Nielegalna imigrantka, Nita Morales, zleca prywatnemu detektywowi, Elvisowi
Cole’owi odnalezienie jej dorosłej córki, Kristy. Kobieta jest przekonana, że dziewczyna
uciekła ze swoim chłopakiem, Jackiem Bermanem. Nie niepokoją jej nawet telefony
z żądaniami okupu. Jednak krótkie rozpoznanie przeprowadzone przez Cole’a
przekonuje ją, że Krista i Jack zostali porwani przez tak zwanych bajadores – osoby trudniące się
okradaniem innych przestępców zarówno z dóbr materialnych, jak i „żywego towaru”.
Cole korzystając z pomocy przyjaciół stanie do walki z czasem – będzie się
starał odnaleźć groźny gang i odbić mu Kristę zanim ten zdecyduje się ją
wyeliminować.
Robert Crais jest znanym amerykańskim autorem powieści
sensacyjno-kryminalnych. W 2005 roku jedna z jego książek, „Osaczony” doczekała
się ekranizacji z Bruce’em Willisem w roli głównej. Osobiście nigdy nie
przepadałam za literaturą sensacyjną, ale poczytność Craisa i informacja, że w „Uprowadzonych”
można odnaleźć również elementy thrillera kazały mi dać szansę najnowszej
pozycji tego autora. I w ogólnym rozrachunku jestem raczej zadowolona z
lektury.
Warstwa narracyjna zaskakuje swoją pomysłowością. Autor przedstawia ciąg
wydarzeń z punktu widzenia kilku bohaterów, a co ciekawsze mając w poważaniu
ramy czasowe. Tak, więc najpierw przyjdzie nam poznać środek całej intrygi,
wyjawiający, że Elvis Cole również zostanie porwany, a dopiero potem jej
początek. Zdawać by się mogło, że takie zaprzepaszczenie efektu zaskoczenia
ujemnie wpłynie na suspens, ale jest wręcz odwrotnie. Kiedy już wiemy, jak
będzie się prezentować jedna z kulminacji wręcz nie możemy się doczekać, aby
poznać zarówno okoliczności do niej prowadzące, jak i zakończenie. To jest
właśnie istota suspensu, w myśl definicji Alfreda Hitchcocka, którą autor,
biorąc pod uwagę bezustannie nawarstwiające się napięcie, zdaje się doskonale
znać. Cała intryga jest raczej prosta. Ot, mamy grupę przestępców, zwanych bajadores, którzy okradają innych
gangsterów z łupów. Szczególnie upodobali sobie nielegalnych imigrantów często
przerzucanych przez granicę meksykańsko-amerykańską na teren Stanów
Zjednoczonych. Kiedy już uda im się odbić przerażonych obcokrajowców
przetrzymują ich w zaniedbanych domach i co jakiś czas dzwonią do ich bliskich
z żądaniami śmiesznie niskich okupów. Ich modus
operandi zasadza się na ilości porwanych – lepiej zniewolić większą grupę
ludzi i wziąć od ich rodzin mniej, a po jakimś czasie zadzwonić ponownie,
zamiast oczekiwać niebotycznych kwot od garstki osób, których biedni obywatele
nie będą w stanie wpłacić. Moment, w którym rodzina porwanego postanowi
przerwać stały dopływ gotówki jest równoznaczny z jego śmiercią. Szczerze
mówiąc nie przepadam za powieściami o przestępczości zorganizowanej i nawet
Craisowi nie udało się do końca przełamać mojej niechęci (były momenty
przestoju, które mocno mnie znużyły), ale za to przemówił do mnie wręcz
namacalny koszmar tych biednych imigrantów. Tłoczący się w małym pokoiku,
załatwiający swoje potrzeby fizjologiczne do wiadra, pod okiem współwięźniów, słowem:
obdarci z wszelkiej prywatności, wywoływali wręcz nieznośne przygnębienie, tym
bardziej odczuwalne, gdy się pomyślało jak skończą. Jak zwierzęta, zakopane w
zbiorowym grobie, gdzieś na pustyni… Dodatkowe emocje wzbudza fakt, że Crais
inspirację czerpał z życia - w końcu wszyscy wiemy o podobnych przypadkach tak
nieludzkiego traktowania nielegalnych imigrantów.
Obok znakomitego suspensu i namacalnej krzywdy imigrantów moją sympatię
zdobył główny bohater, Elvis Cole. Jego ironiczne poczucie humoru i daleko
idący dystans do siebie, połączone z przeszkoleniem wojskowym sprawiły, że
zwyczajnie nie dało się go nie lubić. Ot, taka osobliwa, dowcipna maszynka do
zabijania oprychów. Zresztą to samo można powiedzieć o jego równie barwnych
charakterologicznie, dwóch kolegach, którzy pomagają mu ujść cało ze starcia z
groźnymi bajadores.
Nie wiem, czy „Uprowadzeni” przypadną do gustu osobom nieprzepadającym za
literaturą sensacyjną, nawet pomimo przemieszania z thrillerem. Mnie spotkanie
z powieścią Craisa pomimo innych upodobań gatunkowych, dostarczyło nie lada rozrywki,
ale ja jestem dziwna, dlatego nie mogę być wyznacznikiem dla innych antyfanów
sensacji. Inna sprawa z entuzjastami tego typu fabuł – oni powinni, czym
prędzej sięgnąć po „Uprowadzonych”, bo takiego napięcia próżno szukać w innych okołogatunkowych
powieściach.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Osobiście bardzo lubię powieści o przestępczości zorganizowanej. nawet obecnie takową czytam i jestem zachwycona. Literaturę sensacyjną też uwielbiam, chociaż ostatnio faktycznie rzadko po nią sięgam, gdyż bardziej kręcą mnie filmy, bo mogę sobie popatrzeń na świetnie efekty kaskaderskie.
OdpowiedzUsuńW każdym razie zaciekawiłaś mnie swoją recenzją, dlatego chętnie poznam „Uprowadzeni” .
ps. czy mogłabyś odrobinę większą czcionkę zastosować w swoich postach, gdyż podczas czytania nieraz mi się zlewają ze sobą literki. Może to wina mojego zmęczenia, niemniej jednak mam nadzieję, że się nie obrazisz za moją taką małą sugestię.
A o co tutaj się obrażać? Daj spokój, Cyrysiu;) Jutro sprawdzę, czy estetycznie taka większa czcionka będzie się dobrze prezentować i jak mi przypasi to zacznę większą stosować. Skoro oczy bolą to trzeba pomyśleć o zmianach.
UsuńMi się wydaje, że nie jest to wina rozmiaru czcionki, ale bardziej koloru. Uwielbiam Twojego bloga, ale czasami wzrok siada.
UsuńNo, to też możliwe. Biały tekst na czarnym tle wali po oczach, wiem, bo sama przesiaduję na Horror Online i w nadmiarze oczy strasznie pieką. Ale z dostępnych szablonów w blogerze tylko ten wydaje mi się odpowiedni do tematyki bloga, więc na razie powiększę czcionkę i zobaczymy, czy będzie odrobinkę lepiej.
UsuńPróbowałam powiększyć czcionkę w nowym poście, ale wówczas wszystko się rozjeżdża i pogrubia czcionkę, co jeszcze bardziej wali w oczy:/ Estetycznie taki rozmiar czcionki prezentuje się najlepiej, więc przy nim pozostanę, ale rozumiem, że oczy są najważniejsze, więc nie serwujcie sobie dłuższych posiedzeń na blogu, ażeby oczopląsu się nie nabawić;)
UsuńNa razie tak musi być, ale obserwuję szablony w blogerze i jak tylko pojawi się jakiś nowy, pasujący do tematyki mojego bloga to go zmienię.
Skoro się rozjeżdża to faktycznie zostaw tak jak jest, żeby nie wyszło jeszcze gorzej :)
Usuń