Nastolatek, Brian Woods, zostaje zwolniony ze szpitala psychiatrycznego, w
którym wyrokiem sądu umieszczono go po podejrzanej śmierci jego ojca. Chłopak
zakochuje się w córce prokuratora, który wniósł akt oskarżenia przeciwko niemu,
Pauli Carson. Dziewczyna spotyka się z byłym przyjacielem Woodsa, Dwightem
Ingallsem. Choć Brian stara się na powrót zjednać sobie sympatię kolegi, Dwight
nie potrafi wybaczyć mu zbrodniczego czynu z przeszłości. Jest tak wrogo
nastawiony do Woodsa, że kiedy w szkole zaczynają ginąć ludzie przekonuje
rodziców i nauczycieli, że sprawcą jest niedawny pacjent zakładu
psychiatrycznego.
Reżyserska kariera Rospo Pallenberga zaczęła się i skończyła na „Wagarach”.
Współscenarzysta między innymi adaptacji „Excalibura” (1981) być może po swoim
jedynym przedsięwzięciu reżyserskim uznał, że nie czuje się dobrze w tej
dziedzinie, albo zniechęciły go miażdżące opinie krytyków. „Wagarom” zarzucano
między innymi brak klimatu, przewidywalność i infantylny wydźwięk scen mordów.
Tak zwanym znawcom kina nie odpowiadała lekkość przekazu, akcenty humorystyczne
i maksymalnie konwencjonalna fabuła. W swoich recenzjach podkreślali, że taki
miszmasz zapewne zainteresuje jedynie uczniów, aczkolwiek czas pokazał, że prognoza
okazała się nietrafna. Znaleźli się wielbiciele slasherów, którzy odnaleźli się w stylistyce Rospo Pallenberga i
docenili przewrotność scenariusza Steve’a Slavkina.
Polskie tłumaczenie oryginalnego tytułu „Cutting Class” jest nieadekwatne
do problematyki filmu. O wagary dopytuje się jeden z bohaterów w finalnej
scenie, ale akcja filmu nawet przez chwilę nie koncentruje się na ucieczce z
zajęć już raczej na lekko odkształconych realiach szkolnych. Kadrę nauczycielską
sportretowano „w krzywym zwierciadle”, jako zbieraninę erotomanów, oglądającą
się za uczennicami i nieprzebierających w słowach, grubiańskich person, „twardą
ręką” obchodzących się z nastolatkami. O wiele bardziej sprawiedliwie, bo
różnorodnie potraktowano uczniów. Mamy sumienną, cieszącą się dużym zaufaniem
dyrekcji i odżegnującą się od typowo młodzieżowych rozrywek, Paulę (niezbyt
udana kreacja Jill Schoelen), która od początku jawi się, jako szablonowa final girl. Ponadto zobaczymy jej
najlepszą przyjaciółkę, chętnie eksponującą swoje nagie ciało i uprawiającą
seks na terenie szkoły oraz jej równie frywolnego chłopaka. I wreszcie
najbarwniejszą postać w filmie, Dwighta, w rolę którego bezbłędnie wcielił się mało
doświadczony wówczas Brad Pitt. Relację kluczowej pary, Pauli i Dwighta,
komplikuje były przyjaciel tego drugiego, ojcobójca Brian Woods, który po
wyjściu ze szpitala psychiatrycznego, gdzie poddano go terapii
elektrowstrząsowej wrócił do liceum i skierował swoją uwagę na Paulę. Choć
chłopak boryka się z ostracyzmem kolegów dziewczyna, jak zwykle uczynna, stara
się nie traktować go „z góry”, wzorem swojego nadpobudliwego chłopaka, typowego
młodego gniewnego. Dwight tymczasem z entuzjazmem pastwi się nad Woodsem i na
jego użytek akcentuje swój związek z córką prokuratora.
Właściwą akcję filmu zawiązuje już jedna z początkowych sekwencji oddania
strzału do ojca Pauli, który wybrał się na mokradła, na polowanie na dzikie
kaczki. Uporczywe próby dostania się do miasta przez rannego prokuratora będą
stanowić swego rodzaju żartobliwy przerywnik głównej osi fabularnej. Która
tymczasem skupi się na bestialskich mordach w szkole dokonywanych przez
tajemniczego oprawcę. Tajemniczego dla widzów, bo uczniowie i kadra
nauczycielska szybko nabierają przekonania, że winnym jest Brian Woods. Sposoby
eliminacji poszczególnych osób (spalenie, wbijanie ostrych narzędzi w głowy)
oprócz jednej sekwencji nie wyróżniają się niczym szczególnym. Mowa o nabiciu
na zaostrzony kij skaczącego na trampolinie nauczyciela. Co więcej niektóre
sceny mordów podlano obfitą dawką czarnego humoru. Kontrowersyjny zabieg,
zmuszający widzów do żartobliwego przyjmowania rzeczy z natury odrażających,
ale jeśli zaakceptować taką konwencję można się doskonale bawić, z lekkim
przymrużeniem oka oczywiście. Pallenberg szczególnie kpi sobie ze śmierci
sekretarki dyrektora, której okaleczoną podobiznę powielała fotokopiarka.
