Brygada Kryminalna paryskiej policji, dowodzona przez inspektora Camille’a
Verhoevena ma do rozwikłania wyjątkowo trudną sprawę. Kiedy znajdują w
wynajmowanym lofcie potwornie okaleczone zwłoki prostytutek początkowo są
przekonani, że szukają jakichś szaleńców, ale w miarę rozwoju śledztwa dochodzą
do wniosku, że mają do czynienia z jednym sprawcą i to wyjątkowo inteligentnym.
Verhoeven odkrywa, że podwójne morderstwo w bogato urządzonym lofcie jest
dokładną kopią fikcyjnej sceny zbrodni opisanej przez Breta Eastona Ellisa w jego
głośnej powieści zatytułowanej „American Psycho”. Poszukiwania prowadzą śledczych
do kilku starszych zbrodni również zainspirowanych kultowymi książkami, co
dowodzi, że w Paryżu grasuje oczytany seryjny morderca, który jeszcze nie
skończył swojej zbrodniczej działalności.
Pierre Lemaitre to jeden z najbardziej znanych francuskich autorów
literatury kryminalnej, który od czasu do czasu trudni się również pisaniem scenariuszy
dla telewizji. W 2013 roku zdobył nagrodę Goncourtów za powieść „Au revoir
la-haut”, ale to było później. Początki swojej pisarskiej kariery Lemaitre
poświęcił cyklowi książek o inspektorze Camille’u Verhoevenie, otwierając go w
2006 roku „Koronkową robotą”. Serię kontynuował w późniejszych latach trzema
kolejnymi tomami papierowymi oraz jednym króciutkim e-bookiem.
„Srom
pierwszej ofiary został wyszarpany zębami. Następstwem tego musiał być bardzo
gwałtowny krwotok. Co się tyczy głowy, wargi Evelyne Rouvray odcięto
prawdopodobnie nożyczkami do paznokci. Odniosła głębokie rany cięte brzucha i
nóg. Wnętrzności i pochwę miała wytrawione kwasem solnym. Odcięta głowa ofiary
została umieszczona na komodzie w sypialni.”
Akcję „Koronkowej roboty” zawiązuje drastyczny akcent zainspirowany głośną
powieścią Breta Eastona Ellisa, „American Psycho”, która moim skromnym zdaniem
jest jednym z najlepszych thrillerów w historii literatury. Lemaitre
zauważalnie pragnął złożyć należny hołd temu autorowi, a przy okazji oczywiście
narzucić makabryczny ton swojemu dziełu. Kiedy Brygada Kryminalna paryskiej
policji wchodzi do luksusowego loftu zastaje doprawdy odstręczający widok.
Lemaitre, co prawda włada zgoła odmiennym stylem od Ellisa, ale udało mu się
dosyć wiernie odwzorować jedno z licznych morderstw, pojawiających się w „American
Psycho”. Nie epatował z taką przesadą makabrą, jak Ellis, postawił na większe
zdystansowanie, ale to co zaserwował już na początku powieści w zupełności wystarczyło,
żeby przyciągnąć moją uwagę. Najsilniej motywowało mnie podejrzenie (jak się
okazało słuszne), że Lemaitre reprezentuje dosyć wąską grupę autorów
kryminałów, którzy całkowicie odeszli od dawnej, stonowanej narracji i fabuł
koncentrujących się wyłącznie na dążeniu śledczych do rozwikłania przemyślnych
intryg, ubarwiając owe akcenty drobiazgowymi opisami modus operandi seryjnych morderców. Krótko: miałam nieodparte
wrażenie, że Lemaitre „wywodzi się ze szkoły” Ellisa, a nie na przykład Agathy
Christie i z radością przyjęłam potwierdzenie moich domysłów. Kiedy Camille
Verhoeven odkrywa, że zabójca inspiruje się kultowymi kryminałami, chcąc
wiernie odwzorować fikcyjne morderstwa, przelane na papier przez czołowych
twórców tego rodzaju literatury, fabuła „Koronkowej roboty” przez chwilę skupia
się na usilnych poszukiwaniach książek, na których w przeszłości wzorował się
morderca określany przez media mianem Literata. Wówczas Camille odkrywa
powiązania kilku dawnych morderstw Literata z takimi dziełami, jak „Zbrodnia w
Orcival” Emila Gaboriau, „Roseanna” Pera Wahloo i Maja Sjowalla, „Laidlaw” Williama
McIlvanney’a i „Czarna Dalia” Jamesa Ellroy’a. Lemaitre również podczas zapoznawania
czytelników z aktami tych spraw nie szczędzi drastycznych szczegółów, tak jakby
chciał powiedzieć, że w jego pisarstwie nie ma miejsca na żadne tematy tabu –
jest gotowy zaszokować odbiorców wszystkimi możliwymi środkami, czerpiąc
natchnienie z innych dzieł, którzy w przekonaniu Pierre’a zapracowali sobie na
