sobota, 12 sierpnia 2023

„Krwawe pranie” (1993)

 
Inspektor Alexander Stacev zjawia się w mieszkaniu trzech sióstr Kolba, Vidy, Ludmilly i Marii, w związku z domniemaną śmiercią Yuriego Petkova. Ludmilla twierdzi, że w nocy widziała poćwiartowane ciało mężczyzny w pralce, zemdlała, a niedługo później znalazły ją siostry, które utrzymują, że nie zauważyły niczego niepokojącego. Poza Ludmillą bez przytomności leżącą na podłodze, co podobno nie zdarzyło się po raz pierwszy. Według Vidy, która była w związku z potencjalną ofiarą oraz Marii, ich siostra nadużywa alkoholu, utwierdzają więc inspektora w przekonaniu, że nie należy przywiązywać wagi do jej makabrycznych opowieści. Z drugiej strony wszystkie kobiety wyraźnie zabiegają o uwagę doświadczonego policjanta. Ich prowokacyjne zachowanie i przedłużająca się niemożność ustalenia miejsca pobytu Petkova, najprawdopodobniej sutenera Vidy, każą mu brnąć w tę niebezpieczną sprawę. Dać się wciągnąć w wyuzdane gierki ponętnych sióstr.

Plakat filmu. „Vortice mortale” 1993, Esse Cinematografica, Focus Film, Eurogroup Film

Włosko-francusko-węgierski thriller kryminalny w reżyserii Ruggero Deodato, nieżyjącego już twórcy między innymi „Zapomnianego świata kanibali” (1977), „Cannibal Holocaust” (1980), „Domu na skraju parku” (1980) i „Wyliczanki” (1986), przez niego sklasyfikowany jako erotyczny film giallo z nutą horroru. Scenariusz „Krwawego prania” (oryg. „Vortice mortale”, międzynarodowy: „The Washing Machine”) przygotował Luigi Spagnol w oparciu o własną sztukę teatralną pt. „La Lavatrice”. Film kręcono w Budapeszcie, a dystrybucja okazała się skrajnie niezadowalająca dla reżysera – pochodzącemu z Italii Deodato szczególnie zależało na pokazach we włoskich kinach, co nigdy nie nastąpiło. Obraz trafił bezpośrednio na rynek VHS w 1993 roku, we Włoszech i we Francji. Ruggero Deodato publicznie wyraził swoje rozczarowanie - i satysfakcję - z końcowego efektu „Krwawego prania”. Powiedział, że tak intymna historia zasługiwała na mocniejszą obsadę aktorską (właściwie bardziej znane twarze), bo w takim układzie już w pierwszych minutach „się załamuje”, a w innej wypowiedzi stwierdził, że w jego ocenie to interesujące wykorzystanie motywu z „Rashomon” Akiry Kurosawy, na podstawie opowiadań „Rashōmon” Ryūnosuke Akutagawy: subiektywne, sprzeczne wersje tych samych wydarzeń.

