Atlanta w stanie Georgia, rok 1974. Pochodząca z zamożnej rodziny Kate
Murphy rozpoczyna pracę w policji. Już pierwszego dnia służby przekonuje się,
że trafiła do brutalnego środowiska, w którym deprecjonuje się rolę kobiet,
gdzie ma miejsce segregacja rasowa i wymierzanie sprawiedliwości na własną
rękę. Przerażona postawą innych policjantów Kate ma pracować z Jimmym Lawsonem,
którego partner został niedawno zamordowany przez grasującego w mieście Strzelca,
odpowiadającego również za śmierć kilku innych przedstawicieli organów
ścigania. Mężczyzna jednak skłania swoją siostrę Maggie, także policjantkę, aby
zajęła się Kate. Wbrew woli przełożonych kobiety rozpoczynają własne śledztwo
śladami Strzelca.
Karin Slaughter to uznana amerykańska autorka powieści kryminalnych i
thrillerów, której książki są przekładane na kilkadziesiąt języków i często
zajmują wysokie pozycje na listach bestsellerów. Slaughter debiutowała w 2001
roku powieścią „Zaślepienie”, która została wyróżniona przez Crime Writers’
Association i jak czas pokazał była pierwszą odsłoną poczytnej serii pod
tytułem „Hrabstwo Grant”. Slaughter zasłynęła również jako autorka cyklu o
Willu Trencie, w międzyczasie pisząc kilka utworów niewchodzących w skład
żadnej z tych serii. Docenione przez krytykę, kilku innych pisarzy oraz wielu wielbicieli
literackich thrillerów i kryminałów, „Miasto glin” jest pozycją niezwiązaną z
żadnym cyklem pióra Karin Slaughter, choć biorąc pod uwagę w pełni zasłużone przychylne
opinie wcale bym się nie zdziwiła, gdyby pisarka jeszcze wróciła do bohaterów
stworzonych na potrzeby tej książki.
Akcję „Miasta glin” Karin Slaughter umiejscowiła na południu Stanów
Zjednoczonych w 1974 roku, co w moim odczuciu przyniosło dwa bardzo istotne
superlatywy. Po pierwsze dosłownie z każdej stronicy tej powieści przebija
preferowany przeze mnie klimat retro, wprowadzając w iście melancholijny stan
tęsknoty za XX-wieczną literaturą kryminalną, w której atmosfera zepsucia
odgrywała tak samo ważną rolę, jak policyjne dochodzenie. Ponadto Atlantę roku
1974 Slaughter sportretowała z naciskiem na akcentowanie jej różnorodności,
zarówno w kwestii wyglądu poszczególnych dzielnic, jak i światopoglądu różnych
klas społecznych. Wywodząca się z zamożnego środowiska początkująca
policjantka, Kate Murphy, wraz ze swoją rodziną reprezentuje liberalny odłam
społeczeństwa. Piękna Żydówka, wychowana tak, aby w pełni akceptować wszelkiego
rodzaju mniejszości, po śmierci męża decyduje się na niezależność, a w
pragnieniu niesienia pomocy ludziom dołącza do środowiska, w którym dominuje radykalny
konserwatyzm. Slaughter z niezwykłą błyskotliwością przedstawiła klasyczne
ścieranie się dwóch różnych światopoglądów na przykładzie wdrażania się Kate
Murphy w dotychczas nieznaną jej rzeczywistość. Większość policjantów z
dłuższym stażem cechują homofobia, rasizm, ksenofobia i niechęć w stosunku do
niezależnych kobiet. Kilku kolegów Murphy wolne chwile spędza na wyrządzaniu
krzywdy gejom, a na posterunku istnieje segregacja rasowa. Ponadto mężczyźni
już pierwszego dnia pracy dają Murphy odczuć, że płeć piękna nie jest w tym
zawodzie mile widziana, że w przekonaniu wielu policjantów płci męskiej kobiety
powinny zajmować się domem, ze szczególnym wskazaniem na spełnianie zachcianek
swoich partnerów życiowych. Nie tylko światopogląd większości współpracowników
i przełożonych Kate bulwersuje „świeżo upieczoną” policjantkę. Równie silnie
przeraża ją sposób, w jaki jej koleżanki i koledzy wykonują swoje obowiązki.
