środa, 4 grudnia 2024

Loreth Anne White „Dziennik pokojówki”

 
W halloweenową noc na placu budowy w North Vancouver dwie tajemnicze osoby wrzucają do Zatoki Burrarda zwinięty dywan i topią samochód, a zdarzeniu świadkuje para niezamierzająca poinformować policji o tym podejrzanym zajściu.
W Northview, luksusowej nadmorskiej rezydencji w West Vancouver przez miejscowych zwanej Szklanym Domem, zostają odkryte ślady krwawej zbrodni. Sprawę prowadzą sierżant Mallory Van Alst i jej partner, starszy posterunkowy Benoit Salumu, a głównym świadkiem jest korzystająca z domowej opieki paliatywnej, regularnie zażywająca opiody kobieta w podeszłym wieku od niedawna obserwująca sąsiadów przez lornetkę. Spodziewających się dziecka właścicieli Szklanego Domu, Vanessę i Haruta Northów oraz ich uroczą sprzątaczkę Kit Darling, obecnie mających status osób zaginionych. Policja ma powody przypuszczać, że w sprawie jakąś rolę odegrało małżeństwo mieszkającej w tak zwanym Różanym Domku, dwukrotny złoty medalista olimpijski Jon Rittenberg i będąca w zaawansowanej ciąży Daisy Wentworth Rittenberg, jedyna córka założyciela wyśmienicie prosperującej TerraWest Corporation, ekskluzywnych kurortów narciarskich rozsianych po całym świecie i przedsiębiorczyni działającej w branży luksusowych nieruchomości miejskich.

Okładka książki. „Dziennik pokojówki”, MANDO 2024

Laureatka Daphne du Maurier Award, finalistka Arthur Ellis Award (Crime Writers of Canada Awards of Excellence), trzykrotnie nominowana do RITA Award była redaktorka i dziennikarka działająca pod pseudonimem Loreth Beswetherick, urodzona w Republice Południowej Afryki, osiadła w Whistler, miejscowości wypoczynkowej w kanadyjskiej prowincji Kolumbia Brytyjska (często spędzająca też czas w Victorii na wyspie Vancouver, ośrodku narciarskim w Coast Mountains i w chacie nad jeziorem w Cariboo), poczytna powieściopisarka publikująca pod własnym nazwiskiem, Loreth Anne White, a specjalizująca się w thrillerach i romansach. Na rynku literackim zadebiutowała w 2003 roku, Harlequinem „Melting the Ice”, częścią dylogii „Bellona Channel”, ale rozgłos przyniósł jej dopiero oparty na suspensie dreszczowiec romantyczny wypuszczony w 2015 roku, „A Dark Lure”, który cztery lata później doczekał się kontynuacji pt. „The Dark Bones”. Jej pozycję ugruntował powieściowy cykl z detektyw Angie Pallorino otwarty w 2017 roku utworem „The Drowned Girls”. Loreth Anne White jest członkinią Canadian Thriller Writers Association, the Romance Writers of America.

