Studentka, Angela, zbiera materiały do pracy dyplomowej o filmach pełnych
przemocy. Pomaga jej zagorzały fan kina gore,
Chema. Jej promotor znajduje w magazynie na uczelni taśmę z zapisem prawdziwego
mordu. Dostaje śmiertelnego ataku astmy w trakcie projekcji, a kasetę
przechwytuje Angela. Ona i Chema zauważają, że dziewczyna torturowana i
mordowana na amatorskim filmie uczęszczała na ich uniwersytet, ale zaginęła w
niewyjaśnionych okolicznościach. Młodzi ludzie decydują się nie informować
policji o swoim znalezisku, na własną rękę starając się odkryć tożsamość autora
snuff movie.
Spopularyzowany na arenie międzynarodowej głośną ghost story, zatytułowaną „Inni”, Alejandro Amenabar zaczynał od
zgoła odmiennej stylistyki kina grozy. Jego pierwszy pełnometrażowy film, „Teza”,
bardziej celował w zaszokowanie opinii publicznej kontrowersyjną tematyką,
aniżeli zasianie ziarna niepokoju zjawiskami nadprzyrodzonymi. Zrealizowany za
niewielkie pieniądze (w przeliczeniu na euro: 696 tys.) film zdobył siedem
statuetek Goya, ale nie dorównał późniejszemu komercyjnemu sukcesowi „Innych”. A
szkoda, bo w mojej ocenie „Teza” jest nieporównanie lepszą produkcją, co
zważywszy na niewielki budżet, jest nie lada osiągnięciem.
Scenariusz Alejandro Amenabary i Mateo Gila skupia się na problematyce snuff movies, taśm na których utrwalono
prawdziwe sceny tortur i mordów. Szerokiej opinii publicznej taka tematyka w
thrillerze może być znana z późniejszego głośnego obrazu Joela Schumachera, pt.
„Osiem milimetrów” – bardziej brutalnego od „Tezy”, ale w ogólnym rozrachunku
równie wartościowego, co debiut Amenabary. Twórcy hiszpańskiego dreszczowca o snuff movies postawili na realia
studenckie, nie światek zdeprawowanych dorosłych, szukających mocnych wrażeń w
nocnych klubach i podrzędnych sex shopach. Główną rolę powierzono Anie Torrent,
która z wdziękiem wywiązała się ze swojego zadania. Jej priorytetem było
przekonujące oddanie emocji towarzyszących młodej dziewczynie wkraczającej w
świat wielbicieli krwawego kina. Początkowe zniesmaczenie Angeli i brak
zrozumienia takich preferencji filmowy z czasem ewoluuje. Amenabar z obsesyjną
drobiazgowością portretuje ciekawość popychającą ją do zapoznania się z filmem,
podczas oglądania którego umarł jej promotor. Jakaś magnetyczna siła dosłownie
przyciąga Angelę przed ekran – nie chce tego, ale z niejakim obrzydzeniem do
samej siebie nie może powstrzymać się od spoglądania przez palce na okrutne
torturowanie znanej jej z widzenia dziewczyny. Scenarzyści nie ubierają jej
stanu ducha w słowa, całym brzemieniem obarczając mimikę Torrent, która bez
większych problemów samą twarzą dała widzom do zrozumienia, co twórcy chcieli
nam przekazać w podtekście. Dać do zrozumienia, że wbrew pozorom przemoc na
ekranie może przyciągnąć każdego, nawet zdeklarowaną przeciwniczkę tego rodzaju
rozrywki, bo w naturze ludzkiej tkwi pociąg do okrucieństwa. I wreszcie, że
istnieje spore niebezpieczeństwo, iż osoby, którzy w taki sposób pozbywają się
nagromadzenia emocji z czasem uodpornią się na efekty specjalne i zapragną
czegoś realistycznego. Amenabar ową immunizację najdobitniej obrazuje na
przykładzie Chema (znakomita kreacja Fele Martineza), kolegi Angeli z uczelni,
który ma prawdziwą obsesję na punkcie kina gore.
W jego pokoju można odnaleźć ślady uwielbienia całego gatunku (plakat „Shockera”
i „Obcego”) nie tylko tego skrajnie szokującego, ale dobór koszulek (szczególnie
rzuca się w oczy motyw plakatu „Cannibal Holocaust”) i obszerna filmoteka
wskazują, że Chema szuka rozrywki głównie w obrazach exploitation i hard porno.
Na co dzień pozostaje beztroskim, dowcipnym młodzieńcem, nieskorym do przemocy,
ale w zaciszu swojego pokoju z lubością oddaje się niezbyt akceptowanym społecznie
preferencjom filmowym. Podczas, gdy Angela zapis prawdziwego mordu ogląda z
dużym wahaniem, dosłownie przez palce, Chema z niejaką fascynacją wpatruje się
w tragiczny koniec znajomej z uczelni, samą tylko mimiką potwierdzając tezę
wysnutą przez scenarzystów. Publika tego potrzebuje, dlatego jest jedynie
kwestią czasu, aż filmowcy-amatorzy, których nadrzędnym celem jest dostosowanie
swoich projektów do wymagań odbiorców zaczną kręcić snuff movies. Szokujące przesłanie, które na szeroką skalę z
pewnością nie będzie miało racji bytu, ale w scenariuszu Amenabary i Gila
znakomicie się sprawdza.
