Nieprzepadająca
za ludźmi Amanda Sandford, bez konsultacji z bliskimi, wynajmuje
luksusowy dom letniskowy na Long Island, chcąc odpocząć od
wielkomiejskiego zgiełku wyłącznie w towarzystwie męża,
wykładowcy uniwersyteckiego Claya oraz dwójki dzieci:
szesnastoletniego Archiego i jego młodszej siostry Rose, mającej
obsesję na punkcie kultowego sitcomu. Rodzinny relaks w zacisznym
zakątku burzą jednak nieproszeni goście, mężczyzna
przedstawiający się jako George 'G.H'. Scott, właściciel domu
letniskowego wypożyczonego przez rodzinę z Nowego Jorku i młoda
kobieta, która ma być jego córką o imieniu Ruth. Nieznajomi mówią
o wielkiej awarii prądu w mieście i wspólnej decyzji o
przeczekaniu kryzysu w swojej wiejskiej posiadłości. Amanda im nie
ufa, nie znajduje jednak poparcia u męża, bezkrytycznie
przyjmującego wyjaśnienia w gruncie rzeczy całkowicie obcych
przybyszów. Podejrzanych ludzi, z którymi Sandfordowie spędzą
potencjalną apokalipsę, domniemany cyberatak o zasięgu krajowym.
|
Plakat filmu © Netflix. „Leave the
World Behind” 2023, Esmail Corp., Higher Ground Productions, Netflix Studios
|
Kojarzony
głównie z serialami „Homecoming” (2018) i „Mr. Robot”
(2015-2019) Sam Esmail, amerykański reżyser, scenarzysta, producent
filmowy i aktor, podczas pandemii COVID-19 zwrócił uwagę na
poczytną powieść apokaliptyczną Rumaana Alama, pierwotnie wydany
w 2020 roku utwór pt. „Leave the World Behind” (pol. „Zostaw
świat za sobą”). Miłośnik kina katastroficznego (wśród jego
ulubieńców są chociażby takie filmy, jak „Płonący wieżowiec”
Johna Guillermina, „Trzęsienie ziemi” Marka Robsona i „Pojutrze”
Rolanda Emmericha) w książce Alama dostrzegł niewyeksploatowane
pole gatunkowe – odwrotność twardej konwencji; skupienie nie tyle
na elementach katastroficznych, ile wewnętrznych przeżyciach
postaci, dla odmiany, nieznajdujących się w epicentrum
apokaliptycznych wydarzeń, tylko patrzących jakby z boku, ze
szczątkową (i nawet w tym niewielkim zakresie niepotwierdzoną,
podawaną w wątpliwość) wiedzą na temat charakteru zagrożenia.
Do Sama Esmaila głośno przemówiły też rozważania autora
materiału źródłowego jego pełnometrażowej (przeszło
dwugodzinnej) produkcji o hipotetycznym ataku hakerskim pod tym samym
tytułem; rozważania o kruchości człowieczeństwa, o bezsensownym
skakaniu sobie do gardeł także wtedy (zwłaszcza wtedy!), gdy od
zjednoczenie może zależeć przetrwanie gatunku ludzkiego.
