Sto lat temu w małym nadmorskim miasteczku, Port Arbello, doszło do
tragedii. Właściciel największej posiadłości, posiadacz fortuny, John Conger,
zgwałcił i zamordował swoją jedenastoletnią córkę, po czym popełnił samobójstwo.
Osiemdziesiąt pięć lat później dom na cyplu zajmuje jego przodek, Jack wraz z żoną
Rose i dwiema córkami: trzynastoletnią Elisabeth i dwa lata młodszą, chorą
psychicznie Sarą. Rodzina boryka się z problemami finansowymi oraz wspomnieniami
tragicznej przeszłości. Kiedy w okolicy ich domu zaczynają znikać dzieci z
miasteczka Jack i Rose zaczynają się obawiać, że ich młodsza córka ma z tym coś
wspólnego.
Pierwsza powieść amerykańskiego pisarza, Johna Saula, wydana pod własnym
nazwiskiem, w 1977 roku (wcześniej pisywał pod pseudonimami). Autor utrzymuje,
że napisanie „Rzezi niewiniątek” zajęło mu dwadzieścia osiem dni – w czym
zapewne nie ma dużej przesady, bo Saul napisał kolejną powieść jeszcze przed
wydaniem pierwszej, ale już po oddaniu jej do druku. Ekspresowe tempo pracy pisarza
zapewne nie nastroi pozytywnie koneserów ambitnej prozy, którą tworzy się
latami, ale taka pracowitość nie jest niczym niezwykłym u autorów literatury
grozy. Spisanie nawet najlepszych pozycji z gatunku horroru często nie zabiera
pisarzom zbyt wiele czasu. Wielu czytelników odbiera to, jako niepoważne
traktowanie pracy, ale ja (jak zwykle w opozycji) zawsze uważałam, że dowodzi to
jedynie wielkiej determinacji – całkowitego skupienia na opowiadaniu historii
przez czas jej spisywania.
„Rzeź niewiniątek” powstała na prośbę wydawnictwa Dell Publishing, które
zwróciło się do Johna Saula z zapytaniem, czy mógłby napisać dla nich jakiś
thriller psychologiczny. Autor wyraził zgodę, ale dziś już prawie nikt nie
rozpatruje „Rzezi niewiniątek” pod kątem literackiego dreszczowca, szufladkując
książkę, jako rasowy horror. Co jest niesprawiedliwe, bo historię Saula można
interpretować na dwa sposoby. Akcja rozgrywa się w małym, spokojnym, nadmorskim
miasteczku, Port Arbello w Nowej Anglii, w którym wszyscy się znają.
Konserwatyzm mieszkańców nie dopuszcza do tego miejsca deweloperów, którzy
marzą o przekształceniu miasta w zakątek turystyczny. Tutejsza społeczność woli
zachować Port Arbello w takim kształcie, w jakim istniał od lat, nawet jeśli miałoby
to rzutować na stopień bezrobocia. Przez kilka pokoleń najznamienitszym rodem
Port Arbello byli zajmujący dużą posiadłość na cyplu, Congerowie, którzy
obecnie borykają się z problemami finansowymi. „Głowa rodziny”, Jack, jest
zmuszony do prowadzenia lokalnej gazety, a jego żona, Rose, z przyjemnością
oddaje się pracy w handlu nieruchomościami. Saul wiele miejsca poświęca
napiętej relacji tej dwójki i czyni to w taki sposób, żeby nie opowiedzieć się
jednoznacznie po którejś ze stron. Punktuje zarówno wady Jacka, jak i Rose, co
sugeruje czytelnikom, że oboje są odpowiedzialni za powolny rozpad ich
małżeństwa. Proces oddalania się od siebie rozpoczął się przed rokiem, po
niekontrolowanym ataku Jacka na młodszą córkę, Sarę. Mężczyzna nie pamięta
przebiegu tego wydarzenia, ale zdaje sobie sprawę, że z jakiegoś powodu ją
uderzył, co zaprocentowało schizofrenią dziecka. Od tego czasu Sara „przebywa
we własnym świecie”, nie kontaktuje się z otoczeniem, ale chętnie przebywa w
towarzystwie swojej starszej siostry, Elisabeth, która w kontaktach z nią
wykazuje się wielką cierpliwością. Jack, jak można się tego spodziewać
nieustannie obwinia się za stan swojego jedenastoletniego dziecka. Smutki koi
alkoholem, czego nie omieszka wypominać mu żona, utyskująca również na jego
impotencję. Saul operując prostym stylem zdołał zgłębić osobowości wszystkich
kluczowych postaci powieści, łącznie z całościowym obrazem miasteczka, w którym
egzystują. Za takimi miejscami akcji (prowincjami) wprost przepadam, tym
bardziej jak autor poświęca trochę miejsca na zaakcentowanie brudnych tajemnic
i zaściankowej mentalności ich mieszkańców. Saul czyni to w lekki, przystępny
sposób, bez wodolejstwa, co znakomicie wpasowuje się we właściwą intrygę
fabularną – równie przejrzyście rozpisaną.
