikatnie go potęgując, a w końcu zamyka historię nie do końca sprecyzowanym, acz raczej tragicznym uderzeniem. I Burns realizuje swoje cele całkiem zadowalająco. Natomiast Kevin Smith w swoim „Halloween” kierował się zgoła odmienną narracją. Twórca między innymi „Kła” po raz kolejny wykorzystuje groteskę do sportretowania swojej koncepcji. Dostajemy sporo czarnego humoru i trochę drastyczności, acz w najważniejszych szczegółach akcja rozgrywa się poza wzrokiem widza. Rzecz traktuje o mężczyźnie prowadzącym mały biznes z seks kamerkami, który pada ofiarą swoich zbuntowanych pracownic. Kobiety decydują się poddać go wymyślnej torturze, która zmusi go do samookaleczenia. Pomysłowy wątek, ale szczerze powiedziawszy zabrakło mi tutaj tej magicznej halloweenowej aury i mam wątpliwości, czy owy motyw nie prezentowałby się lepiej, gdyby zrezygnować z czarnego humoru, przynajmniej w moim przypadku całkowicie nietrafionego. „Boże Narodzenie” Scotta Stewarta, twórcy między innymi wyśmienitego obrazu pt. „Dark Skies” również do końca mnie nie zadowoliło. Motyw okularów, które w bezwzględny sposób zdobywa główny bohater (wykreowany przez Setha Greena), potrafiących analizować aktywność w Sieci każdego ich użytkownika i na tej podstawie tworzyć obrazy dostosowane do jego osobistych preferencji dawał nadzieję na iście pomysłowe rozwiązania fabularne. Ale albo zabrakło czasu, albo Stewart wolał podejść do tego enigmatycznie, bez oczekiwanego „pójścia na całość”. „Sylwester” wyreżyserowany przez Adama Egypta Mortimera na podstawie scenariusza Kevina Kolscha i Dennisa Widmyera również pozbawiony jest większej inwencji, ale przynajmniej może się poszczycić mroczniejszym klimatem. Opowieść traktuje o niebezpiecznym osobniku poszukującego za pośrednictwem portalu randkowego „swojej drugiej połówki”, który w końcu natrafia na osobliwą dziewczynę. Zapewne już po tym szczątkowym opisie fabuły każdy domyśli się zakończenia, ale to nie musi oznaczać, że „Sylwester” nie dostarczy odbiorcom pewnej dozy napięcia, bo pomimo przewidywalności niniejsza opowieść całkiem zgrabnie dawkuje emocje.

W antologii „Święta” boleśnie odczułam brak ukłonu w stronę Święta Dziękczynienia, ale poza tym twórcy zaserwowali mi całkiem szeroki przegląd najważniejszych świąt w Stanach Zjednoczonych. Swoją drogą gdyby niniejsza antologia powstała w Polsce zapewne rozszerzono by ją o Trzech Króli i Boże Ciało (to tylko żart - moim zamiarem nie jest obraza uczuć religijnych, ani okazywanie braku szacunku dla chrześcijan), zamiast Dnia Świętego Patryka. A gdyby nasi rodacy zdecydowali się dodać jeszcze święta państwowe to zapewne powstałby z tego miniserial:) W każdym razie niniejsze przedsięwzięcie uznaję za całkiem udane, choć kilka historii aż prosiło się o większe dopracowanie. Gdyby to uczyniono być może dostalibyśmy jedną z ciekawszych filmowych antologii grozy, a tak zostało jedynie zadowalające widowisko bez pretensji do czegoś zjawiskowego.

5 komentarzy:

  1. Cześć! Czy będziesz może robiła recenzje do najnowszej części Nocy Oczyszczenia? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie, bo po jedynce nie mogę się przemóc i obejrzeć następnych odsłon.

      Usuń
  2. Ty masz pomysły. Trzech Króli i Boże Ciało tematem dla mordowania. A gdyby antologie rozszerzyć o żydowskie święta np. Chanuka to by była dopiero mega seria ! Chory pomysł żeby z chrześcijańskich świąt zrobić tło dla horrorów. To jest brak szacunku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro było Boże Narodzenie i Wielkanoc to dlaczego nie dodać Bożego Ciała i Trzech Króli?:)
      Ale ta dygresja to był żart, jak uraziłam to przepraszam. Obiecuję, że takich filmów nie nakręcę.
      Już dodałam w recenzji adnotację do osób wierzących, ażeby nie poczuli się urażeni, bo nie było to moim zamiarem.

      Usuń
    2. Pretensje mam do ludzi produkujących takie filmy.

      Usuń