niedziela, 12 lipca 2015

Pierre Lemaitre „Ślubna suknia”


Sophie Duguet od paru lat jest przeświadczona, że traci zmysły. Kiedyś wiodła szczęśliwe życie w dostatku finansowym u boku ukochanego męża, Vincenta, ale z czasem tę idyllę zaczęły zakłócać wyraźne oznaki postępującego rozchwiania psychicznego Sophie. Kobietę dopadała okresowa amnezja i depresja, czuła ciągłe zmęczenie i borykała się z sugestywnymi koszmarami sennymi. Po jakimś czasie Sophie zaczęła tracić wszystko, na czym jej zależało – pracę, męża, przyjaciół – w przeświadczeniu, że owe nieszczęścia są wynikiem jej problemów psychicznych. Uciekając przed przeszłości kobieta zatrudnia się, jako opiekunka do dziecka, sześcioletniego Leo, ale nie jest jej dane długo wytrwać w tej stabilizacji. Pewnego ranka Sophie znajduje ciało dziecka i spanikowana rzuca się do ucieczki. Początkowo rozważa oddanie się w ręce policji, ale ostatecznie decyduje się umknąć wymiarowi sprawiedliwości. Sophie znajduje nową pracę pod fikcyjnym nazwiskiem, ale nie udaje jej się zwalczyć morderczych instynktów. W jej otoczeniu pojawia się więcej trupów, które utwierdzają policję w przekonaniu, że poszukują seryjnej morderczyni. W końcu Sophie zostaje zmuszona do zmiany tożsamości i poślubienia mężczyzny, który jak ma nadzieję pomoże jej odciąć się od koszmarnej przeszłości.

Zamiłowanie francuskiego pisarza, Pierre’a Lemaitre’a, do konstrukcji fabularnych rodem z twórczości Alfreda Hitchcocka jest swego rodzaju wizytówką jego prozy. Sam autor w wywiadach często podkreśla, że swoje historie buduje z wszelkim poszanowaniem zasad, którym w swoich filmach wierny był jego idol. Największy wpływ narracji Hitchcocka na twórczość Lemaitre’a krytycy odnajdują w „Ślubnej sukni” i „Alex”, w których notabene autor wykorzystuje podobny zwrot akcji, choć obie książki dotykają innej problematyki. Obie powieści cieszyły się sporym uznaniem literackich krytyków i to na arenie międzynarodowej. O „Ślubnej sukni” (trzykrotnie nagradzanej przez czytelników) pisano w kontekście błyskotliwego studium zła i szaleństwa, mającego iście okrutny i niemoralny wydźwięk, w czym nie ma żadnego przekłamania. Lemaitre istotnie na kartach tej książki spisał historię, która swoją bezkompromisowością może konkurować z osławioną, równie bezwzględną „Alex”.