Dziennik pokojówki” (oryg. „The Maid's Diary”), którego światowa premiera przypadła na rok 2023, to czwarta wydana w Polsce powieść południowoafrykańskiej Kanadyjki (South African Canadian) Loreth Anne White; po „Naszym idealnym małżeństwie” (oryg. „In the Deep”), „Miasteczku Twin Falls” (oryg. „Beneath Devil's Bridge”) i „Sekrecie pacjentki” (oryg. „The Patient Secret”). Publikacja wydawnictwa MANDO z 2024 roku, w doskonałym tłumaczeniu Anny Gralak i miękkiej okładce minimalistycznie zaprojektowana przez Mariusza Banachowicza. Nominowany do Goodreads Choice Award w kategorii Favorite Mystery & Thriller (2023), mocno oparty na suspensie thriller psychologiczno-kryminalny w pomysłowy sposób przetwarzający motywy dobrze znane długoletnim fanom gatunku. Misterna gra pozorów bestsellerowej autorki. Zabawa formą i treścią. W „Dzienniku pokojówki” Loreth Anne White centralnym punktem na osi czasu jest 31 października 2019 roku – zagadkowe zdarzenie w Szklanym Domu pilnie poszukiwanego małżeństwa, Vanessy i Haruta Northów oraz przerwana schadzka (tuż przed północą) cichych świadków wielce podejrzanej akcji w innej części miasta. Policyjne śledztwo w sprawie makabrycznego znaleziska w Szklanym Domu rusza 1 października 2019 roku – umowna teraźniejszość przez jakiś czas reprezentowana wyłącznie (tj. przewodniczka, postać wyeksponowana) przez sierżant Mallory 'Mal' Van Alst. Równolegle odkrywamy okoliczności prowadzące do domniemanego morderstwa w Szklanym Domu – zaczynamy dwa tygodnie przed ewidentnym rozlewam krwi w nowoczesnej rezydencji nad oceanem i przyglądamy głównie życiu Daisy i Jona Rittenbergów (wymieniające się postacie przewodnie), z rzadkimi wtrąceniami zagadkowego fotografa (rozdziały niedatowane). To wszystko w narracji trzecioosobowej, ale mamy też narrację drugoosobową; zapiski w tytułowym dzienniku, opowieść Kit Darling poniekąd z „szarej strefy”. I „kobietę w oknie” (czyżby świadome nawiązanie do głośnego debiutu literackiego A.J. Finna - właściwie Daniel Mallory – przeniesionego na ekran przez Joe Wrighta? Na pewno czuć smak hitchcockowski, patrz: „Okno na podwórze” z 1954 roku), osiemdziesięciodziewięcioletnią Beulah Brown, miłośniczkę seriali kryminalnych prowadzącą obserwację ze swojej „dziupli” (więzienia?); pokoju na piętrze z aneksem kuchennym i balkonem. Śmiertelnie chora podglądaczka jest najbliższą sąsiadką będącej w zaawansowanej ciąży Vanessy North i jej skupionego na karierze męża imieniem Haruto, jedyną właścicielką imponującej nieruchomości w West Vancouver, mieszkającą ze swoim dorosłym synem, którego podejrzewa o niecierpliwe wyczekiwanie jej odejścia – opiekun matki podobno niemogący się doczekać wejścia w życie jej testamentu. Bogata emerytka z lornetką najbardziej chciałaby poznać młodo wyglądającą pomoc domową Northów, zatrudnioną w firmie sprzątającej Holly's Help sympatyczną dziewczynę, która zniknęła w tym samym czasie, co właściciele Szklanego Domu. Z rejestru Beulah Brown wynika, że pokojówka szybko zidentyfikowana jako Kit Darling przebywała w domu Northów w nieszczęsny halloweenowy wieczór. Na miejscu zdarzenia znaleziono tylko krew – mnóstwo krwi – czytelnicy w przeciwieństwie do zespołu śledczego, którym kieruje sierżant Mallory Van Ask, od początku wiedzą jednak, gdzie powinno się szukać zwłok. Przed ujawnieniem domniemanego miejsca zbrodni zajrzymy na plac budowy w North Vancouver, gdzie być może przypomni nam się moment z „Psychozy” Alfreda Hitchcocka. Ciało zawinięte w dywan z salonu zamożnego państwa North? Ciało którejś z trzech kobiet zamieszanych, uwikłanych w tę niejasną sprawę? Vanessy North i jej nienarodzonego dziecka, Daisy Wentworth Rittenberg i jej nienarodzonego dziecka czy bezdzietnej singielki Kit Darling?