Włoska odpowiedź na „Nagi instynkt” Paula Verhoevena? Bardzo podobna konstrukcja fabularna, ale podstawą scenariusza „Krwawego prania” była prawdopodobnie napisana wcześniej „Pralka”, tj. „La Lavatrice” Luigiego Spagnoli. Tak czy inaczej, w erotycznej pajęczynie Ruggero Deodato znajdziemy mocniejsze środki stylistyczne, że tak to ujmę, atrakcje dla miłośników kina obrzydliwego. Przepięknie paskudne efekty specjalne. A że nie liczy się ilość, tylko jakość... Wchodzimy z przytupem, ale mistrz kina kanibalistycznego najlepsze zostawił na (niezupełnie) koniec. Trudno nie skojarzyć tej masakry z jego najgłośniejszym obrazem, kontrowersyjnym prekursorem found footage i czołowym reprezentantem włoskiej kinematografii antropofagicznej. Ale najpierw podążamy za Vidą Kolbą (widowiskowy występ Katarzyny Figury; prawdę mówiąc najbardziej kojarzonej z tak skrojonymi rolami), kobietą lekkich obyczajów, wracającą najwidoczniej z nieudanej randki. Jej partner, Yuri Petkov (przekonująca kreacja Yorgo Voyagisa), stara się ugłaskać swoją towarzyszkę, miotającą gromy za domniemaną zdradę. Jest późny wieczór, ale przynajmniej jedna ze współlokatorek Vidy jeszcze nie śpi – zwabiona hałasem Ludmilla (niezgorsza gra Barbary Ricci) zajmuje dogodne miejsce obserwacyjne (na schodach w ich przestronnym mieszkaniu) i bezwstydnie przygląda się pozornemu „seksowi na zgodę”. Bynajmniej ukradkiem! Po wszystkim Yuri zostaje nie tyle wyproszony, ile wyrzucony z mieszkania, by jeszcze tej samej nocy wylądować w pralce trzech sióstr. Makabryczne znalezisko Ludmilly – upiorny moment, który chyba na nowo zdefiniował mój stosunek do pracującej pralki; podejrzewam, że ten widok już zawsze będzie mi przypominał poćwiartowane zwłoki bezpardonowo wciśnięte w sprzęt AGD niegrzecznych siostrzyczek z „Krwawego prania” Ruggero Deodato. Obskurnego thrillera z elementami gore o przystojnym inspektorze policji (te błękitne oczęta) ewidentnie wodzonym na pokuszenie. Mimowolnie zawrócił w głowie wszystkim pannom Kolba czy to tylko przedstawienie wymyślone na użytek ich skrzętnie ukrytego planu? Niewinne zauroczenia czy zmasowany atak na Alexandra Staceva (przepyszny występ Philippe'a Caroita)? Pierwsza uderza Vida, instruktorka fitness i prostytutka, która przysięga, że darzy miłością swojego sutenera, ale nie wygląda na szczególnie zaniepokojoną jego nagłym zniknięciem. Chwilowo zajęta przystawianiem się do młodego policjanta. Nazwałabym to gwałtem, gdyby nie... Powiedzmy, że scena na schodach w „jaskini” potencjalnej ofiary morderstwa dostała przechyłu w owocne polowanie dla obu stron. Przypuszczalnie złapany w sieć rozpustnej kobiety, (nie)podręcznikowej femme fatale, współpracującej bądź rywalizującej ze swoimi siostrami. UWAGA SPOILER Na pewno siostrami? Wątpliwości, co do ich pokrewieństwa może wprowadzić już pierwsze przesłuchanie w ich własnym mieszkaniu, niepewnym miejscu zbrodni. Dziwny dobór słów Vidy, zdanie, na które pewnie nie zwróciłabym uwagi, gdyby nie jej niezręczna próba wytłumaczenia się z tego drobnego lapsusa KONIEC SPOILERA. Ludmilla, członkini niewielkiej orkiestry, niemal równie twardo prze do rozporka Alexandra – jak te słonice w składzie porcelany – ale wszystko wskazuje na to, że na jej wdzięki mężczyzna jest najmniej czuły. Zgoła inaczej sprawa przedstawia się z Marią (doprawdy intrygująca kreacja Ilarii Borrelli – ciekawa postać i wyśmienita gra), pracującą z niewidomymi ludźmi biseksualistką i jeśli próbującą owinąć sobie inspektora Staceva wokół palca, to czyniącą to z finezją, godną pozazdroszczenia przez takie krzykliwe, wręcz agresywne flirciary jak Vida i Ludmilla.

Okładka DVD. „Vortice mortale” 1993, Esse Cinematografica, Focus Film, Eurogroup Film