„Teza” już podczas pierwszych minut seansu zwraca uwagę mroczną kolorystyką
i brudną scenerią. Nawet z wnętrza dużej uczelni, na którą uczęszcza Angela
przebija zepsucie. Być może to nadinterpretacja, ale odniosłam wrażenie, że tym
wszechobecnym zanieczyszczeniem twórcy chcieli zaakcentować moralny upadek,
który stanowi myśl przewodnią filmu. Paradoksalnie pomógł im w tym niewielki
budżet – brak przykładania większej wagi do stabilności obrazu i silnego
skontrastowania kolorów uchroniło tę produkcję od teledyskowego, plastikowego
wydźwięku. Sama intryga kryminalna jest miejscami nieco niedopracowana – mamy do
czynienia z dwoma dużymi zbiegami okoliczności, które dynamizują amatorskie
śledztwo Angeli, co w tego typu filmach jest niewskazane oraz oczywistymi
podejrzanymi, spośród których najprawdopodobniej w finale wyłoni się winny bestialskich
mordów dziewcząt z uczelni. Ale poza tym Amenabar prowadzi fabułę swojej
produkcji z wszelkim poszanowaniem napięcia i suspensu, bez przerwy podrzucając
widzom jakieś niejasne tropy, zmieniające ich spojrzenie na całokształt scenariusza.
W generowaniu atmosfery wszechobecnego zagrożenia, igrania z tajemniczym
mordercą znacząco pomogła nastrojowa ścieżka dźwiękowa skomponowana przez
samego Alejandro Amenabara i Mariano Marina, ale niemałą rolę odegrał również
szaleńczy montaż – dynamiczne przeskoki w akcji i osnute duszącym klimatem grozy
stateczne ujęcia. Nawet, kiedy dochodzenie Angeli i Chema nie posuwało się do
przodu twórcy pamiętali o wytwarzaniu podskórnej grozy uosabianej przez
szaleńca porcjującego swoje ofiary pod „czujnym” okiem kamery. Już sama
konsekwencja w budowaniu przybrudzonej atmosfery zepsucia świadczy o
nietuzinkowości początkującego wówczas reżysera, wszak nierzadko zdarza się, iż
twórcy thrillerów zapominają o wypracowanym wcześniej klimacie w obliczu
dynamicznej akcji. Amenabar nie ma zaników pamięci – od początku do końca wręcz
maniakalnie dba o odpowiednią oprawę audiowizualną swojej produkcji, nawet w
trakcie energicznej końcówki. Finał być może nie zaskoczy dobrze zaznajomionych
z kryminałami odbiorców, ale należy przyznać scenarzystom eksperymentowanie z
prawidłami rządzącymi gatunkiem. UWAGA
SPOILER W dzisiejszych czasach, szczególnie pisarze, coraz częściej decydują
się na uczynienie sprawcą od początku najbardziej podejrzanego bohatera,
igrając z oczekiwaniami odbiorców, którzy zdążyli już wyrobić sobie przekonanie,
że winy zawsze należy się dopatrywać u najmniej oczywistej postaci. W latach
90-tych XX wieku taka praktyka była mniej powszechna niż dzisiaj, dlatego też należy
przyznać twórcom niemałą pomysłowość. Ze wszystkich podejrzanych bohaterów „Tezy”
najmniej oczywisty jest Chema, ale scenarzyści, pewnie ku zaskoczeniu sporej
rzeszy odbiorców, postawili na tych wzbudzających największą nieufność Angeli KONIEC SPOILERA.
Cóż mogę rzec? Alejandro Amenabar odważnie wkroczył w światek filmowy z nietuzinkową
„Tezą”, którą po prostu trzeba zobaczyć. Choćby po to, aby przekonać się, że osławieni
„Inni” wcale nie muszą być największym dokonaniem tego reżysera w kinie grozy.
Moim zdaniem zaczął lepiej – z ogromną pasją i znakomitym pomysłem, którego
przełożył na ekran w wielkim stylu, pomimo niedostatków finansowych. Nastrojowy
dreszczowiec z niebanalnym przesłaniem, poruszający jakże intrygującą i być
może dla niektórych szokującą tematykę snuff
movies. Wielbiciele hiszpańskiego kina grozy pewnie już „Tezę” widzieli,
ale pozostałych gorąco zachęcam do zapoznania się z tą nietuzinkową pozycją.
Bardzo chciałam ten film obejrzeć, ale nie sposób go znaleźć. Skąd go masz?
OdpowiedzUsuńKupiłam DVD.
UsuńAniu dzięki wielkie za recenzje czasami wystrzelisz z taką perełką o której wogóle nie słyszałem i chwała Ci za to :) tak przy okazjii, moja mała prośba- poproszę o recenzje filmu " Skóra w której żyje" 2011 w reż Almodovara, myślę że Ci przypasi i to bardzo ! tylko nie czytaj żadnych opisów czy recenzjii bo noż widelec dostaniesz spojler i będzie dużo mniejsza frajda z seansu. Zaufaj mi, palnij sobie ten film bez przygotowania. Polecam !
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym filmie, ale jakoś się wahałam. Skoro tak zachwalasz (i sumując to z innymi pozytywnymi opiniami, które na temat tego filmu czytałam) to jak nadrobię te filmowe zaległości, które mi się nazbierały to w końcu się przełamię i zerknę. Dziękuję za polecajkę;)
UsuńTeż polecam Skórę w której żyję. Bardzo dobry film, chyba troszkę inspirowany francuskim klasykiem Oczy bez twarzy, który również warto obejrzeć.
OdpowiedzUsuńZ opinią nt. "Tezy" oczywiście się zgadzam. Wyborny nastrojowy i trzymający w napięciu thriller.
No ok, ok, dam szansę tej pozycji - najwyżej będzie na Was;)
Usuń