Okładka książki. „The Maid's Diary”, Montlake 2023

Wbrew pozorom „Dziennik pokojówki” Loreth Anne White nie jest thrillerem voyeurystycznym – „kobieta w oknie” odegra istotną rolę w wątku stricte kryminalnym, ale epizodyczną w całej tej historii. Złożonej opowieści o uzależnionej od węszenia trzydziestoczteroletniej sprzątaczce wychowanej w Whistler w Kanadzie (jej nieżyjący już rodzice wyemigrowali z Ukrainy); zamartwiającej się o męża (profesor psychologii sądowej z początkami demencji) doświadczonej śledczej, najprawdopodobniej pracującej nad swoją ostatnią sprawą z zaufanym partnerem pochodzącym z Demokratycznej Republiki Konga, gdzie przeszedł przez prawdziwe piekło; niegdysiejszym Pogromcy Gór zaciekle walczącym o bądź co bądź obiecany awans, a poza tym niebezpiecznie zbliżającym się do piękności ze Szwajcarii oraz jego prześladowanej (paranoja ciążowa?) „przez laleczkę Chucky” małżonki z sekretną polisą ubezpieczeniową. Ta ostatnia, Daisy Wentworth Rittenberg, nabiera przekonania, że jej nowa przyjaciółka Vanessa North - poznały się na zajęciach ruchowo-oddechowo-relaksacyjnych dla kobiet spodziewających się dziecka (joga w ciąży, joga prenatalna - tkwi w toksycznym związku z człowiekiem zajmującym się jakimiś ściśle tajnymi rzeczami. Ofiara przemocy psychicznej i ekonomicznej? Despotyczny Haruto North? Tak czy inaczej, na pewno źle się dzieje w małżeństwie Rittenbergów. Od niedawna właścicielach Różanego Domku w Vancouver, przedtem mieszkających w amerykańskim stanie Kolorado, w jednym z kurortów narciarskich TerraWest, gospodarczego imperium ojca Daisy. Po zajściu w ciążę księżniczka Labdena i Annabelle Wentworthów, przyszła dziedziczka ich ogromnego majątku, zapragnęła być bliżej rodziców, a Jona do przeprowadzki przekonała obietnica awansu. I burza w mediach? W Kolorado wydarzyło się coś, o czym ta coraz bardziej podejrzana para nigdy nie rozmawia. Jakaś śmierdząca sprawa ze stalkerką... która podążyła za nimi do Vancouver, by kontynuować swój wstrętny proceder? W każdym razie popularna influencerka (idealne życie Rittenbergów) otrzymuje groźby od kogoś bezczelnie:) podszywającego się pod laleczkę Chucky – życzenia śmierci dla jej nienarodzonego dziecka w świecie wirtualnym i realnym. Kit Darling też jest aktywna w mediach społecznościowych i na pozór obrała tę samą (najprostszą, najpewniejszą) ścieżkę do internetowej sławy, co Daisy Wentworth Rittenberg – nieprawdziwe rajskie życie najlepszej pracownicy renomowanej firmy sprzątającej niejakiej Holly McGuire. Wychowanej w niewielkiej kanadyjskiej miejscowości, pełnej „roześmianych, szydzących” z niej „bogatych, podłych dzieciaków”. „Dzieciaków, których domy sprzątała” jej „matka, których łóżka ścieliła, których ubrania składała”. Kit ma ogromny bagaż doświadczeń, ale od jakiegoś czasu jest całkiem zadowolona ze swojego życia. Ma przytulne mieszkanko, jednonogiego dzikiego przyjaciela i największe wsparcie, przynajmniej od czasu śmierci jej matki, homoseksualistę nazwiskiem Boon-mee Saelim. Wygląda na to, że Kit wreszcie posłuchała Boona i podjęła walkę z uzależnianiem od myszkowania po domach klientów Helly's Help. Telewizyjne reality show wyniesione na wyższy poziom, które w końcu się na niej zemściło? Spełniło się mroczne proroctwo Boona – zdrapywanie błyszczącej fasady zgniłych gniazd zamożnych ludzi skończyło się tragicznie dla jego najlepszej przyjaciółki? Wścibskiej kobiety, mimo wszystko budzącej większe zaufanie od inwigilowanych przedstawicieli klasy wyższej. „Dziennik pokojówki” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Loreth Anne White, ale zamierzam nadrobić zaległości, bo ta historia zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zdumiewająco szeroki wgląd w umysł niejednej postaci - co najmniej cztery szczegółowe portrety psychologiczne w stosunkowo niedługiej - ponad czterysta stron (MANDO, 2024) – książce. Doskonale przemyślana wielopiętrowa intryga z niespodziewanymi zwrotami akcji, dobitnie udowadniającymi nadrzędną tezę (nie oceniaj po pozorach) tej niebanalnej rozprawki. Kreatywna strategia zarządzania emocjami, treść wzmacniana przez formę i vice versa, przebiegła korespondencja z czytelnikiem, która pachniała mi stylem meta (autoreferencja i intertekstualność: dialog zarówno z miłośnikami thrillerów i kryminałów, jak i horrorów).