Wirujący seks w brudnym mieście. Obskurne zdjęcia Sergio D'Offiziego (sprawdzony operator Ruggero Deodato: patrz „Cannibal Holocaust” i „Dom na skraju parku”) oraz genialnie dobrana ścieżka dźwiękowa, ze wskazaniem na zachwycający motyw przewodni, Claudio Simonettiego z zespołu Goblin, znanego głównie ze współpracy z Dario Argento, ale nie zapominajmy o „Wyliczance” pana Deodato (i o „Świcie żywych trupów” George A. Romero – wkład Simonettiego pominięty w czołówce – i „Patricku” Richarda Franklina, i „Demonach” Lamberto Bavy, pomijając już mniej znane pozycje grozy, jak na przykład „Zginiesz o północy” też syna wielkiego Mario Bavy). Erotyczny drut kolczasty, niekoniecznie na miarę „Nagiego instynktu” Paula Verhoevena. Właściwie co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości, mimo że „Krwawe pranie” pochwaliło mi się mocniejszą oprawą wizualną. Fascynująca ohyda. Zagadka kryminalna też całkiem angażująca - wpadłam, ale nie aż tak jak w „Nagi instynkt”, jeden z moich najukochańszych filmów – zwłaszcza że nie miałam pewności, czego tak naprawdę dotyczy śledztwo inspektora Alexandra Staceva. Ludmilla Kolba obstaje przy zabójstwie, ale przy dokładniejszym poznaniu może zostać uznana za osobę niepoczytalną. W każdym razie mało wiarygodną i nie dlatego, że tak mówi Vida, najzjadliwsza recenzentka Ludmilly, która niewątpliwie dobrze ją zna, ale czy w jej interesie jest trwanie w prawdzie? Osoba, która podobno znalazła pokawałkowane ciało w pralce, sama energicznie pracuje na nieufność połowy(?) zespołu śledczego przydzielonego do sprawy „krwiożerczego sprzętu AGD” - Alexandrowi z całą pewnością pomaga jego podwładny Nikolai (ten pierwszy działa w terenie, a drugi na posterunku), wątek turystów, którzy ponoć weszli w zatarg z Yurim Petkovem wskazuje jednak na to, że poza kadrem działają też inni podwładni głównego bohatera „Krwawego prania”. Została jeszcze Maria: największa niewiadoma w tej rozpustnej ferajnie. Kobieta enigma, cicha woda (oczywiście tylko w porównaniu do jej sióstr), która mogła być zarzewiem śmiertelnej w skutkach kłótni kochanków. Zakazany owoc śliskiego mężczyzny czerpiącego zyski z nierządu Vidy, rzekomo tej jedynej. I misterna pułapka na inspektora Staceva? Nieubłaganie oddalającego się od swojej niedawnej ukochanej, która nie zamierza poddać się bez walki. Desperackie próby ratowania dotychczas wspaniałego (czyżby?) związku, z jakiegoś niepojętego powodu torpedowanego przez panny, które normalnie pewnie trafiłyby na sam szczyt policyjnej listy podejrzanych. Seks ich bronią? Podstawowym narzędziem do wykorzystywania biednych mężczyzn? Protagonista „Krwawego prania” jest tylko ich najnowszą zabawką – chwilowe źródło rozkoszy, któremu pikanterii dodaje igranie z prawem (w najlepszym razie utrudnianie policyjnego śledztwa, a w najgorszym zabójstwo pierwszego stopnia i spiskowanie w celu ukrycia zbrodni) – czy osobą, którą z jakiegoś sobie tylko znanego powodu (albo bez powodu) wciągnęły na swoją listę śmierci? Seryjne morderczynie w wymownych czarnych skórzanych rękawiczkach? Jednym z powodów, dla których inspektor nie daje wiary opowieści Ludmilly o zakrwawionych zwłokach w pralce (i te poszarpane mięsko wyskakujące z bębna jak diabełek z pudełka – naprawdę solidna robota twórców efektów specjalnych) jest fizyczna niezdolność do tak błyskawicznego i dokładnego wysprzątania miejsca zbrodni. Takie rzeczy to tylko w slasherach;) Tylko skąd wiadomo, że błyskawicznego? Ano od jej sióstr, które miały znaleźć nieprzytomną Ludmillę w pobliżu feralnej pralki. Innymi słowy, inspektor bezkrytycznie podchodzi do jednej historii, tym samym automatycznie odrzucając tę drugą. Nawet jeśli ufa Marii, to pozostaje jeszcze drapieżna Vida. Najbardziej panosząca się lokatorka przeklętego mieszkania może nie w podrzędnej kamienicy, ale za żadne skarby świata nie chciałabym tam mieszkać. Nie w tak cuchnącym miejscu - mogłabym przysiąc, że docierała do mnie wybuchowa mieszanka okropnych zapaszków, z dominującym odorem rozkładających się zwłok. Gdzie przechadza się czarny kot, cierpliwie wypatrując jakiejś smacznej – na przykład palce – przekąski. Złośliwe psikusy ludzkiego umysłu? Przywidzenie takie jak to z pralką? Odrażające halucynacje sióstr Kolba? I tak małymi kroczkami zbliżamy się do poetyki snu. W krainie niewiarygodnie rozmazujących się twarzy (jak farba spływająca po ścianie) i zaciekłej rąbaniny, moim zdaniem największej (pierwszorzędne praktyczne efekty masakryczne!) wizytówki „Krwawego prania” Ruggero Deodato. Gdyby wszystko inne zawiodło (a mnie nie zawiodło) i tak pogratulowałabym sobie wyboru tej (nie)skromnej produkcji. Nieobyczajnej bestyjki.

Zbereźny thriller Ruggero Deodato. Perwersyjna opowieść o trzech siostrach rozpisana przez Luigiego Spagnola, adaptującego jeden ze swoich utworów przeznaczonych do wystawiania w teatrach. Porywająca brzydula z mocnym polskim „akcentem”. „Krwawe pranie” w obskurnym świecie przedstawionym. A zatem propozycja dla zwolenników obrazów nieczystych. Małych plugawców – ordynarnych, ohydnych i w ogóle karygodnych;) Seksowny przemocowiec, drapieżne stworzenie „wodza fikcyjnego włoskiego plemienia kanibalistycznego”, czyli twórcy prawdopodobnie najgłośniejszego horroru o ludożercach w historii. Piekielnie gorąco polecam ten oto „szatański” produkt pełnoletnim sympatykom kryminalnych historii o niebezpiecznych związkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz