niedziela, 2 sierpnia 2015

Michael Laimo „Głębia ciemności”


Doktor Michael Cayle, jego żona Christine i ich pięcioletnia córka Jessica przeprowadzają się z Nowego Jorku do niewielkiego miasteczka Ashborough w New Hampshire. Michael ma przejąć obowiązki poprzedniego, zmarłego tragicznie lekarza, co ułatwia mu kupno jego domu z gabinetem, poczekalnią i pełnym wyposażeniem niezbędnym do leczenia pacjentów. Niedługo po zaaklimatyzowaniu się w nowym miejscu mężczyzna zaczyna widywać złote oczy spozierające z usytuowanego nieopodal domu rozległego lasu. Natomiast jego najbliższy sąsiad, Philip Deighton przekazuje mu niewiarygodną historię o pradawnym plemieniu mieszkającym w tutejszych lasach. Zwane Izolantami stworki ponoć zniewalają mieszkańców Ashborough, zmuszając ich do składania ofiar z żywych istot. Michael początkowo nie daje wiary owym legendom, ale ciąg przerażających wydarzeń, w których centrum wkrótce się znajdzie każe mu zweryfikować swoje racjonalne poglądy.

Amerykański autor powieści i opowiadań grozy, Michael Laimo, w Stanach Zjednoczonych cieszy się dużą poczytnością. Do jego najpopularniejszych publikacji należy wydana po raz pierwszy w 2004 roku, nominowana do Nagrody Brama Stokera powieść pt. „Głębia ciemności”, która w 2011 roku doczekała się swojej literackiej kontynuacji, a w 2014 nieudolnie została przeniesiona na ekran przez Colina Theysa.  Laimo zdradził, że podczas pisania „Głębi ciemności” był pod silnym wpływem filmu telewizyjnego z 1973 roku zatytułowanego „Nie bój się ciemności” i rzeczywiście zarys historii jest podobny, ale kilka szczegółów przywodzi na myśl inny znany horror. Niektórzy rozczarowani „Głębią ciemności” polscy czytelnicy utrzymują, że powieść przynależy do klasy B, ale nie mogę zgodzić się z tą tezą. Warsztatowi Michaela Laimo daleko do stylu na przykład takich pisarzy, jak Guy N. Smith, czy Harry Adam Knight. Laimo nie snuje swojej historii ogólnikowo, nie ucieka przed długimi, pobudzającymi wyobraźnię opisami i stara się podejść do znanej konwencji horroru na swój własny sposób. W efekcie dostajemy próbkę prozy, która w swobodnym, nienapuszonym stylu podchodzi do gatunku, jakim jest horror, jednocześnie nie sprawiając wrażenia spisywanej w wielkim pośpiechu. Z „Głębi ciemności” przebija przede wszystkim wielka miłość Laimo do opowieści grozy - pragnienie zaszczepienia tej pasji w mniej zaznajomionych z gatunkiem czytelnikach, ale też połechtanie jego długoletnich wielbicieli.

Narratorem „Głębi ciemności” jest doktor Michael Cayle, który w prologu zdradza nam, że relacjonuje ową historię na użytek kolejnego lokatora domu w Ashborough w stanie New Hampshire. Już początek książki wyjawia kierunek, w jakim zdecydował się podążać Laimo, daje jasno do zrozumienia, w jakiej konwencji autor zdecydował się osadzić swoją historię. Rodzina Cayle’ów przeprowadza się do dużego domu w małym, liczącym około tysiąca dwustu mieszkańców miasteczku, usytuowanym pod lasem, kilometr od najbliższego sąsiada. Wydarzenia mające miejsce w dniu przyjazdu do Ashborough nasuwają silne skojarzenia z „Cmętarzem zwieżąt” Stephena Kinga, podobnie jak kilka późniejszych wątków. Kiedy Cayle’owie są już na miejscu Michaelowi, podobnie jak Louisowi Creedowi przychodzi na myśl, aby zostawić rodzinę i uciekać z tego miejsca, a chwilę później jego córeczka ma mały wypadek, innego rodzaju niż mała Ellie, ale wydźwięk jest podobny. Z opresji ratuje ich najbliższy sąsiad, Philip Deighton, „wchodząc w skórę” Juda Crandalla (który przez niedopatrzenie tłumacza bądź autora nie wiadomo ile lat mieszka w Ashborough, bowiem podaje różne liczby…). Kiedy Cayle’owie zadomawiają się w nowym miejscu Deighton nie wychodząc z roli „nowego Juda” zaczyna pełnić obowiązki przewodnika Michaela po nowej, przerażającej rzeczywistości. Prowadzi go do osobliwego miejsca w lesie, w którym znajduje się idealny okrąg utworzony z dębów i monolitów z leżącym pośrodku głazem ofiarnym. Wówczas Phil przybliża Michaelowi szczegóły prastarej klątwy, jaka zawisła nad miasteczkiem i obowiązki każdego mieszkańca względem agresywnej rasy Izolantów, która sprawuje niepodzielną władzę w tej okolicy. Jak można się tego spodziewać początkowo Michael nie daje wiary tej opowieści, ale ciąg koszmarnych wydarzeń, które mają miejsce później wymuszą na nim porzucenie sceptycyzmu. Prowadząc fabułę Laimo zrezygnował z jakichkolwiek przestojów - po sfinalizowaniu jednego niepokojącego wątku przechodził do następnego, przez co książkę czytało się „jednym tchem”, a nienachlane, sprawnie poprowadzone nawiązania do „Cmętarza zwieżąt” dodatkowo umilały mi lekturę. Oprócz wymienionych analogii uważny czytelnik dostrzeże jeszcze wpływ tego konkretnego dzieła Kinga w momencie, w którym okaleczona, umierająca kobieta ostrzega głównego bohatera przed Izolantami oraz w trakcie wątku rzekomego snu, kiedy to Michael podąża śladami swojego psa i łani-zombie do przeklętego miejsca w lesie.

„Głębia ciemności” podobnie, jak „Nie bój się ciemności” traktuje o rasie małych, człekopodobnych stworzeń, które kontrolują wszystkich mieszkańców Ashborough. Dzięki zdolnościom hipnotycznym i zastraszaniu Izolantom udaje się naginać ich do swojej woli. Zdominowane przez nich miasteczko jest swoistą pułapką bez wyjścia – ilekroć ktoś próbuje się z niego wydostać ginie. Ten sam los spotyka śmiałków, którzy ignorują rozkazy pradawnego plemienia. Taka koncepcja fabularna – małomiasteczkowe, zaściankowe realia, osobliwe lokalne legendy i klątwa ciążąca nad tym miejscem – tworzą dosyć często spotykaną szczególnie w twórczości Stephena Kinga atmosferę podskórnej grozy wyrastającej z rzeczy zwyczajnych, wręcz sielankowych.  Nie same wydarzenia, często makabryczne, nierzadko tajemnicze, tworzą ową elektryzującą aurę. Nie sama sceneria odizolowanego od świata, małego miasteczka, w istocie będącego śmiertelnie niebezpiecznym miejscem żerowania a la demonów generują klimat osaczenia i wyalienowania, ale również procesy zachodzące w głównej postaci, narratorze „Głębi ciemności”. Michael Cayle od początku nie sprawia wrażenia typowego, nieustraszonego amerykańskiego bohatera. Laimo przede wszystkim uwypukla jego wady (podejrzliwość względem innych, egoizm, poczucie wyższości, tchórzliwość), w ten sposób sprawiając, że jesteśmy zmuszeni towarzyszyć osobie, która przez większą część powieści nie wzbudza dużej sympatii. Takie przedstawienie głównego bohatera powieści z pewnością zirytuje wielu czytelników, ale mnie przekonało swoją niesztampowością, odcięciem się od prawideł konwencjonalnych horrorów na rzecz konfrontacji z koszmarem postaci zachowującej się tak, jak zapewne na jej miejscu zachowałaby się większość ludzi. W kreacji Michaela nie potrafiłam dostrzec tej „bezpłciowości”, o jakiej wspominali polscy czytelnicy w swoich recenzjach „Głębi ciemności”. Wręcz przeciwnie, duży nacisk autora na procesy myślowe głównego bohatera nie pozostawiał miejsca na żadne domysły w sferze stricte psychologicznej – Laimo w dojrzały sposób podszedł do huśtawki nastrojów Michaela i zwyczajnego zagubienia, przytłoczenia ogromem niezwykłych wydarzeń, z jakimi przyszło mu się zmierzyć. Autor umożliwił mi szczegółowe poznanie osobowości Cayle’a, dodatkowo urozmaicając płaszczyznę psychologiczną jego nietypową, pełną napięcia relacją z własną żoną. Kompilacja psychologii z niepopadającą w groteskę makabrycznością, kilka zwrotów akcji i utrzymywanie dynamicznego tempa dosłownie przez cały czas trwania lektury niezmiernie mnie zaskoczyły. Po chłodnym przyjęciu „Głębi ciemności” przez polskich czytelników nie spodziewałam się po Laimo takiej znajomości prawideł rządzących gatunkiem i tak umiejętnego przelania ich na papier.

Pomimo mojego zachwytu nad „Głębią ciemności” Michaela Laimo nie polecę tę powieści szerokiemu gronu polskich odbiorców, bo sądząc po opiniach tych osób, które książkę przeczytały mój entuzjazm plasuje się w zdecydowanej mniejszości. Jak zwykle zresztą… Tak więc wybór pozostawię wam. Ryzykujcie na własną odpowiedzialność, jeśli chcecie, a być może po skończonej lekturze zasilicie niewielki szereg Polaków zachwyconych tą historią, do którego się dopisuję. Mam taką nadzieję, bo w moim odczuciu „Głębia ciemności” całkowicie zasłużyła sobie na uznanie czytelników, rozumiejących i akceptujących konwencję małomiasteczkowego horroru, opowiedzianego w tak zajmujący sposób.

1 komentarz:

  1. Na pewno zaryzykuję, ponieważ książkę już mam u siebie. Lubię historie grozy, w których bohaterowie wprowadzają się do nowego domu w małym miasteczku, więc jestem pozytywnie nastawiona :)

    OdpowiedzUsuń