Prawniczka, Kate Baron, zostaje wezwana do szkoły swojej piętnastoletniej
córki, Amelii, która została zawieszona za plagiat. Kiedy spóźniona dociera na
miejsce, ku swojemu przerażeniu, odkrywa, że córka nie żyje. Policja jest
zdania, że skoczyła z dachu budynku szkolnego, czemu Kate początkowo się nie
sprzeciwia. Do czasu, aż dostaje SMS z zastrzeżonego numeru, którego nadawca
twierdzi, że Amelia nie popełniła samobójstwa. Kobieta, przy pomocy policjanta,
Lewisa, zaczyna zgłębiać niepokojące tajemnice swojej córki, mając nadzieję, że
to pomoże odkryć prawdę o jej śmierci.
Pierwsza powieść amerykańskiej pisarki, byłej prawniczki, Kimberly
McCreight, która może pochwalić się imponującą liczbą wyróżnień: nominacje do
nagród Edgar i Alex, Najlepsza Książka Roku 2013 według Entertainment
Weekly, finalista Goodreads Best Mystery of the Year and a Book Club pick for
Target. Ponadto telewizja HBO planuje zrealizować film na podstawie „Zrozumieć
Amelię” – krążą plotki, na razie niepotwierdzone, że rola główna zostanie
powierzona Nicole Kidman. Jak widać McCreight szturmem wdarła się na rynek
literacki i bynajmniej nie poprzestała na tym jednym dokonaniu. W Stanach
Zjednoczonych ukazała się już jej druga powieść, zatytułowana „Where They Found
Her”.
Co przesądziło o sukcesie książki początkującej pisarki? Plusów jest
mnóstwo, ale jeśli miałabym ograniczyć się do tych najważniejszych to
wyszczególniłabym prawdę i prostotę fabularną. Operując dojrzałym warsztatem, w
ogóle nieprzystającym do łopatologicznego stylu większości debiutujących
pisarzy McCreight zabiera swoich czytelników w prawdziwie niepokojącą podróż w
głąb nastoletniego umysłu. Jak u Hitchcocka zaczyna od „trzęsienia ziemi”,
tajemniczej śmierci piętnastoletniej Amelii, żeby następnie cofnąć się do
trzymających w napięciu wydarzeń poprzedzających tę tragedię. Swoją opowieść
snuje z dwóch naprzemiennych perspektyw – retrospekcji spisanych w pierwszej
osobie, z punktu widzenia Amelii i teraźniejszości, której główną bohaterką
jest jej matka, prawniczka Kate Baron, a narracja dla odmiany jest
trzecioosobowa. Takie skomplikowanie przekazu ma na celu przede wszystkim
podnieść poziom napięcia, podsycić ciekawość czytelnika i wydłużyć przyjemność
obcowania z licznymi punktami kulminacyjnymi. McCreight wykorzystując ten
ciekawy narracyjny zabieg i operując przystępnym, acz nie ogólnikowym językiem
wynosi swój debiutancki thriller psychologiczny na prawdziwe wyżyny gatunku.
Udowadnia, że potrafi opowiadać tak, aby dosłownie przenieść odbiorcę na karty
powieści i co istotniejsze ma coś ważnego do powiedzenia.
„Płacimy
dziesiątki tysięcy dolarów, by posyłać dzieci do Grace Hall, i co dostajemy? Władcę much?”
Grace Hall - elitarna prywatna szkoła w Nowym Jorku, do której uczęszczają
dzieci i młodzież z tak zwanych wyższych sfer, bogatych, umownie dobrych, acz w
rzeczywistości w większości snobistycznych rodzin. Rodzice niektórych uczniów
są prominentnymi mieszkańcami miasta, ochoczo wykorzystującymi swoje wpływy do
sterowania polityką szkoły oraz stwarzania sprzyjających warunków na przyszłość
dla swoich pociech. A te pociechy tymczasem wstępują do tajnych, zakazanych
szkolnych klubów, aby we wspólnym gronie oddawać się licznym, często okrutnym
rozrywkom. McCreight wprowadza nas w realia młodzieży XXI wieku, która
garściami czerpie z dóbr dorosłego życia. Huczne imprezy, orgie, alkohol,
narkotyki – to tylko niektóre z rozrywek nastolatków z tak zwanych dobrych
rodzin. Prawdziwym rarytasem jest tłamszenie – psychiczne nękanie słabszych
jednostek, aby tylko zaznaczyć swoją wyższość w hierarchii. Amelia Baron jest
zupełnym przeciwieństwem tego środowiska. Spokojna, utalentowana,
odpowiedzialna uczennica, od dziecka przyjaźniąca się z również odstającą od
grupy Sylvią Golde, której jedyną przywarą jest ochocze oddawanie swojego ciała
zainteresowanym nią chłopakom. Kiedy ta tytułowa outsiderka, wychowywana przez
samotną matkę dostaje propozycję wstąpienia do klubu Srok, złożonego z
najpopularniejszych dziewcząt w szkole z wahaniem, ale przyjmuje ich zaproszenie.
Jej motywy mają swoje podłoże w samotności. Pracoholiczka Kate całe dnie spędza
w pracy, czego Amelia nie ma jej za złe, wiedząc, iż stara się zapewnić jej
godny byt, ale równocześnie czując, że brakuje jej bliskości drugiego
człowieka. Oprócz Sylvii ma jeszcze kolegę geja, Bena, z którym może jedynie
SMS-ować. Nic więc dziwnego, że pomimo niechlubnej reputacji Srok dziewczyna
decyduje się wstąpić do ich klubu, tym bardziej, że przynależy do niego piękna
Dylan, którą Amelia darzy jakąś niepojętą dla niej sympatią. Problemem jest
najbliższa przyjaciółka Dylan, Zadie, która z jakiegoś powodu czuje głęboką
nienawiść do Amelii i nie zawaha się wykorzystać wszystkich okrutnych środków,
jakimi dysponuje, aby ją zniszczyć. Powiecie: historia jak wszystkie inne,
zdemoralizowana młodzież, nękająca przyzwoitą koleżankę, to już było w
niezliczonej liczbie książek i filmów… Ale wierzcie mi, nie w takim wydaniu. Po
pierwsze „Zrozumieć Amelię” ciężko wtłoczyć w ramy opowieści dla nastolatek,
ponieważ nawet retrospekcje z punktu widzenia tytułowej bohaterki nie
odznaczają się infantylnością, czy narracyjną prostotą. Piętnastolatka jest nad
wiek rozwinięta, nie zaprzątają jej nieistotne dla dorosłych problemy – pragnie
tego, co wszyscy: przynależności do grupy i właśnie owo pragnienie, jak można
się tego spodziewać najpierw sprowadzi ją na złą drogę, a potem zniszczy.
„Beznadziejniej
być nie może, a po jakim czasie robi się jeszcze bardziej beznadziejnie.” (cytuję ten
ustęp, bo McCreight wykorzystała moje życiowe credo…)
Drugi człon „Zrozumieć Amelię” koncentruje się na Kate Baron, matce która
poświęciła całe życie ukochanej córce. Wychowała ją w pojedynkę, zapewniła jej
godny byt, żeby potem w jednej chwili ją stracić. McCreight z niezwykłą
wnikliwością obrazuje tragedię kobiety, praktycznie nieustannie akcentuje jej
rozpacz i determinację, która popycha ją do odkrywania prawdy o egzystencji
Amelii. W ten sposób Baron również wchodzi do zdemoralizowanego światka.
Poznaje nadgorliwą, wymuszenie współczującą damulkę, reprezentującą komitet
rodzicielski (w szkole mojego brata jest identyczna persona), uświadamia sobie,
że personel szkolny jest gotowy zrobić absolutnie wszystko, aby ukryć swoje
grzeszki (niedopatrzenia i niekompetencję) i znajduje dowody na to, że we
współczesnych czasach najlepszym instrumentem służącym do nękania nastolatka
jest Internet. Krótko mówiąc autorka wypunktuje dosłownie wszystkie przywary
szkolnego życia, demoniczne oblicze nauczycieli (ale bez stronniczości:
przyzwoite jednostki też się pojawiają) oraz niszczejącą siłę Sieci. Czytając
to nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że McCreight inspirowała rzeczywistość – to
jej oblicze, które opinia publiczna najchętniej ignoruje. Oprócz wątków
ogniskujących się na realiach młodzieżowych, oprócz krytyki elitarnych szkół i
sekciarskich stowarzyszeń problematyka książki dotyka również wątków stricte
kryminalnych, w których niemałą rolę odgrywają osnute tajemnicą personalia ojca
Amelii oraz nadawcy enigmatycznych SMS-ów wysyłanych do Kate i nakierowujących
ją na prawdę o własnej córce. Innymi słowy dzieje się sporo, ale to w
najmniejszym stopniu nie odwraca uwagi czytelnika od ogromnego ładunku
psychologicznego, którym McCreight dosłownie przeładowała każdy wątek powieści.
Życzyłabym sobie, żeby książka „Zrozumieć Amelię” trafiła do kanonu lektur
szkolnych dla gimnazjalistów. Moim zdaniem każdy nastolatek winien zapoznać się
z tą historią ku przestrodze, ale też dla walorów czysto rozrywkowych. Osoby
dorosłe również nie powinny się wzdragać przed tą pozycją, bo zamiast
trywialnych problemów młodzieży odnajdą tutaj wnikliwe tezy o otaczającym nas
świecie – tym szkolnym również, ale nie tylko. Dosłownie wnikną w umysł
rozpaczającej matki, odczują jej stratę na własnej skórze i być może podobnie
jak ona zadumają się nad kruchością ludzkiego życia i konsekwencjami
nieprzemyślanych wyborów. Ponadto będą mieli niepowtarzalną okazję zrozumienia
młodych ludzi, dążących do akceptacji w swoim środowisku, które w obecnych
czasach przypomina pole minowe – jeśli powinie ci się noga rówieśnicy
rozszarpią cię na strzępy, żeby następnie pożywić się twoją padliną. O tym
przede wszystkim, ale nie tylko mówi McCreight, ku przestrodze nastolatków i
ich niczego nieświadomych rodziców, udowadniając, że wpisuje się w poczet
naprawdę błyskotliwych obserwatorów współczesnego świata i tym samym rozbudzając
moją miłość do swojej prozy. Czekam na więcej powieści McCreight na naszym
rynku, bo ogromną karą dla polskich czytelników byłoby pozbawienie ich tak
znakomitego pisarstwa.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Jeżeli chodzi o tematyke, w której swoje miejsce maja również nastolatki to ja jestem jak najbardziej za! Mocno mnie do tej pozycji zachęciłaś, a musisz wiedzieć, ze to pierwsza recenzja tej książki jaką kiedykolwiek czytałam!
OdpowiedzUsuńKsiążka zwróciła moją uwagę kiedy pojawiła się w zapowiedziach wydawniczych i jak widzę, słusznie, bo to kawał świetnej prozy. Jestem ogromnie ciekawa, co dokładnie przydarzyło się Amelii i jak jej matka poradzi sobie z odkryciem prawdy.
OdpowiedzUsuńPamiętam o niej, choć moją uwagę zwróciła głównie czerwień okładki. Zostawiam ją sobie na wakacje.
OdpowiedzUsuń