Amerykański
thriller apokaliptyczny kręcony w kwietniu i maju 2022 roku na Long
Island, w osadzie Katonah w stanie Nowy Jork oraz domu
zaprojektowanym przez The Up Studio. Światowa premiera „Leave the
World Behind” (pol. „Zostaw świat za sobą”) w reżyserii i na
podstawie scenariusza Sama Esmaila przypadła na drugą połowę
października 2023 roku: otwarcie AFI Fest. Wydarzenie bez udziału
obsady z powodu strajku SAG-AFTRA 2023. Niecały miesiąc później
film trafił do wybranych amerykańskich kin i pojawił się w
usłudze Netflix. UWAGA SPOILER Co ciekawe w świecie
przedstawionym przez Sama Esmaila, oczywiście podążającego –
choć niezbyt uparcie – za głośną powieścią Rumaana Alama,
odtwarzacze internetowe sromotnie przegrywają z odtwarzaczami
fizycznymi. Te pierwsze okazują się kompletnie bezużyteczne w
obliczu tutejszej katastrofy, co podkreśla palec dziewczynki z
pilotem w ostatniej scence „Zostaw świat za sobą”. Wymowne
pominięcie przycisku Netflix KONIEC SPOILERA. Katastrofa
nienaturalna w ujęciu mikro z przemyślanymi akrobacjami
operatorskimi, wypróbowanymi w innych dziełach Sama Esmaila (choćby
wspomnianych już serialach), ale i podpatrzonymi u Alfreda
Hitchcocka („Okno na podwórze”) i Stanleya Kubricka
(„Lśnienie”). Z kolei zwracanie się jakby bezpośrednio do
widza, stosownie niepokojące interakcje „z pozornie”
niewidzialnym obserwatorem, przypominały mi „Funny Games”
Michaela Hanekego. Scenarzysta i reżyser pierwszej filmowej
adaptacji „Zostaw świat za sobą” Rumaana Alama, jednego z
producentów wykonawczych rzeczonego przedsięwzięcia, nie ukrywa,
że natchnienie czerpał także z oscarowego „Uciekaj!” Jordana
Peele'a, pysznie nieobliczalnego, według jego klasyfikacji,
thrillera paranoidalnego, który jak dobrze wie i co zdaniem Esmaila
przemawia tylko na korzyść tej produkcji (świadczy o jej
gatunkowej wszechstronności) przez innych jest odbierany jako
horror, a jeszcze innych czarna komedia. Swoją drogą do zespołu
producentów wykonawczych dołączył jeden z miłośników
literackiego oryginału, były prezydent Stanów Zjednoczonych Barack
Obama, a główną producentką została odtwórczyni jednej z
głównych ról Julia Roberts, której na planie partnerował Ethan
Hawke – zajmujące kreacje państwa Sandford, mizantropki i
pantoflarza na niebajecznych wczasach w malowniczym, niegęsto
zaludnionym regionie stanu Nowy Jork. Królowej śniegu i króla
słońca na nieudanym rodzinnym wypadzie za miasto, niespodziance
matriarchini rodu. W pierwszej scenie „Zostaw świat za sobą”
Amanda Sandford, przed intensywną (muzycznie) czołówką, łaskawie
wtajemnicza męża w swój najnowszy plan. Właściwie już zaczęła
go realizować, co sądząc po reakcji Claya, nie jest żadną
nowością w ich pożyciu – prędzej utarty zwyczaj, tradycja
organizowania czasu najbliższym bez pytania ich o zdanie. Ugodowemu
partnerowi, zbuntowanemu synowi i bujającej w obłokach córce. W
nastoletniego Archiego w znakomitym stylu wcielił się Charlie
Evans, a Farrah MacKenzie jako Rose Sandford, najmłodsza członkini
barwnego nowojorskiego rodu, w moim poczuciu spokojnie kroku mu
dotrzymywała, nie pozostawała w cieniu starszego, ale aktorsko
mniej doświadczonego kolegi. Dziewczynka uzależniona od
„Przyjaciół” (1994-2004), popularnego serialu przeżywającego
swoją drugą młodość w erze VOD. Niestarzejącego się sitcomu,
który jak podejrzewa jedna z bardziej wyeksponowanych postaci żeruje
na nostalgii za czasami, których nigdy nie było. Wyidealizowana
nie-rzeczywistość, zaspokajanie praktycznie nieustającego (z
pokolenia na pokolenie) zapotrzebowania na odrywanie się od szarej
codzienności i przyklejanie do codzienności różowej. Bo jak
powiedziałaby pani Shirley Jackson: „Żaden żyjący organizm
nie może istnieć zbyt długo w warunkach absolutnej rzeczywistości,
nie popadając w szaleństwo”. A ucieczką małoletniej Rose od
szalonej rzeczywistości jest marzenie o ponownym spotkaniu ze
starymi przyjaciółmi z nieprawdziwego świata, dla niej będącego
swojską alternatywą dla obcego świata, w którym przyszło jej
żyć. W którym utknęła w najgorszym momencie; kiedy do obejrzenia
został jej już tylko jeden, ostatni odcinek ukochanego serialu.
Nadrzędnym celem Rose w tych teoretycznych warunkach
apokaliptycznych jest poznanie wielkiego finału „Przyjaciół”,
co w zestawieniu z bezcelowością pozostałych lokatorów
ekskluzywnego domu wiejskiego, mnie wydało się... całkiem
niegłupią postawą. Myślenie irracjonalne lepsze niż żadne.
Najskromniejsze marzenia, niewzniosłe postanowienia kotwicą
zdrowych zmysłów w morzu beznadziei.
|
Plakat filmu © Netflix. „Leave the
World Behind” 2023, Esmail Corp., Higher Ground Productions, Netflix Studios |
Państwo
Sandford to widomy dowód na przyciąganie się przeciwieństw. Ona
chorobliwie nieufna, wybitnie podejrzliwa; on niebezpiecznie szybko
nawiązujący nowe znajomości, rozbrajająco towarzyski i
nieuleczalnie łatwowierny. Ona odpycha, on przyciąga. Dystansująca
się, apodyktyczna Amanda i uroczo naiwny, przeważnie radośnie
podporządkowujący się jej woli, żeby nie powiedzieć grzecznie
chodzący na smyczy, dziwnie sympatyczny Clay. Pesymistka i
optymista. Kobieta przesadnie zamykająca się na bliźnich i
mężczyzna nazbyt szeroko się na nich otwierający. Niedługo po
pierwszym głośnym dzwonku alarmowym – aczkolwiek zignorowanym
przez dobrze sytuowaną rodzinę z Nowego Jorku – po incydencie z
niesfornym tankowcem, do drzwi wynajętej rezydencji na Long Island,
zapukają nieznajomi, wprawdzie niezachowujący się jak typowe
czarne charaktery z nurtu home invasion, ale podejrzewam, że
miłośnicy kina grozy w tym małżeńskim sporze dość twardo staną
po stronie niegościnnej pani cudzego domu, tym bardziej, że nie
takie fałszywe maski przywdziewali już antybohaterowie gatunków
mrocznych. Podobno domu jednego z nocnych przybyszów, niezbłąkanych
wędrowców podających się za ojca i córkę, George'a 'G.H.' i
Ruth Scottów. Bezbłędne występy Mahershali Aliego, który na
pokładzie „Zostaw świat za sobą” Sama Esmaila zastąpił
Denzela Washingtona, oraz Myha'li. W każdym razie niezapowiedziani
goście przynoszą niedobrą nowinę o wielkiej awarii prądu w
mieście, która miała skłonić ich do wprowadzenia zasadniczych
zmian w umowie zawartej zdalnie z Amandą Sandford. Do poszukania
schronienia w wynajętym domu na prowincji, gdzie przerwa w dostawie
energii elektrycznej (na razie?) nie nastąpiła, ale w internecie
już nie poserfujesz, tak samo jak nie obejrzysz ulubionych programów
w telewizji i nie posłuchasz radia. Z drobnymi wyjątkami w postaci
alarmujących, a przy tym frustrująco enigmatycznych, doniesień z
kraju. Zagrożenie smakowicie niedookreślone, prędzej zarysowane
niż maniakalnie analizowane. Pracując nad „Zostaw świat za sobą”
Sam Esmail zapewne miał świeżo w pamięci nieprzebrany zalew mniej
i bardziej przydatnych doniesień (nieustający szum informacyjny) o
śmiercionośnym wirusie, a już z całą pewnością wspominał
ostrożne obchodzenie się z paczkami ze sklepów internetowych i
obstrzał nieufnych spojrzeń przechodniów, obchodzenie szerokim
łukiem „współczesnych trędowatych”. To był czas kiedy
dziadków bez cienia wstydu nastawiano przeciwko wnukom, to był czas
kiedy dzieci nazywano „chodzącą zarazą”, masowymi zabójcami
starszych. Tak runął mit o pięknym jednoczeniu się wspaniałego
gatunku ludzkiego w obliczu zagrożenia. I tak bywało, ale Amanda
Sandford pewnie upierałaby się przy tym, że koniec końców zło,
jak zwykle, zatriumfowało nad dobrem. Każdy sobie rzepkę skrobie.
Niejaki Danny (niewielka rola Kevina Bacona) w przeciwieństwie do
niej z tego egoizmu czerpie pociechę – najwidoczniej uważa, że
im mniej altruistów, tym większa szansa na przetrwanie nawet
największych katastrof co rusz spadających na niemiłosiernie
zaśmieconą (patrz: scena na plaży) Ziemię. Mówią, że tym razem
doszło do ataku hakerskiego na Stany Zjednoczonego, który poza
wszystkim innym wpłynął na migracje zwierząt, na przykład
wygenerowanych komputerowo jeleniowatych i flamingów:) Dlaczego
jakiś cyberatak miałby obchodzić dziką zwierzynę, w odróżnieniu
od samozwańczych panów i władców globu ziemskiego, niezależną
od energii elektrycznej? Twórcy tego też nie wyjaśniają, ale
myślę, że to może mieć związek z tajemniczym szumem, z
bombardowaniami dźwiękowymi, które zwieńczy całkiem mocna akcja
w obiektywnie przestronnym, a subiektywnie nieubłaganie kurczącym
się (od wpuszczenia niepewnych intruzów) nowoczesnym domu, nawet
funta kłaków już niewartym. Założę się, że najobskurniejsze
bunkry w tych alternatywnych Stanach Zjednoczonych, stały się
towarem dużo bardziej pożądanym. Kiedy upada system, zmieniają
się nagrody w odwiecznym wyścigu szczurów. Tylko skąd mają
wiedzieć, w którym kierunku biec? Ba! Kto im powie, jak się biega,
skoro nie ma wujka Google'a? Ewolucja wsteczna skutkiem ubocznym
postępu technologicznego? Pytanie: czy jesteśmy bardziej zaradni od
naszych odległych przodków? Czy aby w takiej sytuacji, w jakiej
znaleźli się bohaterowie „Zostaw świat za sobą”, najmniej
zaradny człowiek z wieków ciemnych, nie poradziłby sobie lepiej od
najbardziej zaradnego przedstawiciela naszej światłej epoki?
Przyjemnie kameralne to widowisko apokaliptyczne; wzorem literackiego
pierwowzoru bardziej skupiono się na płaszczyźnie
psychologiczno-socjologicznej i filozoficznej niż warstwie stricte
katastroficznej (co niektórym przywiodło na myśl „Świt żywych trupów” George'a A. Romero, z tą różnicą, że u Esmaila
niebezpieczeństwo jest bardziej skryte). Przyjemne choć okropnie
nierówne. Po trzęsieniu ziemi napięcie gwałtownie spada i chociaż
czeka nas jeszcze niejedno odbicie od dna, to obawiam się, że
emocjonalna poprzeczka zawieszona w pierwszej partii filmu (wypada
wspomnieć, że filmowcy skorzystali z „książkowej formy”:
opowieść w paru rozdziałach, z planszami tytułowymi) w poczuciu
niejednego odbiorcy „Zostaw świat za sobą” Sama Esmaila nie
zostanie przesunięta. Nawet na sam koniec – w zasadzie finał może
boleśnie rozczarować, toż złośliwa bestia... i zabawna w swojej
przekorności, w swoim oślim uporze;)
Paranoiczny
thriller apokaliptyczny dla zmęczonych demolką totalną.
Efekciarskimi produkcjami katastroficznymi niepozostawiającymi
miejsca dla wyobraźni odbiorcy. Oparte na bestsellerowej powieści
Rumaana Alama, nieprzesadnie, wręcz zaskakująco skromnie,
przystrojone w cyfrowe błyskotki, dziełko Sama Esmaila o
neandertalczykach XXI wieku. Zabierz ludziom internet, a wrócą do
jaskiń:) „Zostaw świat za sobą”, opuść ten monstrualny dom
bez klamek, wypisz się z tego zbiorowego obłędu i rozglądaj za
jakimś podziemnym schronem, bo to może być największa epidemia
wścieklizny od 1977 roku (wskazówka: filmografia Davida
Cronenberga). Przymusowy odwyk technologiczny, dreszczowiec
„niegrzeszący” mrocznym klimatem, ale nadrabiający ciasnotą i
przede wszystkim skupieniem na postaciach. Paranoik mający swój
styl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz