Rok 1980. Długoletni przyjaciele, Melanie Fuller, Nina Drayton i Willi
Borden, spotykają się, aby jak zawsze podzielić się wynikami swojej wielkiej
Gry. Wykorzystując niezwykłe, wrodzone zdolności, pozwalające im wnikać do
umysłów ludzi karmią się ich energią i podporządkowują ich cielesne powłoki
swojej woli. Ku własnej uciesze zmuszają ludzi do samobójstw i morderstw, napędzając
spiralę przemocy, która rozlewa się na kolejne jednostki przebywające w miejscu
ingerencji tajemniczej siły okrutnego trio. Pewnego dnia Melanie, Nina i Willie
zostają sprowokowani do stanięcia przeciwko sobie przez kolejnego gracza,
obdarzonego takim samym Talentem, jak oni. Pojedynek kobiet na ulicach
Charleston pociąga za sobą kilka przypadkowych ofiar, które zwracają uwagę
miejscowego szeryfa Bobby’ego Joe Gentry’ego, który stara się odnaleźć sprawcę
rzezi. Jedna z jej uczestniczek, Nina Drayton, nie żyje, a Melanie pośpiesznie
opuściła miasto. W trakcie śledztwa Gentry jest świadkiem trudnych do
wyjaśnienia wydarzeń, które każą mu połączyć siły z córką jednego z
zamordowanych, młodą Muszynką Natalie Preston i psychiatrą Saulem Laski, Żydem który
w latach 40-tych trafił do obozu koncentracyjnego w Chełmnie, w którym na
własnej skórze poznał moc Williego, w tamtych czasach Obersta Wilhelma von
Borcherta. Saulowi bez większych problemów udaje się przekonać swoich nowych sprzymierzeńców,
że mają do czynienia z wampirami umysłowymi. Razem staną do nierównej walki z tymi
groźnymi przeciwnikami, z których wielu znajduje się na szczeblach władzy.
Po raz pierwszy wydana w 1989 roku, uhonorowana Bram Stoker Award, Locus
Award, The World Fantasy Award i Derleth Award, „Trupia otucha” Dana Simmonsa
na stałe wpisała się już do kanonu najpopularniejszych powieści o wampirach.
Książka łączy w sobie estetykę horroru, science fiction i thrillera, ale od
czasu do czasu odnosi się również do historii krajów europejskich i Stanów
Zjednoczonych oraz aspektów stricte politycznych. Taki miszmasz gatunkowy nie
mógł się nie udać, szczególnie, że jego autorem jest twórca znakomitego „Drooda”,
nieustannie wychwalany przez samego Stephena Kinga. Nowe wydanie Maga to
prawdziwa gratka dla kolekcjonerów, godna Simmonsa „cegła” w twardej oprawie, z
piękną grafiką na okładce. Wydanie naprawdę warte swojej wysokiej ceny!
„Ubolewam
nad natężeniem przemocy we współczesnym świecie. Zdarza mi się autentycznie
popadać w rozpacz, tonąć w tej bezdennej otchłani bez przyszłości, którą
Hopkins nazwał trupią otuchą. Śledzę amerykańskie krwawe jatki, przypadkowe
zamachy na papieży, prezydentów i niezliczonych innych ludzi i zastanawiam się,
czy osób obdarzonych Talentem jest po prostu dużo więcej, czy też rzeźnia stała
się współczesną codziennością.”
