Rok
1997, Visby. Szesnastoletnia Josefin i jej najlepsza przyjaciółka
Camilla spędzają noc z kolegami ze szkoły, Oskarem, Jonasem i
Rikardem. Nazajutrz po przebudzeniu Josefin uświadamia sobie, że
została brutalnie zgwałcona. Za namową Camilli zgłasza to organom
ścigania, ale sprawiedliwości nie staje się zadość, bo jej
oprawcy zostają uniewinnieni. W 2010 roku Oskar, były sportowiec i
zarazem jeden z gwałcicieli Josefin, wraz z żoną Veronicą i
dwójką dzieci spędza ferie zimowe w Tajlandii. Pewnej nocy podczas
schadzki ze sprzedającą swoje ciało Tajką zostaje okaleczony
przez nieznanego sprawcę. Tuż przed powrotem do Szwecji dostaje
wiadomość od Jonasa, z którym od dawna nie utrzymywał kontaktu.
Okazuje się, że podczas pobytu Oskara w Tajlandii jego
niegdysiejszy znajomy otrzymał maila od anonimowego nadawcy z
załączonym zdjęciem zrobionym na imprezie, w trakcie której
skrzywdzili Josefin. Jonas informuje o tym również Rikarda.
Wspólnie dochodzą do wniosku, że muszą odnaleźć nadawcę maila
zanim zbrodnia z przeszłości zacznie rzutować na ich teraźniejsze
życie.
Thriller
„Pierwsze kłamstwo” to debiutancka powieść Szwedki, Sary
Larsson, która została bardzo dobrze przyjęta przez wielu
czytelników. Aktualnie pracująca jako konsultantka w sektorze
publicznym, Larsson przyznaje, że zawsze marzyła o pisaniu. Wybór
problematyki jej pierwszego utworu dla osób, którzy ją znają był
łatwy do przewidzenia, gdyż jak sama zdradza od dłuższego czasu
interesuje się odmiennym postrzeganiem seksualności u mężczyzn i
kobiet. Rodzice Larsson zawsze pasjonowali się polityką, kobieta
dorastała więc w domu, w którym roztrząsano różnego rodzaju
problemy tego świata, dlatego też trudno się dziwić, że w swojej
debiutanckiej powieści postanowiła poruszyć jeden z nich. Wieść
niesie, że Larsson sprzedała już prawa do adaptacji, którą
planuje się przedstawić w formie miniserialu, ale powodzenie owego
projektu nie jest jeszcze przesądzone.
Sara
Larsson w swojej debiutanckiej powieści porusza jeden z najbardziej
bulwersujących problemów tego świata, w sposób, który być może
do najoryginalniejszych nie należy, ale z całą pewnością
cechujący się niemalże bolesną trzeźwością spojrzenia. Analiza
szwedzkiego sądownictwa i organów ścigania przedstawiona przez
Larsson, a ściślej spojrzenia tych instytucji na proceder
wykorzystywania seksualnego młodych kobiet ma jednoznacznie
negatywny wydźwięk, jest wręcz metaforycznym oskarżycielskim
palcem wymierzonym w te instytucje. Kiedy czyta się „Pierwsze
kłamstwo” nie można oprzeć się wrażeniu, że w Larsson aż
kipi od wzburzenia, którym naturalną koleją rzeczy „zaraża”
odbiorcę powieści. Korzeni intrygi wyłuszczonej przez początkującą
pisarkę na kartach omawianej książki należy upatrywać w
brutalnym gwałcie na szesnastoletniej dziewczynie, Josefin, mającym
miejsce w 1997 roku. Larsson nie wzdragała się przed szczegółowym