Dreszczowiec wysokiej próby. Precyzyjne łączenie pospolitych elementów mrocznych światów przedstawionych - rzekomo wyświechtanych motywów literackich i filmowych, konwencji gatunkowych - w nieobliczalny sposób. Powieść nietrzymająca się reguł, wyłamująca z utartych wzorców, niekorzystająca z twardych szablonów opowiadania historii kryminalnych i prostych metod urządzania piekielnych domów/mieszkań. Zabójcze sekrety małżeńskie nie przypadkiem odkryte przez pomoc domową? Anonimową Dziewczynę, która tym sposobem straciła moc niewidzialności? Gorąco polecam „Dziennik pokojówki” Loreth Anne White wszystkim miłośnikom opowieści mrocznych. Ślicznie podstępna lektura.

Za książkę bardzo dziękuję księgarni internetowej

https://tantis.pl/

Więcej thrillerów, książek kryminalnych, sensacyjnych

poniedziałek, 2 grudnia 2024

Zakupy

 
Tradycyjnie garść książkowych tytułów nieprzewidzianych do recenzji. „Troje szalbierzy” Arthura Machena, czyli „aż nie mogę uwierzyć, że to przegapiłam”. Powinnam była już dawno zaopatrzyć się w tę pozycję, skoro to autor mojego najulubieńszego opowiadania, „Wielkiego Boga Pana”. „Troje szalbierzy” to pierwotnie wydana w 1895 roku epizodyczna powieść grozy (weird tales), zawierająca dwa najbardziej wychwalane przez Howarda Phillipsa Lovecrafta teksty Machena: „Opowieść o białym proszku” i „Opowieść o Czarnej Pieczęci” - ta druga posłużyła Samotnikowi z Providence jako model takich słynnych opowieści, jak „Zew Cthulhu”, „Szepczący w ciemności” i „Zgroza w Dunwich”, a pierwsza miała zainspirować „Kolor z przestworzy” i „Cool Air” (pol. „Zimno”, „Chłodny powiew”). A teraz na odwrót – utwór powstały pod wpływem twórczości HPL, ze wskazaniem na mitologię Cthulhu: powieściowy horror science fiction o nietypowych wampirach energetycznych, po raz pierwszy wydane w 1976 roku „Kosmiczne wampiry” Colina Wilsona. Z lżejszych klimatów: retelling „Frankensteina” Mary Shelley i adaptacja pierwszego sezonu przebojowego serialu „Wednesday”. Ciekawie zapowiadają się też „Przeklęte przedmioty” J.W. Ockera, ładnie wydany przewodnik po „najbardziej niesławnych przedmiotach na świecie”.
 

 
J.H. Markert „Pan Kołysanka”
 Colin Wilson „Kosmiczne wampiry”
Arthur Machen „Troje szalbierzy”
Tehlor Kay Mejia „Wednesday”
Gustav Meyrink „Biały Dominikanin i inne opowiadania”
Stefan Grabiński „Demon ruchu”
 

 
Simone St. James „Motel Sun Down”
Isaac Marion „Płonący świat”
J.W. Ocker „Przeklęte przedmioty. Osobliwe, ale prawdziwe historie o najbardziej niesławnych obiektach świata”
T. Kingfisher „Co porusza martwych”
Kiersten White „Mroczne dzieje Elizabeth Frankenstein”
Stuart Turton „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle”

niedziela, 1 grudnia 2024

„Uwięziona Helena” (1993)

 
Po śmierci matki chirurg z Atlanty Nick Cavanaugh, będący w związku z oddaną mu kobietą Anne Garrett, podejmuje decyzję o przeprowadzce do wystawnej rezydencji, w której się wychował. Na pozór z tej okazji urządza przyjęcie, w rzeczywistości jednak liczy na odrodzenie romansu z okrutną Heleną, którą ostatnio miał nieprzyjemność ujrzeć w łóżku z innym. Podmiot pożądania jawnie gardzący swoim wielbicielem zjawia się na jego imprezie, rozwiewa nadzieje Anne na romantyczne oświadczyny i oddala się z kolegą Nicka. Nazajutrz Helena ma lecieć do Meksyku, ale w wyniku kolejnej intrygi beznadziejnie zauroczonego lekarza wraca w jego nieskromne progi. Do rezydencji w intymnym zakątku miasta, której szybko nie opuści. Jeśli w ogóle...