Ród Congerów od lat przekazuje sobie pewną legendę, która mówi o przeklętej
jaskini znajdującej się na skraju lasu należącego do rodziny, na skarpie.
Przerażająca historia trzymała wszystkie pokolenia Congerów z dala od tego
miejsca, dlatego też nikomu nie jest wiadome, czy owa grota w ogóle istnieje. Kiedy
w Port Arbello zaczynają znikać dzieci Jack i Rose podejrzewają, że ma to coś
wspólnego z mityczną klątwą ich rodu i Sarą, która w ostatnich dniach
zachowywała się niezwykle agresywnie. Dziewczynka, zarówno w szkole specjalnej,
do której uczęszcza, jak i w domu okresowo wpada w szał (wrzeszczy, rzuca
rzeczami, które ma pod ręką) i pomimo kategorycznego zakazu rodziców wypuszcza
się na nocne wycieczki do lasu. Autor dosyć szybko wyjawia, kto stoi za
porwaniami dzieci, ale nawet przedtem, podczas wstępnych stu stron powieści
łatwo się tego domyślić. Za to nie wyjawia, co determinuje zbrodniczą
działalność sprawczyni – klątwa rodu Congerów, czy może rozszczepienie
osobowości. I właśnie, dlatego ciężko jest wtłoczyć „Rzeź niewiniątek” w ramy
typowego horroru, pomimo jego ewidentnie przystającej do tego gatunku narracji.
Środki, jakimi posługuje się Saul do stworzenia typowej historii grozy
zaskakują swoją śmiałością. Autor bezwzględnie obchodzi się z dosłownie
wszystkimi bohaterami książki, nie zna litości dla nikogo, co pozwala mu
zbudować znakomitą aurę nieuchronnej tragedii. Tym bardziej wstrząsającej, że
jej ofiarami są dzieci. Nawet współcześni twórcy literatury grozy wzdragają się
przed krwawymi eliminacjami małoletnich. Jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że „Rzeź
niewiniątek” napisano w latach 70-tych XX wieku bezpardonowość Saula tym
bardziej zaskakuje. Obok koszmaru, przez jaki przechodzą ofiary oszalałej
morderczyni nie można przejść obojętnie i nie można się nie zatrwożyć podczas
jego makabrycznej kulminacji. Saul nie ma żadnej litości ani dla nich, ani tym
bardziej dla swoich czytelników, jakby mówił: to przecież horror, więc czego
się spodziewałeś?
Ale to nie tylko horror. „Rzeź niewiniątek” pod płaszczykiem prostej, acz
wciągającej historyjki grozy przemyca ważne treści społeczne. Szczególnie
wyraźnie objawiają się one podczas oderwanego od rzeczywistości zachowania
morderczyni, której druga osobowość, bądź duch przed laty zamordowanej
dziewczynki w ten odrażający sposób rozlicza się ze swoją rodziną. UWAGA SPOILER Niepoświęcającej jej
należycie dużo czasu i nieinteresującej się jej sprawami. Dla mnie wyglądało to
tak, jakby jej obarczony zbyt dojrzałymi obowiązkami umysł pękł pod zbyt wielkim
naciskiem z zewnątrz KONIEC SPOILERA.
Ale Saul pozostawia również pole do innej interpretacji – bardziej przystającej
do literackiego horroru ingerencji nieznanego w osobowość morderczyni.
Choć „Rzeź niewiniątek” to jedna z moich ulubionych reprezentantek lżejszej
(głównie przez prosty styl) literatury grozy nie polecę jej absolutnie
wszystkim wielbicielom tego gatunku. Tylko tym gustującym w niekomplikowanych,
nienapuszczonych historiach, których nadrzędnym celem jest dostarczenie
czytelnikom mocnych emocji, bez pretendowania do czegoś bardzo głębokiego. Osobiście
kocham takie historie, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdemu przypadnie do
gustu tego rodzaju literatura.
Tytuł zapisałam, dzięki :)
OdpowiedzUsuńbrzmi bardzo interesująco! :)
OdpowiedzUsuńKsiążka od której jako 12-latka zaczęłam przygodę z horrorami :) Dziękuję za przypomnienie nazwiska autora, teraz mogę kupić sobie ją na własność :))
OdpowiedzUsuń