opisem niemalże całego zajścia, dzięki czemu przedstawiła
doprawdy druzgocący obraz ludzkiego zezwierzęcenia. Obraz trzech
młodych mężczyzn pastwiących się nad zamroczoną koleżanką i
to z wykorzystaniem szczotki klozetowej. Autorka nie pozostawia nam
żadnych wątpliwości co do tego, w jaki sposób użyto owego
przedmiotu, ale w tym przypadku poprzestała jedynie na czytelnych
aluzjach, nie wdając się w szczegółowe opisy. Nie umniejszyło to
jednak tragedii nastolatki, która jak się z czasem okazało miała
swój dalszy ciąg na sali sądowej, gdzie zapadł wyrok
uniewinniający jej oprawców. Jeśli weźmie się pod uwagę
stronnicze podejście organów ścigania do sprawy Josefin,
opowiedzenie się policjantów po stronie gwałcicieli, trudno się
dziwić, że nie znaleziono wystarczająco mocnego dowodu na poparcie
zeznań dziewczyny. Oskar, Jonas i Rikard zostają oczyszczeni z
zarzutów tylko dlatego, że nie można udowodnić ponad wszelką
wątpliwość, że chłopcy byli świadomi oporu stawianego przez
swoją ofiarę. Czyli innymi słowy dostajemy klasyczny przykład
bzdurnego podejścia wymiaru sprawiedliwości do problemu gwałtu –
tj. napiętnowanie prowokującego zachowania kobiety i równoczesne
wybielanie jej oprawców, którzy przecież mogli nie zdawać sobie
sprawy z tego, że dziewczyna nie ma ochoty na stosunek. No tak, bo
przecież każda kobieta wręcz marzy o współżyciu ze szczotką
klozetową, a słowo „nie” niekoniecznie oznacza brak zgody...
Larsson mniej więcej w taki ironiczny sposób kwituje procesy
myślowe co poniektórych policjantów i sądu, nie zapominając o
analizie mentalności społeczeństwa. Bo jak można się tego
spodziewać czyn chłopców ma kolejne smutne konsekwencje dla ich
ofiary – napiętnowana przez kolegów, ignorowana przez
nauczycieli, uznana za współwinną swojej krzywdy przez pedagoga,
Josefin dojrzewa w przekonaniu, że sprawiedliwość nie istnieje, w
nieufności do organów ścigania i w przeświadczeniu, że
mężczyznom wolno więcej. Larsson kilka razy wprost stwierdza, że
rozwiązłe życie seksualne płci męskiej przez ogół
społeczeństwa jest uważane za coś naturalnego, podczas gdy taka
sama postawa kobiety najczęściej owocuje skrajną pogardą niemalże
wszystkich osób znajdujących się w jej otoczeniu. Niesprawiedliwe?
Owszem. I autorka wcale tego nie ukrywa. Wręcz przeciwnie: dokładnie
przygląda się tego rodzaju procesom myślenia jednocześnie cały
czas pilnując, aby jej jednoznacznie krytyczny osąd wybrzmiał tak
głośno, jak to tylko możliwe.
„Był
wolny dlatego, że w machinie sądowniczej kobieta po prostu się nie
liczy.”
Oprócz
błyskotliwego oglądu znanej nam rzeczywistości (bo okrutne
podejście do ofiar gwałtu nie jest ewenementem chyba w żadnym
kraju, nie tylko w Szwecji) „Pierwsze kłamstwo” oferuje
czytelnikom swego rodzaju katharsis, acz podane z wykorzystaniem
dosyć zaskakującej perspektywy. Zamiast towarzyszyć ofierze
brutalnego gwałtu jesteśmy zmuszeni śledzić losy jej oprawców.