Plakat filmu. „Boxing Helena” 1993, Mainline Pictures

W drugiej połowie lat 80. XX wieku w klubie nocnym do osiemnastoletniej wówczas Jennifer Chambers Lynch, córki Wielkiego Davida nieplanującej iść w ślady ojca, podszedł nieznajomy zaintrygowany jej odczytem poezji. Przedstawił jej swój pomysł na film i zaproponował napisanie scenariusza. Dziewczyna odmówiła, a kiedy zapytał o powód, przedstawiła mu własną koncepcję. Powiedziała temu człowiekowi, że zawsze fascynowała ją Wenus z Milo i że jej historię zainspirowała ta marmurowa rzeźba. Później na forum publicznym wyznała, że wpływ na „Uwięzioną Helenę” (oryg. „Boxing Helena”) wywarło też jej trudne dorastanie – urodziła się ze stopami końsko-szpotawymi, które mocno rzutowały na jej samoocenę. Widziała siebie jako istotę „złamaną”, „zepsutą”, tlił się w niej jednak wątły płomyk nadziei na to, że pewnego dnia ktoś uzna ją za piękną. Płomyk podsycony historią Heleny. Debiutancki scenariusz Jennifer Chambers Lynch to mieszanka jej własnych pomysłów z wizją Philippe'a Calanda, w bardzo ogólnym zarysie ujawnioną jej w nieszczęsnym(?) nocnym klubie. Do przyjęcia tego zlecenia pannę Lynch skłoniły przede wszystkim rachunki, których wbrew powszechnemu mniemaniu nie opłacał jej bogaty tatuś. Już wtedy była niezależna finansowo i żadnej pracy się nie bała (sprzątała domy, sprzedawała wyjazdy do Las Vegas przez telefon). A powinna była...

Byłam dzieciakiem uwięzionym w świecie facetów w garniturach, którzy łajali mnie w sposób, jakiego nigdy się nie spodziewałam, a ja tylko próbowałam opowiedzieć historię” - tak twórczyni między innymi dobrze przyjętych pełnometrażowych thrillerów/kryminałów z 2008 i 2012 roku - „Surveillance” (pol. „Dochodzenie”) i „Chained” - Jennifer Chambers Lynch, wspomina swoje debiutanckie przedsięwzięcie filmowe. Współproducent „Uwięzionej Heleny”, Carl Mazzocone (m.in. „Repo! The Genetic Opera” Darrena Lynna Bousmana, „Torturowani” Roberta Liebermana, „Piła mechaniczna” Johna Luessenhopa, „Leatherface” Alexandre'a Bustillo i Juliena Maury'ego), przyznał, że w tym projekcie istotną rolę odegrało to, co dzisiaj nazywane jest poprawnością polityczną. Scenariusz skonstruowany przez nastoletnią córkę twórcy „Głowy do wycierania” (1977) musiał zostać zrealizowany pod kierownictwem kobiety – Mazzocone był pewien, że taka historia nie będzie miała szans u żeńskiej części publiczności, jeśli zostanie wyreżyserowana przez mężczyznę. Jennifer Lynch, mimo braku doświadczenia, była oczywistym wyborem, bo rzecz napisała. W tytułowej roli najpierw obsadzono ikonę popu Madonnę Louise Ciccone, ale w styczniu 1991 roku, tuż przed rozpoczęciem prac nad planie, złożyła rezygnację. Produkcję wstrzymano, a światełko w tunelu pojawiło się już w następnym miesiącu, po owocnym spotkaniu Lynch z Kim Basinger. Aktorka zgodziła się zagrać Helenę, wyznaczono nową datę produkcji... która znowu została wstrzymana. Tym razem z powodu poważnych zastrzeżeń do przyjętej roli. Kim Basinger poprosiła o wniesienie poprawek do scenariusza, które stawiały w korzystniejszym świetle jej bohaterkę. Niedoszłą, bo Basinger zerwała umowę po niezaakceptowaniu jej propozycji zmian w charakterze biednej Heleny. Sprawa skończyła się w sądzie, gdzie w marcu 1993 roku zapadł skrajnie niekorzystny dla aktorki wyrok – doprowadzona do bankructwa przez zasądzone odszkodowanie (ponad osiem milionów dolarów) za złamanie warunków umowy z twórcami „Uwięzionej Heleny”, który został uchylony przez sąd apelacyjny w 1994 roku. Sprawę definitywnie zakończyła ugoda zawarta później: niecałe cztery miliony dolarów odszkodowania dla powodów. Helenę ostatecznie wykreowała Sherilyn Fenn, znana chociażby z „Miasteczka Twin Peaks” (1990-1991), notabene serialu współtworzonego przez Davida Lyncha, którą zatrudniono w grudniu 1991 roku. Mniej więcej w tym czasie z obsady wypisał się Ed Harris, tłumacząc to potrzebą powrotu do swojego życia. Film kręcono, a w zasadzie główną (niejedyną) lokalizacją była ogromna posiadłość - piętnaście tysięcy metrów kwadratowych - prawnika z Atlanty, Eda Garlanda. Światowa premiera „Uwięzionej Heleny” Jennifer Chambers Lynch odbyła się w styczniu 1993 roku na Sundance Film Festival, gdzie film był nominowany do Grand Jury Prize, a dystrybucja kinowa ruszyła w czerwcu tego samego roku w Wielkiej Brytanii. W swoich rodzimych (amerykańskich) kinach film pojawił się we wrześniu 1993 w wersji skróconej o trzydzieści sekund (sceny seksu w nieokrojonej postaci wyświetlano w europejskich kinach), ponieważ twórcom zależało na uzyskaniu kategorii R od Motion Picture Association of America (MPAA).

Okładka DVD © EuroVideo Medien GmbH. „Boxing Helena” 1993, Mainline Pictures

Kompletna klapa młodej debiutantki? Bezlitosne recenzje krytyków, Złota Malina za najgorszą reżyserię przyznana w 1994 roku, gniew Narodowej Organizacji Kobiet (National Organization for Women, NOW) i kilkunastoletnia przerwa w karierze filmowej. „Uwięziona Helena” przez wielu została potraktowana jak ciężka zbrodnia popełniona przez młodą kobietę, która nie chciała nikogo skrzywdzić, tylko opowiedzieć historię, którą jedni ocenią pozytywnie, a inni negatywnie. Jennifer Chambers Lynch nie spodziewała się, że zostanie uznana za złego człowieka tylko dlatego, że nakręciła zły film. Oczywiście nie wszyscy tak uważali - „Uwięziona Helena” garstkę sympatyków znalazła nawet podczas niechcący wywołanej „burzy stulecia” - ale generalnie rzecz biorąc dziewczyna mocno naraziła się opinii publicznej. Skopali ją, ale nie złamali. Właściwie mam podejrzenie graniczące z pewnością, że wyszła z tego silniejsza, a na pewno bogatsza w przydatną wiedzę - wolność artystyczna w praktyce. „Uwięziona Helena” to thriller awangardowy, niebezpiecznie balansujący między artyzmem i tarturyzmem. Uduchowiony kicz. Przerysowana opowieść o mrocznej obsesji, kompleksach zakorzenionych w dzieciństwie i zmieniających się kanonach kobiecego piękna. Dość ciężkostrawne, jak dla mnie, połączenie psychologicznego-surrealistycznego dreszczowca voyeurystycznego z operą mydlaną i bezkrwawym body horrorem. Trochę Alfreda Hitchcocka i Briana De Palmy, trochę Davida Lyncha i Davida Cronenberga i sporo telenoweli brazylijskiej. Ułomny brat (a przynajmniej ja nie mogłam oprzeć się skojarzeniom) „Skóry, w której żyję” Pedro Almodóvara, filmowej adaptacji powieści Thierry'ego Jonqueta z 1984 roku, w Polsce wydanej pod tytułami „Tarantula” i „Czarna wdowa”. Podążamy za doktorem Nickiem Cavanaughem (egzaltowana kreacja Juliana Sandsa, m.in. „Gotyk” Kena Russella, „Czarnoksiężnik” Steve'a Minera i „Czarnoksiężnik II” Anthony'ego Hickoxa, „Arachnofobia” Franka Marshalla, „Nagi lunch” Davida Cronenberga, „Czerwona Róża” Craiga R. Baxleya, „Dziewczyna z tatuażem” Davida Finchera), głównym chirurgiem w dużym szpitalu w stolicy stanu Georgia, który nie wiadomo w jakich okolicznościach poznał femme fatale Helenę (zaryzykuję przyznanie, że urzekł mnie ten występ Sherilyn Fenn), niemniej nie ulega wątpliwości, że mieli kontakty seksualne i to on wyszedł z tego ze złamanym sercem. Poznajemy go jako ustatkowanego człowieka teoretycznie przymierzającego się do oświadczyn. Jedynego dziedzica okazałej posiadłości, do której planuje wprowadzić się razem z Anne, „nagrodą pocieszenia” po utracie prawdziwej miłości (według Nicka) i przedmiotu pożądania (według Heleny). Retrospekcje wskazują na traumatyczne dzieciństwo diabelnie zdeterminowanego adoratora tytułowej postaci – dysfunkcyjna rodzina z klasy wyższej – ale w szczegóły scenarzystka i zarazem reżyserka się nie wdawała. Kolejny wątek, który nie doczekał się satysfakcjonującego rozwinięcia, ale reminiscencja z podglądaniem naprowadziła mnie na UWAGA SPOILER kompleks Edypa KONIEC SPOILERA. Coś w tym jest czy wyobraźnia mnie poniosła? Decyzja o przeprowadzce zapada na widok samej Heleny (w barze), a decyzja o urządzeniu parapetówki na widok Heleny i jej aktualnego kochanka (podglądactwo z wykorzystaniem drzewa), „stuprocentowego samca” Raya O 'Malleya (przerysowane wcielenie Billa Paxtona; m.in. „Butcher, Baker, Nightmare Maker” Williama Ashera, „Kostnica” Howarda Avedisa, „Terminator” i „Obcy 2 – decydujące starcie” Jamesa Camerona, „Dziewczyna z komputera” Johna Hughesa, „Martwy mózg” Adama Simona, „Predator 2” Stephena Hopkinsa, „Włóczęga” Chrisa Walasa, „Blisko ciemności” Kathryn Bigelow). Nick wysyła dawnej kochance zaproszenie – wraz z bukietem kwiatów – która, jak wkrótce się okaże, nie ma za grosz szacunku do niego, zresztą nie liczy się z niczyimi uczuciami. Zjawia się na przyjęciu „żałosnego doktorka”, żeby zabawić się jego kosztem? Zaszaleć w fontannie – wirujący seks w slooow motion, kwintesencja południowoamerykańskich tasiemców z lat 90. XX wieku, jaskrawa tandeta, która niestety nie wyglądała mi na akcję prześmiewczą. To mogła być całkiem niezła parodia tanich romansideł i brawurowa satyra na pięknych i bogatych – ewentualnie zabójczo seksowna (paskudniejsza) bestia w rodzaju „Nagiego instynktu” Paula Verhoevena, nie wymagajmy jednak od początkującej reżyserki takiego kunsztu artystycznego – ale nawet jeśli akcenty humorystyczne (z patetycznym aktorstwem na czele) były zamierzone, to do mnie jakoś to nie docierało. Skłaniałabym się ku intencjonalnie utrzymanej w poważnej tonacji opowieści o toksycznej miłości, czy tam nieokiełznanym pożądaniu. Opowieści, która przed zaskakującym finałem - dla mnie fatalny skręt, bo ta minimalna siła jaką znalazłam w „Uwięzionej Helenie” w tym momencie wyparowała - zapuści się w zakazane rejony. Chore posunięcie? Karygodna niewrażliwość? A może odważne uzewnętrznianie się? Zawoalowana (katartyczna) opowieść o marzeniu dziewczynki, która czuła się brzydka?

Nie wiem, o co tyle krzyku. Też nie polubiłam „Uwięzionej Heleny” Jennifer Chambers Lynch, ale żeby robić z tego powodu wielką aferę? Bez przesady. Dobrze, przyznaję się: rżnę głupa. Wiem, że gniew jakiejś części publiczności wzbudził wychwycony przezeń przekaz mizoginistyczny - skandaliczne uprzedmiotowienie kobiety, z którą na dodatek trudno sympatyzować. Nieklasyczna piękność z brzydkim charakterem (przesadnie silnym?) w nieakceptowalnym, żeby nie powiedzieć odrażającym, stylu wielbiona przez niepewnego siebie, bojącego się kobiet przedstawiciela wyższej klasy średniej. Męczący eksperyment filmowy (mniej czy bardziej świadomy), jak dla mnie, ale o patologiczny wstręt do pań go nie posądzam.