Po wyjściu z więzienia, Danem Kaspersenem, wstrząsa wiadomość, że jego
młodszy brat, Jakob, popełnił samobójstwo. Po pogrzebie Dan decyduje się
spędzić parę dni w wiosce Skogli, na rodzinnym gospodarstwie, w ostatnich
latach zajmowanym przez brata. Kiedy najbogatszy mieszkaniec Skogli, Oscar
Thrane, dziadek Kristiana, mężczyzny przez którego Dan trafił do więzienia
zostaje pobity podejrzenia policji skupiają się na Kaspersenie. Tymczasem ten
odkrywa, że Jakob przez jakiś czas spotykał się z siostrą bliźniaczką
Kristiana, narcystyczną Kristine. Choć ma podejrzenia, co do rodziny Thrane jest
zdecydowany opuścić wieś i poszukać swojego miejsca poza granicami Norwegii. Do
czasu, aż na jego drodze stanie Mona Steinmyra, pierwsza kobieta od lat, która
zdobyła jego serce.
Pierwsza powieść norweskiego pisarza, która w 2004 roku została uhonorowana
Nagrodą Norweskich Księgarzy. Wcześniej Henriksen wydawał zbiory opowiadań i
esejów. W Polsce nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka ukazał się jego zbiorek
zatytułowany, „W drodze do domu. Opowieści wigilijne z Norwegii”. Pozytywny
odbiór czytelników zapewne zachęcił wydawnictwo Smak Słowa do zaznajomienia ich
z dłuższą formą Henriksena, która cieszy się dużym uznaniem norweskich
krytyków.
„Zastanawiał
się, jak dużo czasu – lub jak mało – potrzeba, żeby człowiek został zapomniany
przez wszystkich poza najbliższymi, poza najbliższą osobą.”
„Śnieg przykryje śnieg” klasyfikuje się, jako thriller psychologiczny, ale
w moim mniemaniu przynależność gatunkowa jest bardziej skomplikowana. Odnajdziemy
tutaj zarówno echa psychologicznego dreszczowca, kryminału, dramatu,
obyczajówki, jak i romansu. Taki miszmasz miejscami służył opowiadanej przez
Henriksena historii, ale niestety zdarzały się też słabsze momenty. Tak jakby
autor chwilami nie mógł się zdecydować, w jakiej konwencji osadzić następny
wątek. Pierwsza połowa książki prezentuje się zdecydowanie lepiej. Poznajemy
Dana Kaspersena, znakomicie wykreowanego bohatera, który powraca do rodzinnej
Skogli po samobójczej śmierci brata. Samotne życie na gospodarstwie Jakoba daje
mu się we znaki – nie może pogodzić się z desperackim krokiem młodszego brata,
za którego winą obarcza siebie. Lekkomyślna współpraca z Kristianem Thrane,
przy przemycie narkotyków skończyła się dla niego więzieniem, co w mniemaniu
Dana przygnębiło Jakoba. Długie rozmyślania Kaspersena odmalowują przed
czytelnikiem prawdziwie depresyjny obraz człowieka bez celu w życiu,
dźwigającego ciężar dawnych win, których teraz po śmierci brata nie będzie w
stanie mu zrekompensować. Choć mieszkańcy Skogli nie piętnują Dana, on sam z
wyboru egzystuje z dala od ludzi, od lat przemieszczając się z miejsca na
miejsce, bez długofalowych perspektyw na życie. Pierwsza połowa książki oprócz
wątków stricte psychologicznych delikatnie ociera się również o kryminał. Sprawa
pobicia Oscara Thrane, liczne bójki Dana z Kristianem i jego znajomymi oraz tajemniczy
związek Jakoba sprzed paru miesięcy z siostrą bliźniaczką tego drugiego. A to
wszystko potęgowane ciągłymi przesłuchaniami Kaspersena przez pragnącego
zniszczyć go policjanta, głównie z osobistych pobudek. Kolejnym mocnym
elementem pierwszej połowy tej powieści jest mroźny norweski klimat, w okresie
przedświątecznym i liczne nawiązania do tradycji i folkloru tego państwa. Rozbudowany,
dojrzały styl Henriksena, pełen epitetów, metafor i mądrości o naturze ludzkiej
oraz porządku świata jest idealnym dopełnieniem mroźnej, ale również
malowniczej atmosfery spokojnej, pozornie idyllicznej norweskiej wsi. Druga
połowa książki, pomijając wspomnienia z przeszłości Dana (obecne również
wcześniej) w głównej mierze skupia się na nudnawym wątku romantycznym, do
którego autor, co gorsza wraca ilekroć wytraca rozpęd w innych konwencjach. Tak,
więc rozwój śledztwa tropem oprawcy Oscara Thrane i amatorskiego dochodzenia
Dana, śladem motywacji brata, która popchnęła go do samobójstwa aż za często są
przerywane spotkaniami Kaspersena z Moną. Wielbiciele literatury romantycznej
zapewne będą zadowoleni z takiego urozmaicenia aspektów kryminalnych, ale ja
nie potrafiłam odnaleźć się w tej mdlącej treści. Szkoda, że Henriksen nie
odchodził od niej częściej w stronę thrillera, albo chociaż dramatu, i że
rozwiązał śledztwo w tak dalece przewidywalny, niesatysfakcjonujący sposób.
„Człowiekowi
nigdy nie udaje się odpokutować swoich grzechów, człowiek staje się swoimi
grzechami i niesie je ze sobą, z każdym krokiem zbliżając się do sosnowej
skrzyni.”
Choć Levi Henriksen może poszczycić się dojrzałym, jak na literaturę
skandynawską stylem i celnymi spostrzeżeniami na temat natury ludzkiej myślę,
że nie bardzo wiedział jak rozwinąć historię zaproponowaną w tej powieści. Miszmasz
gatunkowy być może ułatwił mu zadanie (mógł uciekać w konwencję romansu ilekroć
brakło mu pomysłu na pociągnięcie wątku kryminalnego), ale w ostatecznym rozrachunku
nie zaprezentował się przystępnie. Podczas gdy pierwsza połowa książki
zachwyciła mnie konsekwencją przekazu, warsztatem autora i swego rodzaju aurą
tajemnicy, podaną w iście malowniczym klimacie, druga zanadto zapętliła się w
nudnawych miłostkach. Mogła z tego wyjść prawdziwa perełka literatury skandynawskiej,
co umożliwiał przede wszystkim styl Henriksena, ale ostatecznie powstała zwykła
średniawka, z przewagą wątków romantycznych. Co powinno zachęcić do lektury wielbicieli
tego gatunku, bo koneserzy grozy raczej nie znajdą tutaj zbyt wiele dla siebie.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Zapraszam na konkurs świąteczny na mojego bloga!
OdpowiedzUsuńDo wygrania bardzo ciekawy zestaw, a trzeba odpowiedzieć na jedno pytanie:
Co wprowadza Was w świąteczny nastrój?
elkaja.blogspot.com
Uwielbiam takie klimaty wiec obserwuje :))