W „Trupie otusze” zachwyciło mnie absolutnie wszystko – od stylu, przez
fabułę i przesłanie po kreację bohaterów. Narracja skupia się na poszczególnych
wydarzeniach z punktu widzenia kilku postaci, ale tylko rozdziały poświęcone
Melanie opisano w pierwszej osobie. Taki niewygodny dla czytelnika zabieg pozwala
najgłębiej wejrzeć w psychikę antagonistki, okrutnej wampirzycy umysłowej,
która bez mrugnięcia okiem morduje każdego, kto stanie jej na drodze, nawet
dzieci. Natomiast kilka różnych punktów widzenia, które często kończą się
jakimś wstrząsającym zwrotem akcji, rozwijanym dopiero w kolejnym rozdziale, ułatwiło
Simmonsowi stopniowanie napięcia, które niejednokrotnie osiąga prawdziwe wyżyny
hitchcock’owego suspensu. Taka narracja w połączeniu z długimi, rozbudzającymi wyobraźnię,
pełnymi mistrzowskich porównań opisami sprawiła, że od „Trupiej otuchy”
zwyczajnie nie mogłam się oderwać. Ta powieść dostarcza jeszcze więcej niesamowitych
emocji niż osławiony „Drood”, a jeszcze parę dni temu byłam przekonana, że
Simmonsowi nigdy nie uda się go przeskoczyć…
„Od
blisko czterech lat kierował mną jeden imperatyw: muszę przeżyć. Posłuszny temu
imperatywowi stałem z boku i patrzyłem, jak moi rodacy, moi bracia Żydzi, moja
rodzina, wszyscy trafiają prosto w paszczę zbudowanej przez Niemców potwornej machiny
rzeźniczej.”
Choć „Trupia otucha” niejednokrotnie w szczegółach odnosi się do klasyki
literatury wampirycznej (za przykład niech tutaj posłuży formowanie się grupki
łowców wampirów, nasuwające na myśl „Draculę” i „Miasteczko Salem”) to jej
pierwszoplanowy szkielet fabularny jest już typowym znakiem naszych
współczesnych czasów. Zapomnijcie o trumnach, osinowych kołkach, czosnku i
świetle słonecznym, wampiry umysłowe Dana Simmonsa to z zewnątrz tacy sami
ludzie, jak my – również poruszają się za dnia i starzeją, a zabić można je w
dowolny groźny dla zwykłego człowieka sposób. Jedyną ich aberracją jest moc
zwana Talentem, która popycha ich do tak zwanego Żerowania na umysłach
bezbronnych ludzi. Użyty przez nich człowiek staje się bezwolną marionetką,
gotową wypełnić każdy nawet najbardziej zwyrodniały rozkaz. Saul Laski, Żyd
który przeżył holocaust całe życie poświęcił na poszukiwanie Obersta, który
Użył go w obozie koncentracyjnym oraz badaniom nad specyfiką przemocy. Dzięki jego
postaci Simmons mógł urozmaicić powieść kilkoma wzruszającymi odniesieniami do
niechlubnego okresu II Wojny Światowej, skupiając się przede wszystkim na
koszmarze polskich Żydów, gnębionych zarówno przez swoich antysemickich rodaków,
jak i niemieckich żołnierzy. Ale to nie jedyne odniesienia do historii. Sporo miejsca
autor poświęca również zamachowi na Johna F. Kennedy’ego i Ronalda Reagana,
wojnie wietnamskiej, działaniom Mossadu i rewolucjom w Izrealu, a nawet
zabójstwie Johna Lennona. Wszystkie te wydarzenia ściśle łączą się z
przemyśleniami Saula na temat agresji, która zdaje się być siłą napędową
ludzkości, podsycanej przez egzystujące obok niej wampiry umysłowe, gotowe
zmieść świat z powierzchni Ziemi byle tylko zapewnić sobie należytą rozrywkę.
Według naszego czołowego protagonisty owe potwory narodziły się w drodze
ewolucji, są swego rodzaju odchyleniem, które niestety dotknęło również nieobdarzone
Talentem jednostki. Tego rodzaju jakże oryginalni antagoniści miały pomóc autorowi
wyjaśnić zagadkę okrucieństwa naszej rasy. Jego wampiry umysłowe są ciemną
stroną nas samych, uosobieniem drzemiącego w nas nieludzkiego okrucieństwa i
bezrozumnego ego.
„Całe
to stulecie jest jednym wielkim, żałosnym melodramatem pisanym przez
trzeciorzędnych scenarzystów żerujących na duszach i życiu innych. Nie powstrzymamy
tego. […] Podobne rzeczy zdarzają się codziennie, ich sprawcami są ludzie
nieposiadający nawet cienia tej niedorzecznej zdolności psychicznej; ludzie
egzekwujący władzę wynikającą z urodzenia, stanowiska lub głosu większości, pod
groźbą kuli lub noża.”
Cała akcja „Trupiej otuchy” osadza się na nierównej walce trójki
protagonistów, z których najbardziej upodobałam sobie dowcipnego,
wykształconego szeryfa Gentry’ego z hordą żądnych ludzkiej energii wampirów
umysłowych. Oprócz Melanie, Niny i Williego szeregi antagonistów zasila potężny
miliarder, właściciel niezliczonej liczby wysp, C. Arnold Barent, który staje
przeciwko Williemu w koleżeńskiej grze w szachy, w której rolę pionków pełnią
ludzie, a szachownicy kilka miast Stanów Zjednoczonych. Zblazowany bogacz jest
założycielem tak zwanego Klubu Wyspiarskiego, złożonego z kilku wampirów i
sympatyzujących z nimi jednostek. Wśród jego członków odnajdziemy pazernego
kaznodzieję, polityków i agentów FBI, ale na pierwszy plan niezmiennie wysuwa
się filmowiec, współpracownik Bordena, Anthony Harod, który przy pomocy swojej
asystentki Marii Chen bezkrytycznie spełnia każdą zachciankę Barenta, przy
okazji wykorzystując swój Talent do gwałcenia kobiet. Wydawać by się mogło, że
stając przeciwko tak potężnym osobnikom Saul, Natalie i Gentry podpisują na
siebie wyrok śmierci, ale ich nieoczekiwany sprzymierzeniec, gang czarnoskórych
Filadelfijczyków oraz samoistnie skonstruowane urządzenie do badania fal
mózgowych przechyla szalę na ich stronę. Nie sposób wspomnieć o wszystkich wydarzeniach
„Trupiej otuchy”, bo jest ich tak dużo, akcja tak szybko gna do przodu, że
musiałabym tak pisać do wieczora, ale warto napomknąć o jeszcze dwóch ważnych
aspektach: rasizmie Melanie i survivalowym
zakończeniu. To pierwsze przebija z niemalże każdego monologu wampirzycy i
notabene jest kolejną ważną cegiełką budującą wstrząsające przesłanie, objawiające
nam prawdę o nas samych. A drugie nawiązujące do często poruszanej w kinematografii
tematyki polowań na ludzi, urządzanych sobie przez wpływowe jednostki, nie
tylko rani kolejnym wątkiem bezpardonowego okrucieństwa, którego w tej pozycji
pełno, ale również dowodzi rzadko spotykanych u pisarzy zdolności Simmonsa do
wytworzenia niezbędnej w survivalu
atmosfery wszechobecnego zaszczucia i wyalienowania walczącego o życie i zdrowe
zmysły protagonisty.
Dan Simmons jest autorem wszechstronnym, znakomicie czującym się w
absolutnie każdym gatunku, na jaki się porwie. „Trupia otucha” jest tego doskonałym
przykładem. W tej epopei znajdziemy dosłownie wszystko: mrożącą krew w żyłach
walkę dobra ze złem, hitchcock’owski suspens, nastrój grozy, trzymający w
ciągłym napięciu survival, a nawet
płomienny, acz tragiczny romans. Moim zdaniem tę książkę po prostu trzeba
przeczytać, aby zrozumieć emocje kłębiące się w czytelniku po skończeniu
lektury. Zdecydowanie jedna z najlepszych powieści wampirycznych w historii
literatury!
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Skoro piszesz, że trzeba przeczytać, to trzeba i koniec ;)
OdpowiedzUsuń