Zdjęcia jej nienaturalnie wykrzywionej twarzy później krążyły po szkole, jako
dowód odrażającej zbrodni, ale ich przerysowanie, wręcz groteskowość kazały
przypuszczać, że twórcy nie bez przyczyny tak humorystycznie podeszli do jej
przedwczesnego zgonu. Za życia kobieta była prawdziwą zmorą uczniów,
nieprzejednaną personą, która z prawdziwą przyjemnością karała, co bardziej
problematycznych nastolatków, nie próbując nawiązać z nimi kontaktu tylko z
radością nadużywając swojej władzy. Żartobliwy wydźwięk jej śmierci miał chyba
stanowić ukłon w stronę nastoletnich odbiorców „Wagarów”, tłamszonych w swoich
szkołach przez równie zawziętą kadrę. Abstrahując od w większości mało
pomysłowych mordów film Pallenberga może poszczycić się znakomitym klimatem.
Przerysowane, pozornie idylliczne szkolne realia, urozmaicane pokaźną dawką jakiejś
nieuchwytnej ciężkości. W przeważającej mierze pastelowa kolorystyka w chwilach
największego zagrożenia nabiera iście zachwycającej mroczności, dodatkowo
potęgowanej wpadającą w ucho, podnoszącą napięcie ścieżką dźwiękową
skomponowaną przez Jill Fraser. Pomimo chwilami komediowego wydźwięku
scenariusza Pallenberg udowadnia, że w momentach szczytowej grozy potrafi należycie
oddać aurę zaszczucia i wyalienowania. Szkoła staje się śmiertelnie
niebezpieczną pułapką bez wyjścia, w której grasuje prawdziwy szaleniec. Jego
tożsamość poznamy dopiero pod koniec, ale choć jedni twierdzą, że jest mocno
przewidywalna UWAGA SPOILER bo
uwypuklana przez cały seans, ja uważam, że scenarzysta skorzystał z niezbyt
powszechnego w latach 80-tych zabiegu wskazania na najbardziej podejrzanego
osobnika. Ówczesna opinia publiczna mogła być nieprzygotowana na taką
przewrotność, choć perspektywa dzisiejszego widza jest już nieco inna KONIEC SPOILERA.
Znakomicie oddany klimat lat 80-tych, kiedy trzeba mroczna atmosfera
wszechobecnego zagrożenia i umiejętnie generowane napięcie emocjonalne,
wciągająca choć konwencjonalna fabuła, idealna kreacja Brada Pitta i miejscami
naprawdę zabawny czarny humor to największe plusy tej produkcji. Oprócz jednej
sceny mordy są co prawda mało pomysłowe, ale pozostałe części składowe dobrego slashera (zagadkowa tożsamość sprawcy,
portret final girl i rzecz jasna
klimat) doskonale wkomponowują się w główną oś fabularną. Fani filmów slash nakręconych z lekkim
przymrużeniem oka powinni być zadowoleni, a chyba głównie z myślą o nich
powstały „Wagary”.
Ooo, widziałam ten film kilka razy w telewizji :) Chętnie go sobie odświeżę, do takiej klasyki zawsze chętnie się wraca.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie stare produkcje, więc sam ten fakt bardzo zachęcił mnie do obejrzenia tego filmu. Dodać jeszcze do tego Brada Pitta, który należy do grona najbardziej szanowanych przeze mnie aktorów. Nie przez jego wygląd zewnętrzy, ponieważ nigdy nie był w moim typie, ale za grę aktorską. Szpital psychiatryczny to również jak najbardziej moje klimaty i zdaje sobie sprawę, że film nie jest tak do końca osadzony w tym miejscu jednak samo pobycie w nim głównego bohatera bardzo mnie intryguje. Fabuła równiez niczego sobie. Muszę sobie zapisać ten film :>
OdpowiedzUsuńNie widziałam jeszcze tego filmu, leci na Filmwebie już do "chcę zobaczyć" ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ale młodzik z tego Brada :) Nie miałam pojęcia o istnieniu tego filmu.
OdpowiedzUsuń