Zastanawiam się, czy kiedykolwiek trafi w moje ręce powieść Pierre’a Lemaitre’a, o której nie napisałabym, że zaczyna się od hitchcockowskiego „trzęsienia ziemi”. Mam nadzieję, że nie, ufam, iż francuski mistrz literackich thrillerów pozostanie wierny swojej ulubionej konstrukcji fabularnej, szczególnie, jeśli na początek będzie atakował mnie takim okrucieństwem. Pierwszy akapit „Ślubnej sukni” skupia się na młodej kobiecie, Sophie, która zanosząc się spazmatycznym płaczem przytula się do zimnego ciałka sześcioletniego chłopca. Chwilę później Lemaitre odrobinę cofa akcję, zdradzając czytelnikom, że Sophie jest opiekunką zamordowanego później chłopca i boryka się z problemami psychicznymi. Autor sygnalizuje, że przeszłość kobiety obfitowała w jakieś nieszczęścia, ale podczas pierwszej części nie wyjawia żadnych szczegółów. Z egzystencją Sophie zapoznaje nas od środka, od jednego z najmocniejszych akcentów, jaki może pojawić się w bezkompromisowej literaturze. Morderstwem sześcioletniego chłopca Lemaitre mówi wprost, że w jego słowniku nie widnieje takie pojęcie, jak „temat tabu”, że ma odwagę atakować czytelnika z wykorzystaniem absolutnie wszystkich, nawet najbardziej wstrząsających motywów. Co więcej późniejszym budowaniem akcji, z nieustannym akcentowaniem rozchwianej psychiki Sophie i jej wątpliwości, czy aby na pewno zabiła Leo, czy aby to wydarzenie nie było jedynie projekcją jej niestabilnego umysłu, dosłownie pastwi się nad czytelnikiem. Ilekroć główna bohaterka nabiera przekonania, że Leo jednak żyje Lemaitre pozwala odetchnąć czytelnikom po uprzednim szoku, napełnia go nadzieją na szczęśliwe zakończenie owego koszmarnego wątku. Jednak nie na długo, bowiem już od następnego akapitu Sophie uświadamia sobie, że oszukuje samą siebie, że naprawdę dopuściła się dzieciobójstwa, choć nie może sobie przypomnieć okoliczności tego zdarzenia. W ten sposób Lemaitre zabawia się oczekiwaniami czytelników, kpi z ich usilnych pragnień „wskrzeszenia” niewinnego chłopca – najpierw napełniając ich nadzieją, żeby potem brutalnie im ją odebrać. Gra na uczuciach czytelnika i to z takim despotyzmem, że nawet we mnie w pewnym momencie rozbudził czystą wściekłość. I w sumie na tym Lemaitre’owi zależało – zauważalnie pragnął wykrzesać we mnie złość do swojego pisarstwa, bo doskonale zdawał sobie sprawę z siły tego uczucia, wiedział, że wściekłość równie silnie może zaangażować w lekturę, co ciekawość. A tę sukcesywnie podsycał okresową amnezją Sophie. Na pierwszy rzut oka wszystko jest jasne – ot, osuwająca się w otchłań szaleństwa młoda kobieta zabija każdego, kto stanie jej na drodze równocześnie uciekając przed wymiarem sprawiedliwości. Proste prawda? Problem tylko w tym, że Lemaitre nie konstruuje jednoznacznych historyjek, których wstępy odzwierciedlałyby prawdziwą tematykę powieści. To, co na początku wydaje się klarowne z czasem obiera całkowicie inny kierunek, konfrontujący nas ze zgoła odmienną problematyką.

