Podczas podróży przed irlandzką wieś Markowi i Sarah psuje się samochód.
Mężczyzna zostawia partnerkę w środku i rusza na poszukiwanie pomocy. Dociera
do farmy, na której zastaje rannego właściciela. Opatruje go i wraca po Sarah,
ale kiedy oboje przekraczają próg wiejskiego domu mężczyzna przypuszcza na nich
atak. Para szybko odkrywa, że ranny mężczyzna zamienił się w krwiożerczego
stwora, panicznie bojącego się światła.
Irlandczyk, Conor McMahon, ma już niejakie doświadczenie w pełnometrażowym kinie grozy –
zrealizował „Martwe mięso” i „Strzeż się klauna”, oba na podstawie własnych
scenariuszy, w przypadku tego drugiego spisanego wespół z Davidem O’Brienem.
McMahon najwyraźniej uznał, że skoro już odniósł się do tak popularnych
antybohaterów horrorów, jak żywe trupy i mordercze klauny przyszła pora na
wampiry, czyli najbardziej wyeksploatowane (i sprofanowane) postaci kina grozy.
Irlandczyk zapewne zdawał sobie sprawę, że archetyp krwiopijcy rozpropagowany
przez amerykańską kinematografię wielu widzom już tak się opatrzył, że dobrze
by było natchnąć swojego potwora, jakimiś nowymi cechami. I tak oto, wampir w
wydaniu McMahona gnieździ się w bajorku na irlandzkim polu, czyhając na zbłąkane
dusze. W prologu przypuszcza atak na mieszkającego nieopodal farmera. Jak to
zwykle u wampirów bywa gryzie go w szyję, co skutkuje przemianą w krwiożerczą
bestię. Ofiarami rolnika padają Sarah i Mark, przyzwoicie wykreowani przez
Niamh Algar i Stephena Cromwella, którym zepsuł się samochód akurat w chwili,
kiedy przejeżdżali przez te tereny. Warstwa fabularna ma doprawdy niewiele do
zaoferowania (ot, kolejny film spod znaku „on ich goni, oni uciekają”) głównie
za sprawą ograniczonej liczby protagonistów. Twórcy kina grozy dosyć często
decydują się na dwójkę pozytywnych bohaterów, ale w takich przypadkach starają
się wziąć poprawkę na intrygującą relację pomiędzy nimi. Najczęściej dotyczy
ona problemów sercowych, które to McMahon również poruszył we „From the Dark”.
Na początku Sarah i Mark dosyć długo rozwodzą się nad kwestią małżeństwa (ona chce
ślubu, on nie), ale niestety tylko we wstępie. Kiedy już akcja się zawiązuje
twórcy próbują drugiego chwytu mającego nieco skomplikować relacje pomiędzy nimi:
równie ogranej w horrorach kłótni, którą sprowadzają do dosłownie kilku słów. W
ten oto sposób lwia część filmu zamiast na interesującej interakcji pomiędzy
protagonistami skupia się na ciągłych ucieczkach, podlanych odrobiną krwi.
Sceny gore (rozpłatana noga Marka,
obcięcie palca, przebicie stopy kołkiem) są dopracowane w najdrobniejszych
szczegółach, sprawiając bardzo realistyczne wrażenie, ale ze względu na
ograniczoną liczbę bohaterów nieczęsto się pojawiają. Równie starannie McMahon
podszedł do realizacji. Profesjonalna praca kamery, zachwycające zdjęcia
irlandzkiej łąki (na początku i w finale) i przede wszystkim odpowiednie oświetlenie
– na tyle oszczędne, żeby natchnąć całą środkową część filmu gęstą mrocznością,
ale równocześnie niedopuszczające do ukrycia czegokolwiek przed wzrokiem widza.
McMahon poeksperymentował troszkę z realizacją podczas subiektywnych wstawek, z
punktu widzenia wampira. Kiedy dane mi było świadkować akcji z jego punktu
widzenia kontury lekko się zacierały, strzelając we wszystkie strony świetlnymi
promieniami. Ciekawy zabieg, znacząco podnoszący napięcie w scenach
błyskawicznego zbliżania się potwora do przerażonych protagonistów, broniących
się rażącym światłem elektrycznym (ten wampir nie wzdraga się jedynie przed
promieniami ultrafioletowymi), ale jak wszystko, co udane we „From the Dark” ograniczony
do kilku krótkich sekwencji. Całą resztę scenariusza zapełniono chaotycznymi,
podanymi bez poszanowania większego napięcia sekwencjami ucieczek, które
szczególnie nużyły w drugiej połowie, kiedy liczba protagonistów została
zredukowana do jednego.
„From the Dark” to typowy przykład horroru mogącego poszczycić się dobrą
robotą operatorską, ale niemający nic ciekawego do powiedzenia. Owszem, można
przez chwilę z niejakim zainteresowaniem popatrzeć sobie na uwięzioną w domu
dwójkę bohaterów, szukającą sposobu na wydostanie się z tego miejsca. Można zadowolić
się mało wyszukanymi, acz urozmaicającymi akcję próbami wampira dążącego do
wypędzenia protagonistów z „bezpiecznej przystani pod świetlną kopułą”. Można nawet
zaakceptować liczne wstawki powolnego przekradania się Sarah przez poszczególne
pomieszczenia. Ale do pewnego momentu. Jeśli traktuje się te elementy, jako
dodatek do fabuły to może zdać egzamin, ale nie kiedy cały scenariusz się do
tego sprowadza. Z czasem akcja się zapętla, oferując widzom w kółko to samo, z
czego McMahon chyba zdawał sobie sprawę, bo w pewnym momencie rozpaczliwie
próbował ich zaskoczyć dwoma zwrotami akcji (z marnym skutkiem, gdyż dosłownie
wszystko, łącznie z finalnym ujęciem łatwo przewidzieć). Taka liniowość fabuły
szybko sprawiła, że przestało mi zależeć na protagonistach, obserwując
niekończące się wędrówki Sarah zaczęłam nawet oczekiwać jej rychłej śmierci,
żeby to wszystko już się skończyło. Nienawidzę, kiedy twórcy zmuszają mnie do
takich odczuć względem pozytywnych bohaterów, ale naprawdę w obliczu takiego
marazmu fabularnego nie mogłam powstrzymać się od tak odrażających oczekiwań.
Naprawdę szkoda, że tak dobrą realizację zaprzepaszczono takim nudnym
scenariuszem. Klimat, praca kamery, oświetlenie – to też jest ważne, ale kiedy
towarzyszy miałkiej fabule szybko staje się niemalże niezauważalne. „From the
Dark” niestety nie ma nic ciekawego do powiedzenia, ani w kontekście horrorów
wampirycznych, ani w kinematografii w ogóle. Jeśli ktoś przepada za filmami
opartymi niemalże tylko i wyłącznie na motywie „on ich goni, oni uciekają” może
śmiało sięgnąć po propozycję McMahona. Pozostałym radzę trzymać się od tego
tworu z daleka.
Ostatnio coraz cześciej napotykam się na horrory, które pomimo dobrej koncepcji ostatecznie wychodza abrdzo słabo. Nie mam ochoty na kolejny tego typu film.
OdpowiedzUsuń