poniedziałek, 19 września 2016

Karin Slaughter „Miasto glin”


Atlanta w stanie Georgia, rok 1974. Pochodząca z zamożnej rodziny Kate Murphy rozpoczyna pracę w policji. Już pierwszego dnia służby przekonuje się, że trafiła do brutalnego środowiska, w którym deprecjonuje się rolę kobiet, gdzie ma miejsce segregacja rasowa i wymierzanie sprawiedliwości na własną rękę. Przerażona postawą innych policjantów Kate ma pracować z Jimmym Lawsonem, którego partner został niedawno zamordowany przez grasującego w mieście Strzelca, odpowiadającego również za śmierć kilku innych przedstawicieli organów ścigania. Mężczyzna jednak skłania swoją siostrę Maggie, także policjantkę, aby zajęła się Kate. Wbrew woli przełożonych kobiety rozpoczynają własne śledztwo śladami Strzelca.

Karin Slaughter to uznana amerykańska autorka powieści kryminalnych i thrillerów, której książki są przekładane na kilkadziesiąt języków i często zajmują wysokie pozycje na listach bestsellerów. Slaughter debiutowała w 2001 roku powieścią „Zaślepienie”, która została wyróżniona przez Crime Writers’ Association i jak czas pokazał była pierwszą odsłoną poczytnej serii pod tytułem „Hrabstwo Grant”. Slaughter zasłynęła również jako autorka cyklu o Willu Trencie, w międzyczasie pisząc kilka utworów niewchodzących w skład żadnej z tych serii. Docenione przez krytykę, kilku innych pisarzy oraz wielu wielbicieli literackich thrillerów i kryminałów, „Miasto glin” jest pozycją niezwiązaną z żadnym cyklem pióra Karin Slaughter, choć biorąc pod uwagę w pełni zasłużone przychylne opinie wcale bym się nie zdziwiła, gdyby pisarka jeszcze wróciła do bohaterów stworzonych na potrzeby tej książki.

Akcję „Miasta glin” Karin Slaughter umiejscowiła na południu Stanów Zjednoczonych w 1974 roku, co w moim odczuciu przyniosło dwa bardzo istotne superlatywy. Po pierwsze dosłownie z każdej stronicy tej powieści przebija preferowany przeze mnie klimat retro, wprowadzając w iście melancholijny stan tęsknoty za XX-wieczną literaturą kryminalną, w której atmosfera zepsucia odgrywała tak samo ważną rolę, jak policyjne dochodzenie. Ponadto Atlantę roku 1974 Slaughter sportretowała z naciskiem na akcentowanie jej różnorodności, zarówno w kwestii wyglądu poszczególnych dzielnic, jak i światopoglądu różnych klas społecznych. Wywodząca się z zamożnego środowiska początkująca policjantka, Kate Murphy, wraz ze swoją rodziną reprezentuje liberalny odłam społeczeństwa. Piękna Żydówka, wychowana tak, aby w pełni akceptować wszelkiego rodzaju mniejszości, po śmierci męża decyduje się na niezależność, a w pragnieniu niesienia pomocy ludziom dołącza do środowiska, w którym dominuje radykalny konserwatyzm. Slaughter z niezwykłą błyskotliwością przedstawiła klasyczne ścieranie się dwóch różnych światopoglądów na przykładzie wdrażania się Kate Murphy w dotychczas nieznaną jej rzeczywistość. Większość policjantów z dłuższym stażem cechują homofobia, rasizm, ksenofobia i niechęć w stosunku do niezależnych kobiet. Kilku kolegów Murphy wolne chwile spędza na wyrządzaniu krzywdy gejom, a na posterunku istnieje segregacja rasowa. Ponadto mężczyźni już pierwszego dnia pracy dają Murphy odczuć, że płeć piękna nie jest w tym zawodzie mile widziana, że w przekonaniu wielu policjantów płci męskiej kobiety powinny zajmować się domem, ze szczególnym wskazaniem na spełnianie zachcianek swoich partnerów życiowych. Nie tylko światopogląd większości współpracowników i przełożonych Kate bulwersuje „świeżo upieczoną” policjantkę. Równie silnie przeraża ją sposób, w jaki jej koleżanki i koledzy wykonują swoje obowiązki. Brak oporów przed przyjmowaniem łapówek, wymierzanie sprawiedliwości na własną rękę, polegające na poniżaniu, zastraszaniu i okaleczaniu przeciwstawiających się im jednostek oraz podrzucanie dowodów, które w sądzie mogłyby zaświadczyć o winie podejrzanych. Idealistyczne zapatrywania Kate Murphy na pracę w policji, przeświadczenie, że to profesja, której głównym zadaniem jest niesienie pomocy potrzebującym i zapewnienie bezpieczeństwa praworządnym obywatelom zostaje zweryfikowane przez rzeczywistość – już podczas pierwszego dnia pracy młodej kobiety czytelnik dojdzie do wniosku, że mieszkańcy Atlanty są nie tyle chronieni przez ludzi w mundurach, co przez nich zniewoleni, zmuszani do podporządkowywania się ich woli. Jednak wbrew pozorom Slaughter nie poprzestaje na prostym, jaskrawym podziale na złych radykałów i dobrych liberałów, z biegiem trwania lektury komplikując osobowości bohaterów „Miasta glin”, aczkolwiek w sposób, który zamiast niepotrzebnie udziwniać ich obraz nadaje mu diablo realistycznych, niezwykle przenikliwych rysów. Wyznający konserwatywne wartości policjanci z Atlanty całkowicie podporządkowani wujowi partnerującej Kate Maggie Lawson, twardzi, skorumpowani gliniarze, traktujący kobiety, jak niższą formę życia, w momentach bezpośredniego zagrożenia nie wahają się zasłonić je własnym ciałem, są gotowi nawet umrzeć, żeby ocalić koleżankę, którą wcześniej z taką lubością poniżali. Im głębiej Slaughter wchodzi w ich psychikę tym bardziej uwidacznia się ambiwalentny obraz ich postaci – z jednej strony to pałający nienawiścią do wszelkich mniejszości, brutalni gliniarze nadużywający swojej władzy, a z drugiej osobnicy mający wiele współczucia dla ofiar przemocy i przygotowani do wszelkich poświęceń w obliczu wielkiego zagrożenia ze strony przestępców. Slaughter w pewnym momencie zapytuje, „jak to się dzieje, że ci ludzie zachowują się okropnie, ale jednocześnie czynią tyle dobra?”, odpowiadając, że „ludzie ogólnie są źli, ale zdarza im się zrobić coś dobrego” – autorka nie wnika dlaczego tak się dzieje mówiąc jedynie, że ten aspekt ludzkiej osobowości pozostaje dla niej zagadką. W „Mieście glin” Slaughter często akcentuje owe kontrasty, najpierw uwypuklając haniebne cechy bohaterów, żeby następnie nadać im jakieś szlachetne rysy, czym przede wszystkim daje dowody swojego niezwykle wnikliwego oglądu ludzkości.

Po skrótowym opisie fabuły „Miasta glin” można domniemywać, że powieść bazuje przede wszystkim na popularnym motywie policyjnego dochodzenia śladami seryjnego mordercy, ale to tylko pozory. Oczywiście, śledztwo Maggie Lawson i Kate Murphy jest „motorem napędowym”, elementem, który narzuca kierunek fabule, ale w moim mniemaniu autorka wykorzystała ten wątek z zamiarem sportretowania pewnych ludzkich zachowań, światopoglądów i samego miasta, w którym odnajdziemy zarówno brudne dzielnice zaludnione przez ubogie, często zdemoralizowane jednostki oraz zadbane, bogate miejsca, zamieszkane przez „oświeconych liberałów”, z których niejeden nawet nie zdaje sobie sprawy z degrengolady sąsiednich dzielnic. Pogoń za Strzelcem, mężczyzną, którego celem są policjanci i który ma obsesję na punkcie Kate Murphy (dowiadujemy się tego ze sporadycznych wstawek przybliżających nam ułamek jego egzystencji) jest pozbawiona zaskakujących zwrotów akcji, krwawych mordów, czy zawiłych, skomplikowanych akcentów, których nie sposób z miejsca właściwie zinterpretować. Dochodzenie Lawson i Murphy nie zmusza do podążania w różnych kierunkach, nie wymaga od czytelników podzielności uwagi, czy usilnych starań, aby połączyć na pierwszy rzut oka niezwiązane ze sobą tropy. Śledztwo policjantek odbywa się na zasadzie „po nitce do kłębka” – jeden ślad prowadzi do następnego i tak aż do mało widowiskowego pod kątem akcji finału, nawet biorąc pod uwagę zaskakującą dla mnie prawdziwą tożsamość sprawcy. I choć nie obraziłabym się, gdyby Slaughter wzbogaciła policyjne dochodzenie jakimiś zapadającymi w pamięć akcentami to skłamałabym, gdybym powiedziała, że takie psychologiczno-socjologiczne podejście do fabuły przyjęłam z rozczarowaniem. Wręcz przeciwnie: klimatyczny portret miasta i niezwykle wnikliwe podejście do osobowości bohaterów dostarczyło mi multum naprawdę pierwszorzędnych wrażeń, również dzięki dojrzałemu warsztatowi Slaughter i jawiło się niczym swoisty powiew świeżości w gronie współczesnych literackich thrillerów i kryminałów o seryjnych mordercach. Co nie zmienia faktu, że powieść mogłaby wypaść jeszcze lepiej, gdyby autorka odrobinę, nie przesadnie, skomplikowała dochodzenie śladami Strzelca.

Myślę, że „Miasto glin” przypadnie do gustu przede wszystkim osobom zmęczonym współczesnymi, wyjałowionymi z klimatu zepsucia, konwencjonalnymi kryminałami z jednowymiarowymi postaciami, których łatwo podzielić na „tych dobrych” i „tych złych”. W tej powieści znajdziemy mnóstwo kontrastów i psychologicznej głębi oraz co równie ważne dostaniemy bezbłędnie oddany klimat południa Stanów Zjednoczonych w latach 70-tych XX wieku, co razem sprawia, że wprost nie można oderwać się od lektury, że nie sposób nie przenieść się w brudny, przestępczy i skorumpowany światek, w którym niepodzielną władzę sprawują ludzie w mundurach terroryzowani przez tajemniczego osobnika zwanego Strzelcem.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz:

  1. Nie miałam pojęcia,że jest jakaś nowa powieść autorki. Koniecznie muszę poszukać.

    OdpowiedzUsuń