Trzynaście lat po haniebnym czynie, jakiego dopuścili się Oskar,
Jonas i Rikard, przychodzi pora na wyrównanie rachunków. Autorka
przez długi czas nie zdradza kim tak naprawdę jest nemezis
dorosłych już mężczyzn – czy to Josefin powróciła, aby
pomścić swoje krzywdy, czy ktoś inny mający jakiś ukryty cel? W
każdym razie tytułowe pierwsze kłamstwo Oskara, Jonasa i Rikarda
po kilkunastu latach zaczyna pociągać za sobą kolejne. Zaszczuci
mężczyźni zostają zmuszeni do oszukiwania swoich bliskich, bo w
przeciwnym razie istnieje duże prawdopodobieństwo, że stracą
wszystko, na co przez wszystkie te lata pracowali. Ich położenie
jest naprawdę rozpaczliwe, cokolwiek by nie zrobili na drodze
zatrzymania realnej groźby demaskacji prześladowca zawsze wyprzedza
ich o krok, zauważalnie starając się zniszczyć ich życie. Sara
Larsson co prawda stara się wzbudzić sympatię czytelnika do
Jonasa, który w przeciwieństwie do Oskara zawsze żałował czynu,
jakiego dopuścił się w 1997 roku, ale szczerze powiedziawszy nie
udało jej się skłonić mnie do wspierania go w walce z nieuchwytną
nemezis. Cała trójka, Oskar, Jonas i Rikard, w moim odczuciu w
pełni zasłużyli sobie na to, co właśnie ich spotyka – nawet
penetracja odbytu tego pierwszego z wykorzystaniem obtłuczonej
szyjki od butelki nie wzbudziła we mnie litości. Właściwie to nie
mogłam się doczekać przykładnego ukarania sprawców, sympatyzując
z ich prześladowcą, żoną Oskara i partnerką Jonasa, które
również zaczęły interesować się sprawą z Visby. „Pierwsze
kłamstwo” można poczytywać w kategoriach literackiego
reprezentanta nurtu rape and revenge (aczkolwiek nie w ścisłym
znaczeniu), z wyraźnie nakreśloną warstwą psychologiczną, który
bazuje przede wszystkim na amatorskich śledztwach czołowych
bohaterów. Z warsztatu początkującej autorki chwilami przebija
pewna naiwność, uwidaczniająca się za sprawą naciąganych
zbiegów okoliczności, zbytni pośpiech w formowaniu poszczególnych
wątków oraz swego rodzaju maniera wyłuszczania przez poszczególne
postacie wszystkich, nawet najmniej istotnych przemyśleń na temat
sprawy, którą aktualnie się zajmują. Jeśli to połączyć z
nazbyt prostym słownictwem Sary Larsson trudno oprzeć się
wrażeniu, że stoi przed nią spore wyzwanie - że musi popracować
nad narracją i językowym stylem, jeśli pragnie wykrzesać ze
swoich pomysłów tyle napięcia, ile powinno wypływać z tego
rodzaju fabuł. W warstwie kryminalnej nie odnajduje się jeszcze na
tyle dobrze, żeby przez cały czas wywoływać w czytelniku pożądane
emocje, ale pozostałe płaszczyzny „Pierwszego kłamstwa” poza
niepreferowanym przeze mnie prostym językiem, wydają się być bez
zarzutu. I co więcej w dużym stopniu rekompensują wspomniane
niedostatki. W tym przypadku. Pytanie tylko, czy w kolejnych
publikacjach Larsson (zakładając oczywiście, że takowe będą)
plusy również przysłonią niektóre minusy, czy jej trzeźwe
spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość, przenikliwe
punktowanie mankamentów szwedzkiego systemu i zaściankowej
mentalności wielu ludzi nadal będą w stanie wynagradzać mi
niedostatki warsztatowe autorki.
„Pierwsze
kłamstwo” Sary Larsson w moim odczuciu nie jest thrillerem
idealnym – trochę brakuje mu do tego miana, ale nie sposób nie
zauważyć, że w początkującej szwedzkiej pisarce tkwi duży
potencjał, że ma pomysł na swoją twórczość i jak najbardziej
zmierza w dobrym kierunku. Debiut Larsson w ogólnym rozrachunku,
nawet biorąc pod uwagę niedociągnięcia w warstwie kryminalnej, to
kawał naprawdę ciekawej prozy, ale nie można oprzeć się
wrażeniu, że powieść mogłaby być jeszcze lepsza, gdyby tylko
dłużej nad nią popracować. Co wcale nie oznacza, że wielbiciele
literackich thrillerów nie powinni dać jej szansy, bo na ostracyzm
czytelników z całą pewnością nie zasługuje. Superlatywów jest
zdecydowanie więcej niźli negatywów, przynajmniej z mojego punktu
widzenia, dlatego też jak najbardziej polecam tej konkretnej grupie
odbiorców.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Właśnie jestem w trakcie czytania ale mnie, póki co, nie urzekło. Uwielbiam czarną serię, czytam na jednym wdechu, więc skusiłam się i na Pierwsze Kłamstwo. Męczę już tydzień i jakoś średnio mi się podoba.
OdpowiedzUsuń