„Święta” to antologia złożona z ośmiu krótkich opowieści grozy, którą
wyróżnia pomysłowy motyw przewodni. Akcja każdej historii rozgrywa się w
okolicach i w trakcie innych świąt. Segmenty ułożono chronologicznie, pod kątem
okresów w roku, na jakie przypadają każde z zaprezentowanych świąt, ale wbrew
panującej w takich wypadkach modzie zrezygnowano z historii spinającej
wszystkie filmiki. Co akurat mnie cieszyło, bo szczerze powiedziawszy jestem
już zmęczona tego rodzaju fragmentarycznie prezentowanymi klamrami, a myśl
przewodnia przyświecająca wszystkim segmentom wydawała mi się wystarczającym
elementem wspólnym. Antologia „Święta” jest dziełem dziewięciu reżyserów, z
których ośmiu opracowało również scenariusze, a niektóre nazwiska przez wzgląd
na ich wcześniejszą twórczość obiecywały naprawdę sporo wrażeń. Wspólne przedsięwzięcie
kilku twórców przeszło jednak bez większego echa, choć osobiście uważam, że kilka
opowieści zasługuje na uwagę opinii publicznej, aczkolwiek jak to często w
takich przypadkach bywa poziom wszystkich segmentów nie jest wyrównany.
Nie ukrywam, że największe nadzieje wiązałam z pierwszą historią,
zatytułowaną „Walentynki”, bowiem za jej reżyserię i scenariusz odpowiadali
Kevin Kolsch i Dennis Widmyer, twórcy znakomitego body horroru „Gwiazdy w oczach”. Ale miałam chyba zbyt wygórowane
oczekiwania, bo ich opowieść o nastolatce dręczonej w szkole przez rówieśniczki
i podkochującej się w trenerze ubrano w groteskową formę, której nie
zrównoważono w dostatecznym stopniu z klimatem grozy. Pokuszono się za to o
nutkę makabry w finale, ale to nie zrekompensowało przewidywalnego przebiegu losów
„nowej Carrie”, z przejaskrawionymi, dowcipnymi ujęciami jej miłosnych
wyobrażeń podanymi bez wyczucia atmosfery grozy i z naprawdę nieakceptowalnym warsztatem
aktorskim odtwórczyni jej nemezis. Nieporównanie lepiej poradził sobie Gary
Shore, zaskakując mnie moim zdaniem najlepszą opowieścią wchodzącą w skład tej
antologii. Byłam zdumiona poziomem „Dnia Świętego Patryka” ponieważ
jego reżyser i scenarzysta kojarzy mi się z niezadowalającym „Draculą: Historią
nieznaną”. Niezwykle klimatyczną opowieść o nauczycielce, która nagle zderza
się z intrygującą tajemnicą uosabianą przez zachowanie jej nowej małej
uczennicy, Shore celowo oddał nieco chaotycznie, przez co dodatkowo spotęgował
atmosferę niezdefiniowanego zagrożenia zgrabnym montażem i odrobinę mnie
zdezorientował. Aż do finału tak do końca nie wiedziałam, na czym zasadza się istota
tej chorobliwej opowieści, jaką rolę w tym wszystkim odgrywa tajemnicza
dziewczynka, szaleństwo i zagadkowa ciąża nauczycielki notabene dobitnie
nawiązująca do „Dziecka Rosemary”, a to tylko wzmagało ciekawość na widok coraz
to dziwaczniejszych incydentów. Moim zdaniem żaden z pozostałych segmentów „Świąt”
nie może się równać z „Dniem Świętego Patryka”, ale to wcale nie oznacza, że
nie znalazłam w tej antologii jeszcze kilka całkiem udanych opowieści. „Wielkanoc”
Nicholasa McCarthy’ego, twórcy między innymi „Nadprzyrodzonego paktu” i
„Home” śmieszy postacią wielkanocnego zająca, który chyba miał ocierać się o body horror, ale jeśli już to uczynił to
w wielce zabawny sposób. Na uwagę zasługuje jednak rozmowa matki z córką, która
miała krytykować celebrowanie świąt odstające od doktryny chrześcijańskiej,
początkowe stopniowanie klimatu grozy (aż do pojawienia się na ekranie
wspomnianego zająca) i los jaki spotyka małą dziewczynkę, która go ujrzała. Całość
niestety psuje kreacja intruza, która nieprzyjemnie rozładowuje wcześniej tak
pieczołowicie budowane napięcie, wywołując zwyczajne rozbawienie. „Dzień
Matki” Sarah Adiny Smith wyróżnia pomysłowy problem głównej bohaterki,
która na swoje nieszczęście zachodzi w ciążę podczas każdego stosunku, nawet
jeśli stosuje antykoncepcję, przez co jest zmuszona do częstych aborcji.
Medycyna konwencjonalna nie może jej pomóc, więc lekarka kieruje ją do swojej
siostry, przeprowadzającej na pustkowiach, z dala od skupisk ludzkich, obrzędy
płodności. Psychodeliczne ujęcie przebiegu pogańskiego obrządku odrobinę mnie
znużyło – zabrakło mi jakiegoś dobitniejszego uderzenia, ale zrekompensowały mi
to tajemnicze wydarzenia mające miejsce później, sfinalizowane mocnym akcentem
i przewrotnie wybrzmiałe przesłanie antyaborcyjne.
Skoro był „Dzień Matki” wypadało skupić się również na „Dniu Ojca”. To zadanie
wziął na siebie Anthony Scott Burns, tworząc całkiem klimatyczny w większości
obraz drogi - wyprawę młodej kobiety śladami ojca, który opuścił ją w
dzieciństwie, a teraz, po latach przysłał taśmę, na której zawarł dokładną
instrukcję mającą ją do niego doprowadzić. „Dzień ojca” zasadza się na prostym
zabiegu, który najpierw wprowadza widza w tajemniczy, odpowiednio mroczny klimat,
z czasem delikatnie go potęgując, a w końcu zamyka historię nie do końca
sprecyzowanym, acz raczej tragicznym uderzeniem. I Burns realizuje swoje cele
całkiem zadowalająco. Natomiast Kevin Smith w swoim „Halloween” kierował się
zgoła odmienną narracją. Twórca między innymi „Kła” po raz kolejny wykorzystuje
groteskę do sportretowania swojej koncepcji. Dostajemy sporo czarnego humoru i trochę drastyczności, acz w
najważniejszych szczegółach akcja rozgrywa się poza wzrokiem widza. Rzecz traktuje o mężczyźnie prowadzącym mały
biznes z seks kamerkami, który pada ofiarą swoich zbuntowanych pracownic.
Kobiety decydują się poddać go wymyślnej torturze, która zmusi go do
samookaleczenia. Pomysłowy wątek, ale szczerze powiedziawszy zabrakło mi tutaj
tej magicznej halloweenowej aury i mam wątpliwości, czy owy motyw nie
prezentowałby się lepiej, gdyby zrezygnować z czarnego humoru, przynajmniej w
moim przypadku całkowicie nietrafionego. „Boże Narodzenie” Scotta Stewarta,
twórcy między innymi wyśmienitego obrazu pt. „Dark Skies” również do końca mnie
nie zadowoliło. Motyw okularów, które w bezwzględny sposób zdobywa główny
bohater (wykreowany przez Setha Greena), potrafiących analizować aktywność w
Sieci każdego ich użytkownika i na tej podstawie tworzyć obrazy dostosowane do
jego osobistych preferencji dawał nadzieję na iście pomysłowe rozwiązania
fabularne. Ale albo zabrakło czasu, albo Stewart wolał podejść do tego enigmatycznie,
bez oczekiwanego „pójścia na całość”. „Sylwester” wyreżyserowany przez
Adama Egypta Mortimera na podstawie scenariusza Kevina Kolscha i Dennisa
Widmyera również pozbawiony jest większej inwencji, ale przynajmniej może się
poszczycić mroczniejszym klimatem. Opowieść traktuje o niebezpiecznym osobniku poszukującego
za pośrednictwem portalu randkowego „swojej drugiej połówki”, który w końcu
natrafia na osobliwą dziewczynę. Zapewne już po tym szczątkowym opisie fabuły
każdy domyśli się zakończenia, ale to nie musi oznaczać, że „Sylwester” nie
dostarczy odbiorcom pewnej dozy napięcia, bo pomimo przewidywalności niniejsza
opowieść całkiem zgrabnie dawkuje emocje.
W antologii „Święta” boleśnie odczułam brak ukłonu w stronę Święta
Dziękczynienia, ale poza tym twórcy zaserwowali mi całkiem szeroki przegląd
najważniejszych świąt w Stanach Zjednoczonych. Swoją drogą gdyby niniejsza antologia
powstała w Polsce zapewne rozszerzono by ją o Trzech Króli i Boże Ciało (to tylko żart - moim zamiarem nie jest obraza uczuć religijnych, ani okazywanie braku szacunku dla chrześcijan),
zamiast Dnia Świętego Patryka. A gdyby nasi rodacy zdecydowali się dodać
jeszcze święta państwowe to zapewne powstałby z tego miniserial:) W każdym
razie niniejsze przedsięwzięcie uznaję za całkiem udane, choć kilka historii aż
prosiło się o większe dopracowanie. Gdyby to uczyniono być może dostalibyśmy
jedną z ciekawszych filmowych antologii grozy, a tak zostało jedynie zadowalające
widowisko bez pretensji do czegoś zjawiskowego.
Cześć! Czy będziesz może robiła recenzje do najnowszej części Nocy Oczyszczenia? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie, bo po jedynce nie mogę się przemóc i obejrzeć następnych odsłon.
UsuńTy masz pomysły. Trzech Króli i Boże Ciało tematem dla mordowania. A gdyby antologie rozszerzyć o żydowskie święta np. Chanuka to by była dopiero mega seria ! Chory pomysł żeby z chrześcijańskich świąt zrobić tło dla horrorów. To jest brak szacunku.
OdpowiedzUsuńSkoro było Boże Narodzenie i Wielkanoc to dlaczego nie dodać Bożego Ciała i Trzech Króli?:)
UsuńAle ta dygresja to był żart, jak uraziłam to przepraszam. Obiecuję, że takich filmów nie nakręcę.
Już dodałam w recenzji adnotację do osób wierzących, ażeby nie poczuli się urażeni, bo nie było to moim zamiarem.
Pretensje mam do ludzi produkujących takie filmy.
Usuń