tego rodzaju literacki ukłon. Ale o ile autor kopiuje zbrodnie znane z innych
powieści (często o wiele bardziej drobiazgowo oddając makabryczne szczegóły od
swoich inspiratorów) już przy kreśleniu rysu psychologicznego antybohatera
popisał się dużą dozą inwencji własnej. Inspektor Camille dzięki konsultacjom z
policyjnym psychologiem jest przekonany, że podąża tropem ponadprzeciętnie
inteligentnego, błyskotliwego miłośnika literatury detektywistycznej, który tak
bardzo ukochał kilku autorów, że postanowił pokazać światu ich niebywały
kunszt. Udowodnić, że granica pomiędzy rzeczywistością i fikcją już dawno się
zatarła i że ludzie wręcz pragną obcowania na co dzień z tym, co przeczytali. Z
listów Literata adresowanych do Verhoevena wyłania się obraz jednostki
psychotycznej, obsesyjnie dokładnej, zwracającej uwagę na najdrobniejsze detale
swoich inscenizacji miejsc zbrodni i przekonanej o słuszności swojej
odrażającej misji przekładania prozy na rzeczywistość. Lemaitre podczas
zgłębiania osobowości seryjnego mordercy często wpadał w moralizatorski ton,
próbując zmusić czytelników, również jego powieści, do zadumy nad motywacjami,
które kierują ich gustami literackimi. Zabieg o tyle ciekawy, bo dowodzący o
wielkim dystansie pisarza do własnej twórczości – czasami miałam wrażenie, że
Lemaitre kpi nie tyle ze swoich czytelników, co z samego siebie.
„Nareszcie
rzeczywistość mogła połączyć się w jedno z fikcją. Co więcej: dzięki mnie
nareszcie miała dokonać się fuzja sztuki i świata.”
W „Koronkowej robocie” makabryczne akcenty i intrygujący rys psychologiczny
seryjnego mordercy mieszają się ze zwykłą detektywistyczną pracą, którą
znacząco utrudnia medialna krytyka wymierzona głównie w Camille’a oraz biurokratyczne
przepychanki. Lemaitre wyraźnie akcentuje ograniczoną swobodę działania
śledczych, co stawia zabójcę na lepszej pozycji. Sporo miejsca autor poświęca
życiu prywatnemu Verhoevena, którego partnerka spodziewa się dziecka, ale absolutnie
nie czyni tego, aby zwalniać akcję monotonnymi wstawkami obyczajowymi, raczej
żeby przygotować sobie tło na ostateczne, maksymalnie szokujące uderzenie.
Wydarzenia prowadzące do wstrząsającego, pomysłowego finału rzadko z taką
odwagą serwowanych w kryminałach Lemaitre podał z wszelkim poszanowaniem
suspensu. Kiedy akcja miała już niechybnie zwolnić podrzucał jakiegoś
podejrzanego, który miał za zadanie zarówno wzbudzić nieufność czytelnika, co
do jego osoby, jak i nieco uśpić jego czujność. Dzięki temu autorowi udawało się
dosyć długo utrzymywać mnie w niepewności, co do właściwej tożsamości sprawcy,
aczkolwiek udało mi się przedwcześnie rozszyfrować jego personalia, tyle, że
dopiero w drugiej połowie lektury i to z niemałym trudem. Ale zaskoczenie
czytelnika w zamyśle Lemaitre'a nie miało ogniskować się na tylko i wyłącznie
postaci mordercy – o wiele bardziej dezorientujący (fabularnie i narracyjnie)
zabieg autor stosuje w drugiej części książki. Z czymś takim jeszcze się w
literaturze nie spotkałam, więc nic dziwnego, że pod koniec byłam do głębi
zaskoczona, wręcz poczułam się, jakby Lemaitre kpił z moich oczekiwań, co akurat
w kryminałach bardzo sobie cenię.
„Koronkowa robota” to czołowy reprezentant na wskroś współczesnych,
makabrycznych kryminałów, których autorzy nie poprzestają na półśrodkach. Są
tylko skrajności: mocne opisy zbrodni, cyniczne spojrzenie na otaczający nad
świat i wreszcie finalne dosłowne zadeptanie naszych oczekiwań wyrobionych
przez lata obcowania z tego typu literaturą. Pierre Lemaitre tą książką wdarł
się na francuski (i światowy) rynek, a patrząc na jego znakomity, rozbudowany
warsztat i nieograniczone pokłady wyobraźni podejrzewam, że szybko z niego nie
zejdzie. I dobrze, bo byłaby to niepowetowana strata dla literatury kryminalnej.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Koniecznie muszę przeczytać. Tego autora czytałam jedynie ,,Alex" i byłam zachwycona!
OdpowiedzUsuń