Recenzja
przedpremierowa
Młoda
kobieta Jessica Farris w celach zarobkowych zgłasza się na badanie
etyki i moralności organizowane przez profesor Uniwersytetu
Nowojorskiego i wybitną psychiatrę Lydię Shields. Ze wszystkich
osób biorących udział w badaniu tylko ona zostaje wybrana do
drugiego etapu. Doktor Shields daje jej jednak do zrozumienia, że
takich osób jest więcej. Jessica od pierwszego spotkania z nią
jest pod wielkim wrażeniem psychiatry. Podziwia jej profesjonalizm
oraz przenikliwość i jest jej niezmiernie wdzięczna za opiekę,
którą nad nią roztacza. Niepokoją ją jedynie oczekiwania, jakie
doktor Shields względem niej ma. Coraz to bardziej niewygodne
zadania, które przed nią stawia. Jess nie chce zawieść
psychiatry, poza tym potrzebuje pieniędzy, stara się więc wbrew
wewnętrznym oporom sumiennie wypełniać polecania doktor Shields.
Wydaje jej się, że zna ich cel, ale tak naprawdę wie tylko to, co
mówi jej zupełnie obca dla niej kobieta, która doskonale opanowała
sztukę manipulacji.
Narracja w „Anonimowej dziewczynie” jest dwutorowa. Cały utwór jest zbudowany z naprzemiennie podawanych fragmentów ujętych z dwóch perspektyw. Więcej miejsca zajmują rozdziały podane z punktu widzenia Jessiki Farris, a pomiędzy nimi mamy rozdziały, których narratorką jest doktor Lydia Shields, zwracająca się bezpośrednio do głównej bohaterki książki – tak jakby snuła swoją opowieść na użytek Jess. Relacja obu tych kobiet ma fundamentalne znaczenie dla historii Greer Hendricks i Sarah Pekkanen, ale na tym związki międzyludzkie się nie kończą. W życiu Jessiki przewija się więcej osób, a wśród nich są i takie, których najpewniej nigdy by nie poznała, gdyby nie zgłosiła się do badania psychologicznego doktor Shields. Albo chociaż gdyby nie wykazała się aż taką szczerością w jego oficjalnej części. Jess w przeciwieństwie do nas nie mogła mieć pewności, że już samo wzięcie udziału w tym psychologicznym projekcie jest fatalnym posunięciem. Bo nie od dziś wiadomo, że w tego typu literaturze (w thrillerach, ale i w np. horrorach oraz science fiction) eksperymenty z udziałem istot żywych zwykle są organizowane przez jakichś okrutników: burzycieli, którzy ponad dobro jednostki stawiają swoje śmiałe idee. Doświadczenia podobnego typu czasami są przeprowadzane z myślą o korzyści dla całej ludzkości, a innymi razy z zupełnie egoistycznych pobudek. Doktor Lydia Shields zdaje się zasilać to drugie grono – wiele wskazuje na to, że jest czarnym charakterem wykorzystującym Jessicę wyłącznie do własnych celów. Tak się wydaje, ale to mogą być jedynie pozory. Fałszywe wnioski, przed którymi autorki tak naprawdę od początku nas przestrzegają. Powstrzymuj się przed ocenianiem innych ludzi, nie wyciągaj wniosków z pobieżnych obserwacji, nie osądzaj zachowań innych bez znajomości kontekstu. Hendricks i Pekkanen sporo uwagi poświęcają temu mechanizmowi myślenia, jeśli nawet nie całej, to na pewno przeważającej części ludzkości. Nie oskarżaj, zanim nie poznasz wszystkich faktów. „Nie oceniaj książki po okładce”. Bo często prawda jest zupełnie inna od twoich wyobrażeń. Tylko ilu ludziom tak naprawdę zależy na prawdzie...? Łatwiej jest oceniać z góry. Zwłaszcza negatywnie, bo to przecież takie dowartościowujące. Wiedzieć, że inni błądzą bardziej od nas, że my jesteśmy lepsi. I nawet nie bierzemy pod uwagę tego, że oni mogą myśleć dokładnie to samo o nas. Dosyć wnikliwa analiza tego tematu przeprowadzona na kartach „Anonimowej dziewczyny” moim zdaniem jest cenna przede wszystkim dlatego, że była, jest i prawdopodobnie zawsze będzie aktualna. To problem, który