Niełatwo jest recenzować prozę Pierre’a Lemaitre'a, ponieważ swoje historie niezmiennie dynamizuje nagłymi zwrotami akcji, warunkującymi inny schemat fabularny. Z tego też powodu, jeśli jakiś potencjalny czytelnik „Ślubnej sukni” nie chce przedwcześnie zapoznać się z pierwszym zwrotem akcji tej powieści powinien opuścić niniejszy akapit, bo jestem zmuszona delikatnie w nim spoilerować. Pierwszy „skręt” bez trudu przewidziałam, mając w pamięci trick, jaki autor zastosował w „Alex”. Wówczas z ofiary zrobił oprawcę, żeby pod koniec na powrót przekształcić ją w ofiarę. Tutaj mamy do czynienia z odwrotną sytuacją – Sophie najpierw jest katem, a dopiero potem ofiarą. Druga część powieści to zapis z dziennika niejakiego Frantza, który przez kilka lat uparcie niszczył życie Sophie. Aż do finału nie znamy motywów jego działania, Lemaitre zdradza jedynie ogromną determinację mężczyzny w dążeniu do odebrania kobiecie wszystkiego, na czym jej zależy. Plan Frantza zakłada działanie w ukryciu. Wszystkie najpierw drobne, z czasem bardziej zdecydowane zakłócenia, jakie wprowadza w jej życie rodzinne i zawodowe mają rozbudzić w Sophie przeświadczenie o własnym szaleństwie, wmówić jej, że to ona odpowiada za wszystkie incydenty, o których rzecz jasna nie pamięta. Innymi słowy mamy tutaj do czynienia ze stalkingiem w nowym, mocniejszym wydaniu. Na ogół historie skupiające się na tego rodzaju prześladowcy bazują na podobnym schemacie – kobieta wie, że znalazła się w centrum zainteresowania szaleńca i próbuje przeciwdziałać jego procederowi. W „Ślubnej sukni” jest inaczej. Sophie pada ofiarą stalkera, ale nie zdaje sobie z tego sprawy, co więcej jest przekonana, że wszystkie stresujące, a z czasem tragiczne incydenty, pojawiające się w jej życiu są wynikiem jej niestabilności psychicznej. Nie dość, że Lemaitre w iście innowacyjny sposób podchodzi do często eksploatowanego, przede wszystkim w kinematografii, motywu to w dodatku ani na chwilę nie zapomina o budowaniu napięcia i generowaniu aury całkowitego zaszczucia oraz nieuchronności tragedii. Pierwsza część powieści wyjawia jak potoczą się dalsze losy Sophie, dziennik Frantza, przybliżający nam wcześniejsze lata jej życia nie obfituje w zaskakujące zwroty akcji, bo też nie o to chodziło autorowi. Środkową partią powieści głównie rozwiewał aurę tajemnicy, zbudowaną wcześniej, przy okazji dając nam wgląd w umysł prawdziwie socjopatycznej, ponadprzeciętnie inteligentnej jednostki, która swoją chorobliwą determinacją, czystą obsesją na punkcie Sophie dosłownie mrozi krew w żyłach. Osobom zaznajomionym już z twórczością Lemaitre’a zapewne nie nastręczy większych problemów przedwczesne rozszyfrowanie drugiego zwrotu akcji – tutaj też zaskoczenia nie było, ale to wcale nie umniejszyło okrutnego wydźwięku końcówki powieści. Los, jaki w końcu spotyka Sophie to kolejny dowód bezkompromisowości autora. Dla bohaterów jego książek nie ma żadnej nadziei, to co ich spotyka to istny ciąg kataklizmów, gdzie każdy kolejny jest bardziej wstrząsający od poprzedniego. Czytając Lemaitre’a nawet osoby poszukujące daleko idącej odwagi w kreśleniu koszmarnych losów bohaterów thrillerów mogą zapragnąć jakiegoś cieplejszego akcentu, wręcz happy endu. Wiem, bo sama miałam nadzieję, że „Ślubna suknia” chociaż w finale odejdzie od owego posuniętego do ekstremum fatalizmu, budowanego dosłownie przez całą lekturę, bo akurat w tym przypadku byłam przeświadczona, że ktoś, kto przeżył to co Sophie zasługuje na promyk szczęścia. Finalny tragiczny akcent byłby niewskazany, nie po tym, co Lemaitre powiedział wcześniej i chyba sam doskonale zdawał sobie z tego sprawę, bo pod koniec okiełznał swoje zamiłowanie do pastwienia się nad czytelnikiem.

„Ślubna suknia” to ścisła czołówka twórczości Pierre’a Lemaitre’a, porównywalna do „Koronkowej roboty” i „Alex”, ale znowu, jak na prozę tego autora przystało skierowana głównie do czytelników niebojących się konfrontacji z prawdziwie bezwzględnymi opowieściami. Tutaj nie ma żadnych kompromisów – albo lubisz, gdy pisarze się nad tobą znęcają i w związku z tym czytasz „Ślubną suknię”, albo nie jesteś jeszcze gotowy na mocne, śmiałe thrillery, więc odkładasz tę pozycję do czasu, aż nabierzesz odwagi, tak potrzebnej do zmierzenia się z piórem Lemaitre’a. W wielu kręgach okrzyknięty mistrzem literackich francuskich thrillerów, pisarz staje naprzeciw gustom wielbicieli okrutnej, trzymającej w napięciu prozy, która nie zna litości – albo zaakceptujesz fakt, że Lemaitre gra na twoich uczuciach i podobnie jak ja zakochasz się w tym, albo odłożysz „Ślubną suknię” już po przeczytaniu pierwszej strony, która dobitnie wskazuje z jak dalece przygnębiającą powieścią będziesz miał do czynienia.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz:

  1. Czytałam tę książkę już jakiś czas temu... Było to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, ale na pewno nie ostatnie. Od tamtej pory mam na liście lektur do przeczytania kolejne jego tytuły :)

    OdpowiedzUsuń