czwartek, 5 czerwca 2014

„Zęby” (2007)


Licealistka Dawn wstępuje do koła, krzewiącego w młodych umysłach chrześcijańskie przekonania na temat seksu przedmałżeńskiego. Na jednym z takich spotkań dziewczyna poznaje nowego ucznia, Tobey’a Cobba, który wraz z nią ochoczo składa „śluby czystości”. Jednak z czasem Dawn zauważa, że jej ciało, w przeciwieństwie do przekonań, silnie reaguje na obecność chłopaka, który również zdaje się być nią zauroczony. Dziewczynie udaje się zapanować nad szalejącymi hormonami, ale Tobey nie ma zamiaru wytrwać w „czystości”. Kiedy jego usilne próby nakłonienia Dawn do stosunku nie przynoszą rezultatu staje się agresywny, nie wiedząc jeszcze, że jego wybranka urodziła się z dziwnym defektem – zębatą pochwą, z której obecności również nie zdawała sobie sprawy, do czasu wymuszonego stosunku z Cobbem.

Vagina dentata – mit obecny w wielu kulturach, mówiący o kobietach posiadających zęby w pochwach, które wykorzystują do pozbawiania mężczyzn penisów, będący swego rodzaju alegorią strachu płci męskiej przed kobietami. W 2004 roku powstał japoński horror komediowy Takao Nakano pt. „Kiseichuu: kiraa pusshii”, a trzy lata później Amerykanie postanowili pokazać światu własną wariację tego mitu. Reżyser Mitchell Lichtenstein, podobnie jak Japończyk, chyba zdawał sobie sprawę, że do tak absurdalnego pomysłu należy podejść z dużym dystansem, dlatego w jego „Zębach” uświadczymy więcej komedii, aniżeli horroru. Ale pomimo luźnego podejścia do tematu twórcom udało się też dotknąć kilku uniwersalnych problemów, związanych z naszą płciowością. Taki zabieg spodobał się krytykom, którzy po premierze nie szczędzili pochwał Lichtensteinowi, w przeciwieństwie do większości zwykłych widzów, którzy z kolei nie pozostawili suchej nitki na tym osobliwym horrorze komediowym. Ja, jak zwykle przekornie, jestem gdzieś pośrodku.

Zęby w pochwie… czego to twórcy nie wymyślą? Taki pomysł nie mógł nie odbić się głośnym echem w światku rozrywki. Teraz, po upływie siedmiu lat od premiery chyba nie istnieje osoba, której nie obiłaby się o uszy problematyka „Zębów” i bynajmniej nie dlatego, że tak zwani znawcy docenili je nominacjami do Głównej Nagrody Jury na festiwalu w Sundance i Nagrody Gotham tylko przez wzgląd na ten jakże absurdalny, ale chwytliwy pomysł na fabułę. Pierwszą rzeczą, która pozytywnie mnie zaskoczyła jest sprawna realizacja – umiejętna praca kamery, pastelowa kolorystyka obrazu i charakterystyczna ścieżka dźwiękowa w tle. Wszystko to ma tworzyć taką typowo amerykańską aurę sielskiej egzystencji na przedmieściu, kontrastującą z dziwacznymi wydarzeniami, rozgrywającymi się w otoczeniu głównej bohaterki, Dawn. Doceniona przez krytykę odtwórczyni tej roli, Jess Weixler, mnie z miejsca odrzuciła, ponieważ (zapewne zgodnie ze wskazówkami reżysera) przybrała taką typowo komediową, oderwaną od rzeczywistości pozę maksymalnie wyegzaltowanej postaci. Ten zabieg był oczywiście celowy, ale to wcale nie zmienia mojego antypatycznego nastawienia do tego rodzaju, do bólu sztucznej ekspresji. Za pośrednictwem Dawn Lichtensteinowi udało się przemycić, do tego pozornie płytkiego obrazu, kilka osobistych przemyśleń na temat naszej seksualności. Dzięki humorystycznej kreacji głównej bohaterki, która szczyci się przesadną moralnością reżyser mógł w podtekstach wykpić zasadność tak zwanych ślubów czystości. Dawn rozprawiająca o zagrożeniach płynących ze stosunków przedmałżeńskich i antykoncepcji brzmi po prostu śmiesznie i bynajmniej nie dlatego, że ja mam taki pogląd na tę sprawę, ale z uwagi na celowe natchnienie tej postaci daleko idącą infantylnością, objawiającą się nie tyle w jej dialogach, co głupiutkim wyrazie twarzy i swoich późniejszych czynach. A no właśnie, bo nasza Dawn wkrótce odrzuci swoje zdawać by się mogło niezłomne przekonania (notabene po gwałcie, który raczej powinien ją zniechęcić do seksu…) i zacznie poszukiwać idealnego partnera, któremu uda się zwalczyć „zło”, które zakorzeniło się w jej pochwie. Zagrożenia płynące z seksu przedmałżeńskiego? Cóż, nasza bohaterka jest żywym przykładem takiego niebezpieczeństwa, co oczywiście nie zraża jej do folgowania swoim hedonistycznym pragnieniom.

Problematyka „Zębów” pozostawiła twórcom spore pole do epatowania makabrą, które po części zaprzepaścili. Tylko cztery ujęcia mogą poszczycić się daleko idącym, jakże realistycznym rozlewem krwi, a pozostałe minuty filmu zapełniono rozwleczonymi do granic możliwości bezsensownymi dialogami, które w zamyśle miały bawić, ale mnie jedynie znużyły. Aspekty stricte moralizatorskie, mówiące o zgubności seksu przedmałżeńskiego i przedstawiające płeć męską w takim „krzywym zwierciadle” (niemalże wszyscy panowie występujący w tej produkcji, bez względu na wiek, myślą penisem zamiast mózgiem), choć celowo uogólnione spełniły swoje humorystyczne zadanie, ale pozostałe migawki z życia amerykańskich nastolatków na mój gust zbyt mocno rozciągnięto w czasie. Owe cztery ujęcia gore, z których trzy skupiły się na odgryzaniu penisów napalonych chłopaków (końcówka bawi jeszcze konsumpcją owego organu), a jedna pokazała czym może skończyć się nieuważne badanie ginekologiczne przez lekarza, pchającego łapę tam gdzie nie trzeba;) zadowalają odważnym ukazaniem „owoców seksu z Dawn”, realistyczną realizacją oraz pomysłowością, będącą naturalnym następstwem głównego motywu filmu.

Teen horrorowa realizacja „Zębów” może być sygnałem dla nastolatków, że film nagrano z myślą o nich i być może Lichtenstein miał takie ambicje, patrząc na wychowawcze przesłanie, przestrzegające chłopców przed pchaniem penisa w przedmałżeńską pochwę. Ale już ogólnikowa kreacja mężczyzn sprawia, że filmu absolutnie nie można traktować poważnie, co w podtekstach sygnalizuje sam reżyser, więc młode osoby, które zdecydują się podejrzeć, czym kończy się spotkanie z zębatą waginą powinni podejść do tej produkcji z daleko idącym dystansem. Pamiętając również o tym, że pomimo jakże zachęcającego pomysłu twórcom nie udało się ustrzec kilku nużących dłużyzn, których nie rekompensują nawet te cztery krwawe sceny. A szkoda, bo biorąc pod uwagę zawiązanie fabuły można było z tego zrobić naprawdę mocny film grozy.

4 komentarze:

  1. Mam ten film, jednak jeszcze go nie oglądałam. Jestem ostatnio tak rozczarowana obejrzanymi horrorami, że zaczynam unikać dalszych seansów. Podejrzewam, że "Zęby" bardziej mnie rozśmieszą, niż wystraszą, więc pewnie jeszcze trochę sobie poczekają.

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahahahha uśmiałam się z tych zębów :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niby horror, a śmiałam się przez cały film :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie wystarczyło obejrzeć zwiastun aby nie podchodzić do tego filmu. Nawet nie chcę tracić czasu na ten film.

    OdpowiedzUsuń