Brak oporów przed przyjmowaniem łapówek, wymierzanie sprawiedliwości na własną
rękę, polegające na poniżaniu, zastraszaniu i okaleczaniu przeciwstawiających
się im jednostek oraz podrzucanie dowodów, które w sądzie mogłyby zaświadczyć o
winie podejrzanych. Idealistyczne zapatrywania Kate Murphy na pracę w policji,
przeświadczenie, że to profesja, której głównym zadaniem jest niesienie pomocy
potrzebującym i zapewnienie bezpieczeństwa praworządnym obywatelom zostaje
zweryfikowane przez rzeczywistość – już podczas pierwszego dnia pracy młodej
kobiety czytelnik dojdzie do wniosku, że mieszkańcy Atlanty są nie tyle
chronieni przez ludzi w mundurach, co przez nich zniewoleni, zmuszani do
podporządkowywania się ich woli. Jednak wbrew pozorom Slaughter nie poprzestaje
na prostym, jaskrawym podziale na złych radykałów i dobrych liberałów, z
biegiem trwania lektury komplikując osobowości bohaterów „Miasta glin”,
aczkolwiek w sposób, który zamiast niepotrzebnie udziwniać ich obraz nadaje mu
diablo realistycznych, niezwykle przenikliwych rysów. Wyznający konserwatywne
wartości policjanci z Atlanty całkowicie podporządkowani wujowi partnerującej
Kate Maggie Lawson, twardzi, skorumpowani gliniarze, traktujący kobiety, jak
niższą formę życia, w momentach bezpośredniego zagrożenia nie wahają się
zasłonić je własnym ciałem, są gotowi nawet umrzeć, żeby ocalić koleżankę,
którą wcześniej z taką lubością poniżali. Im głębiej Slaughter wchodzi w ich
psychikę tym bardziej uwidacznia się ambiwalentny obraz ich postaci – z jednej
strony to pałający nienawiścią do wszelkich mniejszości, brutalni gliniarze
nadużywający swojej władzy, a z drugiej osobnicy mający wiele współczucia dla
ofiar przemocy i przygotowani do wszelkich poświęceń w obliczu wielkiego
zagrożenia ze strony przestępców. Slaughter w pewnym momencie zapytuje, „jak to się dzieje, że ci ludzie zachowują się
okropnie, ale jednocześnie czynią tyle dobra?”, odpowiadając, że „ludzie ogólnie są źli, ale zdarza im się
zrobić coś dobrego” – autorka nie wnika dlaczego tak się dzieje mówiąc
jedynie, że ten aspekt ludzkiej osobowości pozostaje dla niej zagadką. W
„Mieście glin” Slaughter często akcentuje owe kontrasty, najpierw uwypuklając
haniebne cechy bohaterów, żeby następnie nadać im jakieś szlachetne rysy, czym
przede wszystkim daje dowody swojego niezwykle wnikliwego oglądu ludzkości.
Po skrótowym opisie fabuły „Miasta glin” można domniemywać, że powieść
bazuje przede wszystkim na popularnym motywie policyjnego dochodzenia śladami
seryjnego mordercy, ale to tylko pozory. Oczywiście, śledztwo Maggie Lawson i
Kate Murphy jest „motorem napędowym”, elementem, który narzuca kierunek fabule,
ale w moim mniemaniu autorka wykorzystała ten wątek z zamiarem sportretowania
pewnych ludzkich zachowań, światopoglądów i samego miasta, w którym odnajdziemy
zarówno brudne dzielnice zaludnione przez ubogie, często zdemoralizowane
jednostki oraz zadbane, bogate miejsca, zamieszkane przez „oświeconych
liberałów”, z których niejeden nawet nie zdaje sobie sprawy z degrengolady
sąsiednich dzielnic. Pogoń za Strzelcem, mężczyzną, którego celem są policjanci
i który ma obsesję na punkcie Kate Murphy (dowiadujemy się tego ze sporadycznych
wstawek przybliżających nam ułamek jego egzystencji) jest pozbawiona
zaskakujących zwrotów akcji, krwawych mordów, czy zawiłych, skomplikowanych
akcentów, których nie sposób z miejsca właściwie zinterpretować. Dochodzenie
Lawson i Murphy nie zmusza do podążania w różnych kierunkach, nie wymaga od
czytelników podzielności uwagi, czy usilnych starań, aby połączyć na pierwszy
rzut oka niezwiązane ze sobą tropy. Śledztwo policjantek odbywa się na zasadzie
„po nitce do kłębka” – jeden ślad prowadzi do następnego i tak aż do mało
widowiskowego pod kątem akcji finału, nawet biorąc pod uwagę zaskakującą dla
mnie prawdziwą tożsamość sprawcy. I choć nie obraziłabym się, gdyby Slaughter
wzbogaciła policyjne dochodzenie jakimiś zapadającymi w pamięć akcentami to
skłamałabym, gdybym powiedziała, że takie psychologiczno-socjologiczne
podejście do fabuły przyjęłam z rozczarowaniem. Wręcz przeciwnie: klimatyczny
portret miasta i niezwykle wnikliwe podejście do osobowości bohaterów
dostarczyło mi multum naprawdę pierwszorzędnych wrażeń, również dzięki
dojrzałemu warsztatowi Slaughter i jawiło się niczym swoisty powiew świeżości w
gronie współczesnych literackich thrillerów i kryminałów o seryjnych mordercach.
Co nie zmienia faktu, że powieść mogłaby wypaść jeszcze lepiej, gdyby autorka
odrobinę, nie przesadnie, skomplikowała dochodzenie śladami Strzelca.
Myślę, że „Miasto glin” przypadnie do gustu przede wszystkim osobom
zmęczonym współczesnymi, wyjałowionymi z klimatu zepsucia, konwencjonalnymi
kryminałami z jednowymiarowymi postaciami, których łatwo podzielić na „tych
dobrych” i „tych złych”. W tej powieści znajdziemy mnóstwo kontrastów i
psychologicznej głębi oraz co równie ważne dostaniemy bezbłędnie oddany klimat
południa Stanów Zjednoczonych w latach 70-tych XX wieku, co razem sprawia, że
wprost nie można oderwać się od lektury, że nie sposób nie przenieść się w
brudny, przestępczy i skorumpowany światek, w którym niepodzielną władzę
sprawują ludzie w mundurach terroryzowani przez tajemniczego osobnika zwanego
Strzelcem.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Nie miałam pojęcia,że jest jakaś nowa powieść autorki. Koniecznie muszę poszukać.
OdpowiedzUsuń