w ten, czy inny sposób dotyka nas wszystkich. Bo jeśli nawet sami powstrzymujemy się od przedwczesnego ferowaniu wyroków, to najprawdopodobniej sami jesteśmy w ten sposób osądzani. Hendricks i Pekkanen każą nam spojrzeć na ten problem z odpowiedniej strony, dają nam okazję do zastanowienia się nad mechanizmem myślenia, który musieliśmy już zaobserwować w życiu, ale niekoniecznie mieliśmy czas i motywację do zgłębienia tego tematu. Do spojrzenia na to z odpowiedniej perspektywy. To straszne, jakie wnioski na nasz temat mogą wyciągać inni, ale autorki „Anonimowej dziewczyny” podkreślają, że dużo gorszy wpływ ma na nas to, co sami o sobie myślimy. Autodestrukcja. Jessica, tak jak niezliczona liczba osób na całym świecie, od wielu lat dźwiga ogromny ciężar. Wyrzuty sumienia dosłownie zjadają ją kawałek po kawałku. Jess nie potrafi się rozgrzeszyć i w sumie nawet nie próbuje. Dopóki nie poznaje doktor Lydii Shields, która daje jej nadzieję na poprawę swojego stanu psychicznego. Wcześniej nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak surowa jest dla siebie. Jessica oczywiście nie bez powodu zadręczała się przez te wszystkie lata, ale błędem z jej strony było również to, że nie szukała przebaczenia. „Anonimowa dziewczyna” przedstawia szczegółowy, dogłębny portret bohaterki, która na relacji z inteligentną, niezwykle przenikliwą i podstępną kobietą zyskuje nie tylko upragnione zastrzyki gotówki, ale coś nieporównanie cenniejszego. Psychiatra poprawia jej kondycję psychiczną. Po to żeby ją osłabić? Jessica w każdym razie z czasem czuje się gorzej, niż tuż przed wejściem w tę niecodzienną relację z kobietą sukcesu. Sukcesu, o którym ona zdaje się, że może co najwyżej pomarzyć. Obsesja na punkcie doktor Shields, zauroczenie Jess jej osobą powoli przechodzi w niechęć. Główna bohatera książki ma dość powodów, by czuć zagrożenie z jej strony. Niewykluczone, że śmiertelne. Nie może jednak całkowicie ignorować zgoła innej możliwości. Paranoi? Też, ale jeszcze bardziej prawdopodobne wydaje się być to, że w tej psychologicznej rozgrywce jest jeszcze jeden gracz. I może właśnie tutaj należy upatrywać źródła niebezpieczeństwa, może to tej jednostki Jess powinna się obawiać, a nie rasowej manipulantki, która podstępem wciągnęła ją do gry, nie wyłuszczając przy tym jej zasad. Jessica sama będzie musiała zadbać o to, by je poznać. Bo od tego może zależeć jej życie. Albo nie. To zależy. Od tego, czy coraz to bardziej niepokojące ją wnioski, które wyciąga są słuszne. „Anonimowa dziewczyna” to powieści pełna niejednoznaczności – historia, którą rozpatruje się pod różnymi kątami, w zależności od nastawienia, jakie w danej chwili mamy do kluczowych postaci. Kiedy już, już mamy pewności, że prawda została nam objawiona, następuje gwałtowny zwrot w naszym rozumowaniu. I już mamy innego winnego, potem jeszcze innego, a potem wracamy do punktu wyjścia. Nie zrozumcie mnie źle: „Anonimowa dziewczyna” nie jest naszpikowana jakimiś dogłębnie wstrząsającymi niespodziankami. Zwrotami akcji o ogromnej sile rażenia. Takimi, które niewątpliwie będzie się długo pamiętać. Niełatwo domyślić się, jak ta trzymająca w napięciu, elektryzująca opowieść się skończy, bo i trudno przedwcześnie wyłonić sprawcę całego zamieszania (najczarniejszy charakter), ale nie w tym rzecz. Fascynująca jest cała droga, jaką przemierzymy wraz z Jessicą Farris i Lydią Shields. Manipulacja to moim zdaniem słowo klucz. Podstawowa broń doktor Shields i być może kogoś jeszcze. A już na pewno Greer Hendricks i Sarah Pekkanen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz